Aż 8 nominacji do Oscarów... Pytanie za co ? Do połowy ten film był strasznie nudny, druga
połowa dopiero nadrobiła i owszem, jako całość nie jest zły ale nie jest to film który zasłużył na
nominację do Oscara w kategorii 'najlepszy film'. Aktorzy odwalili kawał dobrej roboty jednak sam
w sobie film jest średni, oczywiście to tylko moje zdanie i zakładam ten temat ponieważ chcę
poznać Wasze opinie, więc?
Ja również nie rozumiem fenomenu tego filmu , gdyby nie aktorzy czy by było tyle nominacji ?
zgadzam się! było kilka dobrych,śmiesznych momentów i to wszystko, niestety. Przyznam,że wynudziłam się jak mops...
Ja też! Rzadko kiedy ziewam na filmie, a tutaj zdarzyło mi się parę razy... Humor na początku też był tak płytki, że obawiałem się, że cały film będzie beznadziejny... A wyszedł tylko średni.
w stu procentach sie z Wami zgadzam!!!za co te nominacje? film bardzo przeciętny, jak większość amerykańskich filmów..
No to pytanie moze raczej powinno brzmiec : "Dlaczego/Za co ten film jest nominowany w kategorii Najlepszy Film"? No bo piszac ze aktorzy odwalili kawal dobrej robory moza sie raczej zgodzic ze ta cala 4 (Bradley, Jennifer, Robert, Jacki) zasluzyli sobie na te wlasnie 4 nominacje (wiec zostalyby tylko 4 pytania: za co?)...nie tam ze sie czepiam ale czytajac Twojego posta wlasnie to mi sie rzucilo na usta (wzglednie palce:):):) jak dla mnie film fantastyczny...oczywiscie koniec filmu banalny i do przewidzenia lecz wlasnie przez gre (w szczegolnosci Bradley'a i Jennifer) ogladalo sie go z wielka uwaga...serdecznie pozdrawiam
Masz rację, powinienem zapytać za co pozostałe cztery nominacje, ale według mnie... No nie wiem czy wszyscy zasłużyli na nominację do Oscara, dla przykładu mogę podać Jacki Weaver - nie mówię że jest złą aktorką ale powiedzcie, czy zasłużyła na nominację? Nawet Jej za dużo w tym filmie nie było, a taka nominacja stawia ją prawie (bo na chwilę obecną mowa tylko o nominacji) na równi z Christophem Waltzem, który dostał Oscara za rolę w Bękartach Wojny, patrząc na to takimi kategoriami to wszytko wydaje się być śmieszne. Moim zdaniem całe środowisko aktorkie to jedno wielkie kółko adoracji, a Robert De Niro musi być szarą eminencją która zapewne cieszy się uznaniem wśród koleżanek i kolegów z branży i z racji Jego udziału w tym filmie posypało się tyle nominacji. Może i brzmi to jak teoria spiskowa ale w moim mniemaniu to ma sens, chyba że ten film jest tak bardzo złożony i inteligentny a ja tak głupi że nie potrafię go docenić. De Niro jest dla przykładu świetnym aktorem, jednak w Poradniku nie stworzył kultowej i niezapomnianej postaci jak to zrobił chociażby w Ojcu Chrzestnym 2, za 20 lat nikt nie będzie wiedział kim był (aż muszę sprawdzić bo nawet nie pamiętam!) Pat Solitano Sr. ! Taki Johnny Depp nie ma na koncie ani jednego Oscara a świetnie wcielił się w rolę Edwarda Nożycorękiego czy Kapitana Jacka Sparrowa, a tu Taka Jacki Weaver ma nominację za to że zagrała matkę głównego bohatera...
Nie jestem hejterem po prostu pooglądałem film bo spodziewałem się świetnego filmu gdy zobaczyłem plakat informujący, że tytuł jest nominowany do 8 Oscarów a obejrzałem niczym niewyróżniającą się produkcję i dlatego szczerze pytam: za co te nominacje i dlaczego niektórzy twierdzą że ten film był świetny ?
