Z filmu wyziera ewidentna tęsknota za złotą epoką kina propagandowego mianowicie epoką stalinizmu. Nie ma tam jednak apoteozy ludzi czynu a przedstawione jest życie w szaro-burych barwach. Zarezerwowane jednak dla chadzających swoimi ścieżkami artystów, dla których niewątpliwie istniało coś większego, coś dla czego warto było żyć po swojemu, nie godząc się na spolegliwość wobec aparatu.
Można też interpretować ten film jako usprawiedliwienie dla artystów którym sprzeciwienie się aparatowi PRL-u nie wyszło i jednak ugięli się. W przeciwnym razie czekałby ich ciężki los jak to zostało ukazane w filmie.