Oczekiwania miałem spore. W końcu panna Lawrence zgarnęła nagrodę akademii. Niestety - spory zawód. Film zaczyna się nieźle. Bradley Cooper gra faceta z problemami psychicznymi, najprawdopodobniej odziedziczonymi po ojcu. Mamy więc dramat obyczajowy, który mniej więcej po godzinie zamienia się w tandetną i nudną komedię romantyczną. Kilka pierwszych scen drugiej połowy filmu i przez chwilę nie wiedziałem czy nadal oglądam "Poradnik..." czy może niechcący włączył się jakiś badziew. Szkoda, bo ta część, która opowiada o problemach emocjonalnych, rodzinnych i z samokontrolą głównego bohatera zapowiadała się naprawdę dobrze. Pachniało ciężkim klimatem w pozytywnym znaczeniu. Potem jednak całość siada, przynudza i odpycha swoją banalnością. Mnogość nominacji do oskara dla tego filmu pokazuje jak mało znaczą dziś te nagrody. Oskar dla Lawrence pokazuje jak niewiele potrzeba, żeby zgarnąć statuetkę w żeńskiej kategorii. Tak samo DeNiro - nominacja za drugi plan to chyba jakiś żart. Rola niezła ale zupełnie do zapomnienia. Tak jak cały ten film.
Niestety zgadzam się częściowo, piszę częściowo bo te wady nie przeszkodziły mi w pozytywnej, wysokiej ocenie tego filmu. Poradnik zaczyna się jako ciężki ale też zabawny dramat psychologiczny i do pewnego momentu sprawia takie wrażenie. Jednak w pewnym momencie przestałem ten film już traktować poważnie i brać na serio to wszystko. Wydaje mi się że nastąpiło to gdy zaczęły się te lekcje tańca i następujący po nim zakład. Potem film zmienia się kompletnie w komedię romantyczną a sam finał to już czysty banał. Wyszła bajeczka która długo zwodzi widza z obcowaniem z jakimś ambitnym, poważnym filmem, niestety ta iluzja szybko pęka jak bańka mydlana. Aktorzy grają bardzo dobrze, są poruszane poważne problemy jednak to wszystko nie jest na tyle głębokie i prawdziwe aby wryć się w głowie widza na dłużej i tak jak piszesz jest to do szybkiego zapomnienia. Chociaż film oglądało mi się bardzo przyjemnie.
Po namyśle wydaje mi się że to jest właśnie siłą tego filmu że sprawnie łączy dramat psychologiczny z komedią romantyczną. Ze znanych już klocków łączy się to w coś oryginalnego, zamiast zwykłych ludzi których łączy miłość, jednak coś wciąż staje im na przeszkodzie mamy tu ludzi z problemami psychicznymi i trudną przeszłość która nie pozwala zaznać szczęścia w teraz. Główny bohater wciąż żył przeszłością i iluzją dawnej miłości a gdy zostawił za sobą te demony to znalazł tą prawdziwą miłość. Tak więc jest szczęśliwy finał jak w banalnych komediach romantyczych jednak sama opowieść jest głębsza i ma uniwersalny charakter. Gdy przestaniesz dawać zwodzić się iluzji czasu to odnajdziesz szczęście w teraz.
Absolutnie się zgadzam. Moim zdaniem ten film nie łączy dobrze obu gatunków - dramatu i komedii rom. Druga połowa to ostra jazda po najbardziej ogranych i banalnych chwytach konwekcji - cudowne, oczyszczające przygotowywania do konkursu, trwająca miłość do żony, typowy punkt kulminacyjny, wygrana Pata i ojca, no i wreszcie wyznanie miłości, mimo wszystko, od pierwszego wejrzenia. Aha, jest jeszcze kolega z psychiatryka gotujący razem z matką Pata.
Niestety też muszę się zgodzić. Nie zagłębiałam się w temat filmu i miałam nadzieje zbaczyć coś nowego, a wyszło jak zwykle. Akcja była dość monotonna no i właśnie przepełniona banałami. Jednak uważam, że aktorzy zagrali dobrze. A tak nawiastem to Pat był okropnie irytujący mówiąc tylko o Nikki..
Często polecam jakieś filmy, ale tym razem odwrotnie, NIE POLECAM.
Nie rozumiem fenomenu popularności tego filmu i nominacji? Tendencyjny, chaotycznie pomieszanie ciężkich tematów z banałem. Rozdrażnił mnie.