Masz rację ,po co w ogóle w filmie matka głównego bohatera? Z góry powinno być ustalone ,że rola matki nie może być rolą oskarową.
Przeczytałem te komentarze po filmie i oglądając go zwróciłem uwagę na postać matki Pata. Nie wiedziałem, że Jacki Weaver dostała nominację, ale uważam, że jest postacią wyróżniającą się w tym filmie. Nie wiem, czy akurat zasługuje na Oscara, ale na nominację jak najbardziej.
No racja...moze jednak pozostane przy nominacji dla Bradley'a i Jennifer...bo moje pozostale typy to i tak albo Waltz albo Seymour a z kobitek to albo Adams albo Hunt (choc zaiste wygra Anne H - tak mysle) masz racje ze ani De Niro ani Weaver nie zasluzyli na nominacje moze po prostu parzylam na to przez pryzmat calego filmu ktory naprawde mi sie podobal...choc stawiam na Django lub Argo lub Amour...pozdarwiam serdecznie
mi film podobał się bardzo z kilku powodów:
1. omówione wczesniej genialnie zagrane role Tiff i Pata
2. nieco inny, ciekawy sposób pracy kamery (zwraca na siebie uwagę, a przez to i wzbudza zainteresowanie, oraz kieruje uwagę widza na najistotniejszy element stałej scenerii)
3. zabawne momenty (głównie dialogi Pata i Tiff) i generalnie subtelny a nie chamski humor ( do którego przyzwyczajają nas ostatnio hollywoodzkie filmy)
4. ciekawy i dobrze zrealizowany pomysł (wiem, że to adaptacja) scenariusza, który był dość nietuzinkowy i trzymał w napięciu właśnie poprzez swoją orginalność (poza hollywoodzką i przewidywalną końcówką- która jednak wcale mi tak bardzo nie przeszkadza, bo skończyło się tak jak chciałem)
5. ciekawa tematyka, humor i romantyzm oraz taniec (który zbliża bardziej niż wszystko inne) w jednym- czegoż więcej potrzeba dla duszy romantyka ? ;)
podsumowując film zaskarbił sobie na moje uznanie
kolejna ważna kwestia to brak poważnej konkuurencjii w tym roku niestety- kolejny film Tarantino ( który urzekał tylko soundtrackiem, i grą aktorską Waltza i Samuela) a cała reszta to niestety odgrzewany kotlet z hektolitrami tryskającej krwii? Lincoln Spielberga ? (ten to dopiero był nudny), Les Miserables (okey, ale musical to inna półka, nie ma co porównywać) ? a może Życie Pi z rewelacyjnymi efektami, które niestety przyćmiły całą resztę, w tym niestety też fabułę o dużym potencjale (książka o niebo lepsza) , wróg numer jeden? (na tle innych filmów sensacyjno-thrillerowych wypada słabo), czy wreszcie Skyfall (obok Quantum of Solance najsłabszy z Bondów)... zatem usytuowany pomiędzy wymienionymi filmami Poradnik naprawdę daje radę i moim zdaniem powinien dostać statuetki przynajmniej za role pierwszoplanowe Tiff i Pata, a i za reżyserie też mógłby, co do filmu roku to ciężki wybór ale na szczęście nie należy on do mnie...
Dla mnie tak samo, na pewno bym do Oscaró go nie nominowała, ale nie od dziś wiadomo, że to najlepsze filmy dostają Oscary, nie wiem jakie dostają, choć wcale nie ujmuję tym, które już dostały. Jednak mnie ten film zanudził trochę, nie powiem, przyjemnie się go ogląda, da radę wytrwać do końca, bo historia nie jest wcale taka powszechna, trochę temat inny od tego, co teraz mamy co chwilę, ale bo ja wiem, dałam 6, niech ma
Ja oceniłem na 5 bo to średni film. Kurcze, widzę coraz więcej reklam tego filmu i wyskakujące napisy '8 nominacji', wciąż tego nie rozumiem !
