Wbrew pozorom nie jest to jedynie "lovestory z chorą nastolatką w roli głównej" - jak stwierdził marcin_lendzion, ani film o perypetiach miłosnych poważnie chorej osiemnastolatki - jak twierdzi zarys fabuły.
Ponad wszystko (Everything, everything) opowiada bowiem o nowo odkrytym życiu osiemnastoletniej Madeline, przez całe życie trzymanej w bańce kłamstw matki. Olly jest jedynie osobą, która pomaga (zresztą nieświadomie) uwolnić się z tej bańki i wreszcie przejrzeć na oczy.
Film nie jest typowym wyciskaczem łez, całe szczęście. Jednak niektóre momenty wzbudzają pewne wzruszenie i zmuszają do drobnych przemyśleń. Happy End, chodź niezbyt zaskakujący, i tak mnie ucieszył.
Film oceniam jako bardzo dobry i interesujący, ale odrobinę słabszy od powieści, na której oparta jest historia.