ujmujący, ale niestety wciąż schematyczny i przewidywalny.. od początku było wiadomo, że
główny bohater będzie musiał wyjść ze swojej depresji i domniemanego obłędu przez kobietę,
to wskazywała już nawet okładka filmu. Spotkali się akurat w momentach, w których życie było
dla nich ciężkim wyzwaniem, właśnie po to, by sobie pomóc. Zauważacie schemat? Film o
kimś, kto ma problemy z własnym 'ja' i musi spotkać kogoś, kto także ma jakiś problem, by
oboje zaczynają się pocieszać tym, kto ma gorzej, przez co jedno czuje się przez chwilę tak w
stylu "kurczę, on/ona ma jednak trochę gorzej niż ja..." wszystkie te zabiegi jednak mają
wyraźnie na celu podkreślenie tu roli przyjaźni, miłości w trudnych chwilach, okazania
wsparcia, nawet jeśli wykrzykuje się to spazmatycznie bo już brak sił na beznamiętne
okazywanie współczucia. I ten film robił wrażenie właśnie przez to emocjonalne, żywiołowe i
trochę zwariowane podejście. Może też mieliście w pewnych chwilach wrażenie, że uszy Wam
odpadają od nawału krzyków, wrzasków, że ta cała kakofonia dźwięku przeszkadza- ale to
właśnie był wyraz tego, że ktoś nie radzi sobie z problemami. Nieważne, czy to był problem
Pata, który nie mógł się otrząsnąć po zdradzie z tym obleśnym kolesiem pod prysznicem, czy
też dziewczyny, która nie trawi już swojego życia po śmierci męża, a do rozkrzyczanego kółeczka
dołączał się jeszcze De Niro, obwiniając siebie o brak kontaktu z synem w przeszłości i za
wszelką cenę chcącym się do niego zbliżyć poprzez swój fanatyzm ulubioną drużyną sportową.
Każda z głównych postaci wnosi w tą akcję swój indywidualny ból, z którego nie może się
wyzwolić. Aż tu nagle chłopak i dziewczyna znajdują pomysł by przezwyciężyć te wszystkie
cienie, pomóc sobie i wyzwolić się z tych więzów szaleństwa. Taniec.. czy to nie piękne
wyzwolenie dla zmysłów..? Wylewa się w nim wszystko, co złe w zmęczeniu i w doświadczaniu
co chwilę nowych, dobrych uczuć. Nie bez kozery przecież uważa się, że taniec to wyzwolenie
duszy. Historia miłosna musiała się tu pojawić, wspólne problemy i wspólne działania (nie
powiem, że pasje, bo byłoby to przesadzone) bardzo łączą ludzi i zbliżają do siebie. Tutaj taniec
był swoistym katharsis, które przywróciło ich do spokoju ducha.
Co powiedział Pat do Nikki po konkursie? To zastanawia mnie najbardziej.. ale na pewno w
jakiś sposób pogodzili się ze sobą, być może Pat jej wybaczył, może stwierdził, że lepiej im
będzie już osobno.
Tiffany wyciągnęła go z dołka, Pat pomógł jej. Film traktujący o potrzebie pomocy w trudnych
chwilach. I co więcej? Motyw jakiejś zmiany, cudownego wyleczenia? Hmm.. jakby się tak
ogólnie przyjrzeć, to niestety ale film jest kolejną odsłoną romantyczno-psychologicznych
filmów, wyciskaczy łez, zawsze happy-endem-się-kończących. Brak elementu zaskoczenia. Jak
dla mnie sympatyczny. Nie sądzę, by dostał Oscara za najlepszy film, hmm jednak w
zestawieniu są lepsze, ale aktorzy spisali się ciekawie i charyzmatycznie wbili się w swoje role
i całkiem ciekawie im to wyszło, zgadzam się z poprzednią opinią, że J. Lawrence była lepsza
niż B. Cooper. Była po prostu bardziej wyrazista.
Film mogę polecić na walentynkowy wypad do kina, wrażliwym paniom na pewno się spodoba
;)