Mam podobnie. A widząc wszędzie te reklamy to chyba robienie dobrego PR filmowi bo sam film się nie obroni.
Dla mnie to filmowy zawód.
Właśnie zastanawiam się, czy na to iść. Nic nie wskazuje na to, żeby film był chociaż trochę oryginalny, wstrzasający, albo przynajmnej dający do myślenia. Po zwiastunie wnioskuję, że to taki przyjemny, lekki film na wieczór przed telewizorem. Chyba jednak zaryzykuję i pójdę przekonać się na własne oczy.
Skoro mimo wszystko każdy zakłada, że aktorzy odwalili kawał dobrej roboty, może mi ktoś wytłumaczyć: na czym w tym filmie a także poza nim, polega fenomen Bradleya Coopera ? ? Przecież aktorsko jest mizerny wręcz nieprawdopodobnie. W tym filmie nie stworzył żadnej kreacji... ciężko przyznać, żeby cokolwiek grał; te jego wybuchy "furii" są godne politowania; zaangażowanie - co. Widziałem kilka filmów z nim (np. Words) i w każdym jest tragiczny. Można mu przyznać ładną buzię, ale warsztat?
Ktokolwiek?
Jeżeli dostał nominację mam pewne prawo porównać jego umiejętności z resztą nominowanych. Stąd kwestia pomocnicza.
Joaquin Phoenix a Bradley Cooper - czy to jakiś żart? W takim zestawieniu Bradley Cooper niewiele różni się od szanownego pana Karolaka
Według mnie w tym filmie Cooper zagrał naprawdę przyzwoicie. Oglądałam inne jego filmy, i tam rzeczywiście się nie wykazał, w tym pokazał jak do tej pory najlepszą grę aktorską. Choć rzeczywiście nie wiem czy zasługuje ona na Oscara...
ale co znaczy przyzwoicie, w którym konkretnym momencie? Mnie to naprawdę i bez sarkazmu ciekawi, bo ja tu nie widzę żadnej kreacji. Miał zagrać post-psychicznego typka, w którym czasem ujawniają stare nawyki + poznaje kogoś i tworzy się relacja. W żadnym z tych elementów nie widzę niczego, co mógłbym z czystym sumieniem nazwać aktorstwem.
powtórzę - jeżeli Cooper zagrał przyzwoicie to jak znanymi nam słowami określić grę aktorską Joaquin Phoenixa ? Zachowując skalę chyba nie istnieje jeszcze takie słowo....
no widzisz dla Ciebie Bradley zagral zapewnie tragicznie z tego wnioskuje, ale dla innych ludzi zagral bardzo dobrze, mi sie podobal i ja sie wczulem w jego postac, dla mnie byl idealny i zasluzyl na ta nominacje, pamietaj ze kazdy ma prawo do wlasnej opinii wielki koneserze i krytyku filmowy heheh
no ale błagam. Odnieś się teraz do postaci Phoenixa - czy w tym kontekście warto wogóle wspominać że Cooper jest aktorem. No błągam. Przyjmijmy że jestem tym strasznych koneserem i krytykiem filmowym. Ale chociaż odnieś się do tak prostej rzeczy. Nie widziałeś? Nie zamierzasz? To po co zaczepiasz skoro nie masz nic wartościowego do napisania. Nikogo nie interesuje że Tobie coś się podobało a mi się coś nie podobało. Interesujące jest spieranie się punktów widzenia, jak pan A umie grać, pan B nie umie grać. To że coś lubisz jest niepoliczalne, to gdy potrafisz coś wypunktować już takie nie jest. Niekoneserze i Niekrytyku
Ale przecież "Kac Vegas"!!!!!!!!!! Tam był REWELACYJNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Myślę, że fenomen filmu polega na pokazywaniu pewnych prawd z naszego życia. Na przykład faktu, iż każdy z nas ma w sobie coś z szaleńca, a tylko pogodzenie się z tą świadomością jest w stanie nas wyzwolić,iż nie należy oceniać człowieka po zaburzeniach przez które przeszedł lub przechodzi. Zapala "światełko w tunelu" i przede wszystkim pokazuje, że miłość sprawia ,iż chcemy być lepsi, że związek polega na zrozumieniu i pomaganiu sobie nawzajem. Twórcy w lekki i strawny dla większości społeczeństwa sposób pokazali i postarali się przybliżyć rzecz, która jest dla większości z nas tematem "tabu" tj. nerwic, depresji dwubiegunowej czy seksoholizmu. Lekarstwem na wszystko jest kontakt z drugim człowiekiem i pozytywne myślenie. Za to właśnie tyle nominacji. :)
Ogromnie się zawiodłam na tym filmie. Zapowiadało się naprawdę niezwykle, ciekawie, a wyszło z tego coś przeciętnego.
