W dzieciństwie byłem wielkim fanem i z przyjemnością oglądało mi się to podejście do tematu. Ale patrząc chłodnym okiem, gdyby nie czar dziecięcych wspomnień, film byłby raczej średni. Niestety seria ma jakiegoś niesamowitego pecha i mimo że motyw jest mega epicki, to jednak wszystko co wychodzi na jego podstawie jest trochę tandetne. Serial z lat '90 był tandetny nawet jak na tamte czasy. W dodatku wersja amerykańska, a więc ta którą mieliśmy okazję oglądać u nas, była znacznie okrojona. Ten film jest oczywiście znacznie lepszy - troszkę głębsze podejście do historii, wszystko jest ładniejsze i ciekawsze. Ale to znak naszych czasów - teraz łatwiej zrobić lepszy film. Więc zalety tego filmu wynikają raczej z tego, że jest współczesny i wypada lepiej w porównaniu ze swoim archaicznym już poprzednikiem. Ale osobiście uważam, że można było z tego zrobić znacznie znacznie lepszy film. Podobała mi się pierwsza scena. W końcu dowiadujemy się kim jest Zordon - to największa tajemnica dzieciństwa. W ogóle podoba mi się jego postać i podejście do drużyny. Jest do nich trochę niechętny, surowy, jak prawdziwy mistrz, a plastikowy wujek dobra rada z oryginału. Podoba mi się, że w końcu, po 20 latach zobaczyłem walkę zordów. No wiadomo, w oryginale od razu jechali z grubej rury i walczyli megazordem. Podobał mi się motyw ćwiczeń walki z kitowcami i transformacji. W serialu wszystko szło im tak gładko, że dzisiejszy widz zanudziłby się na śmierć. Super motywem jest Rita jako dawna wojowniczka :D Ale sporo rzeczy mi się nie podobało. Główni bohaterowie - fajnie że nie są już grzecznymi dziećmi tylko każdy jest trochę niepokorny. Ale jednak ich historie są trochę miałkie... Kradzież krowy, wysłanie zdjęcia koledze i częste przeprowadzki to jedne z problemów które sprawiają że nasi bohaterowie są kłopotliwą młodzieżą. Słabo. Można było te ich postaci troszkę pogłębić. Ciekawa była postać Billego z zaburzeniami psychicznymi i Zacka z chorą matką. Nie podobał mi się motyw, że ojciec Jasona jest wszędzie. Wyławia Ritę, daje się uratować i to właśnie Jasonowi. Co za zbiegi okoliczności. Nie podoba mi się ściana. To znaczy Zordon w ścianie. Co to ma być. W serialu został umieszczony w tej kapsule podtrzymującej życie, tutaj można było zrobić coś podobnego, nawet fabularnie by się trzymało w kupie. Nie podobała mi się postać Rity. Niestety nie została uwspółcześniona i jest postacią złą do szpiku kości i skrajnie nieracjonalną. Właściwie nie wiadomo o co jej chodzi oprócz zdawkowej informacji że chce przejąć władzę nad światem. Zupełnie jak dwadzieścia lat temu. No i na koniec ogólnie pojęte luki fabularne. Dlaczego Rita zostaje wyłowiona akurat teraz? A gdyby ktoś przypadkiem ją wyłowił tysiąc lat temu? Byłby smuteczek :-( Dlaczego Rita mam bonusowe zdolności, których nie mają inni rangersi - umie tworzyć kitowców itd. Kim jest Goldak? Megazord? No ja widziałem setki odcinków serialu, ale ktoś kto ich nie widział mógłby nie do końca zrozumieć co się właśnie stało na ekranie. I właściwie dlaczego tak się stało. Bardzo słabe było zakończenie tzn wysłanie Rity w kosmos. No wiem że to nawiązanie do serialu, bo ona tam sobie na księżycu urządziła siedzibę w której knuła niecne plany. Ale dzisiaj to jednak słabe. Oczywiście rozumiem że to jest furtka do kolejnych części filmu w przyszłości, ale nadal to bardzo bardzo słabe. Ogólnie postać Rity należałoby gruntownie uwspółcześnić. Jeśli chodzi o słabe motywy to wskrzeszenie Billy'ego. Nie był martwy nawet z 10 minut. I te pompatyczne dialogi. Wiadomo było że coś się stanie. A martwy ranger to byłby smaczek dla całego filmu, nie byłoby tak cukierkowo po całości. Czy zauważyliście Tommy'ego i Kim pod koniec filmu? Mrugnięcie okiem do starych fanów :D To było spoko i fajnie wiedzieć, że mimo upływu lat dobrze się trzymają :D