Promocję filmu oparto na tematach tabu, czyli zaburzeniach psychicznych. Podoba mi się, że twórcy w każdego z bohaterów włożyli jakiegoś "małego świra", ale szczerze mówiąc, wątek zakładu, konkursu tanecznego i wątek miłosny zupełnie zgniotły ledwo kiełkujące rozwinięcie tego (niby) głównego tematu.
Oczywiście podpisuję się pod wszystkimi opiniami o fenomenalnej grze aktorskiej, ciekawej kamerze, ale nic dobrego więcej nie mogę powiedzieć. Szkoda, byłam pewna, że będzie to coś niezwykłego :(
Generalnie zgadzam sie z większoscia tutaj! Wynudziłam sie niesamowicie.. W rzeczywistosci caly film moglby zmiescic sie w 30 minutach, pelno beznadziejnych i niepotrzebnych dialogów. Dodatkowo pzrewidywalny do bólu. Nie jest to jakis maxymalny gniot ale kompletnie nie rozumiem za co te nominacje..juz nie piszac o tym, ze za cos moglby byc Oscar. Ta statuetka i jej wartosc chyba od jakiegos czasu spada na "psy" , poza wyjatkami, takich tutaj nie widziałam..
U nas jak nakręca film o chorych jest szary bury lekko ponury , aktorzy wręcz mają podkrążone oczy a TU gwiazdy Hollywood odwalone na maksa umalowane biegające po ulicach , Tańczące w garażu na lepszej podłodze niż w szkołach tańca --W Ameryce TAK jest ???
Polacy powinni kręcić w Hollywood tam Każda Lala co śpiewa Ulala jest gwiazdą , każdy film jest Best czy legalna blondynka czy Poradnik Jest The Best że można powiedzieć F the Rest ale gdzie tak jest ?????? Puśćmy amerykanom Ciacho dostaniemy nominacje ....albo weekend to przebijemy Matrixa
popieram... również nie rozumiem tych nominacji... zwykły film "do obejrzenia" ale bez rewelacji..
I ja przyznam rację, do połowy wiało lekko nudą ale utrzymywała mnie przy ekranie gra aktorska Coopera, za to później pojawiła się scena w barze, restauracji [jakkolwiek] i dosłownie zmieniłam zdanie co do Lawrence. Jak wspomniano, fabuła niezbyt mną wzruszyła ale aktorzy naprawdę dali radę.
Nie jestem obiektywna jeśli idzie o aktorstwo Coopera, bo po prostu jest taki do schrupania, że mi to wszytsko przyćmiewa:D Wcześniejszą wypowiedź podtrzymuję, nie żałuję ściągnięcia filmu z neta i zaoszczędzenia kasy na kinie:)
Szczerze powiedziawszy też nie jestem w stanie pojąć skąd tyle nominacji. Moim zdaniem można sobie wypisać klasyczne elementy komedii romantycznej i podczas oglądania filmu odhaczać po kolei:). Tam, gdzie widz miał się śmiać -momentami było żenująco, tam, gdzie miałby szansę się wzruszyć - zbyt płytko niestety. Podchodząc do tego filmu spodziewałam się czegoś znacznie lepszego, a to co zobaczyłam okazało się naiwną historyjką dla nastolatek (pewnie kiedyś byłabym zachwycona), która poruszała wiele problemów, ale żadnego nawet w dostatecznym stopniu nie wyczerpuje. Taki sobie lekki, łatwy i przyjemny film z pozytywnym przesłaniem na jeden z takich wieczorów, gdzie nie ma się ochoty na nic ambitnego. Jeżeli chodzi o grę aktorską, to była jedynie średnia. Najlepiej wypadła oczywiście Jennifer Lawrence, ale to pewnie dlatego, że w jej kategorii nie ma zbyt poważnej konkurencji (choć moim zdaniem Emmanuelle Riva bije ją na głowę;)). Zachwytów nad rolą Coopera już zupełnie nie rozumiem - zdecydowanie najgorszy z piątki nominowanych, podobnie zresztą jak Robert De Niro, który według mnie zagrał w stylu "Nazywam się De Niro, jestem klasą samą w sobie, więc wystarczy, że się pojawię, nie muszę nawet grać". Szkoda, bo za czasów swojej świetności to był aktor jeden z najlepszych. Jacki Weaver również najgorsza w swojej kategorii, może to też kwestia nieciekawej roli, ale w ogóle mnie ta postać nie przekonała. Jeszcze zaznaczę, że wcale nie dlatego, że grała postać matki, gdyż zdarzały się fenomenalnie odegrane role matek w historii kina, można wskazać nawet całkiem świeży przykład - Vanessa Paradis w Cafe de flore :)
Cóż.. co do mnie, uważam, że film nie najgorszy, ale też nie specjalnie wyjątkowy. Na uznanie zasługują z pewnością główne role Coopera i Lawrence. Aktorkę grającą Tiffany znałam jedynie z Igrzysk Śmierci, w których według mnie zagrała przeciętnie o ile nie gorzej. Z tego też powodu miałam pewne obiekcje co do tego filmu i muszę przyznać, że przyjemnie się zaskoczyłam. Gra aktorska Lawrence według mnie była bardzo dobra. Humor filmu, szczególnie jeżeli chodzi o rozmowy głównych bohaterów był przyjemny dla ucha, ciekawe wymiany zdań. Ciekawie oglądało się również pokręcone relacje ojca z synem i zabawne aczkolwiek życiowe problemy. Głównie dzięki wyżej wymienionej grze aktorskiej, humorowi i tematyce ten film uzyskał ode mnie ocenę na prawdę wysoką: 9. Faktycznie czegoś zabrakło i bywały momenty nudy, ale ogólnie widowisko mi się podobało i miło spędziłam czas także poleca, film na pewno lepszy niż większość komedii, szczególnie tych z naciskiem na romantyczne ;)
obawiałam się, że będzie nudny, a tu miłe zaskoczenie. Uroczy, mądry, ciepły i pozytywny film, dobrze napisany, dobrze wyreżyserowany, zagrany. Wszystko dograne jak należy, dialogi fantastyczne, dramat pomieszany z romansem bez patosu, bez ściemy. Jest taki prosty i klasyczny, ale jednoczesnie ujmujący i prawdziwy. Chyba szczególnie spodoba się dla ludziom "po przejściach" lub wrażliwym.
Jeśli ktoś woli mocne kino o miłości niech obejrzy Hanekego.
Ja jednak czasem wolę pozytywy niż strzał między oczy. Odbiór pewnie zależy od tego, co kto lubi i na co ma w danej chwili nastrój.
Ale myślę sobie, że nasz "Dzień świra" też mógłby upomnieć się o Oskara ;)