Z filmu mamy dowiedzieć się jak bohater walczył z systemem. Czyli temat na czasie - kolejny wyklęty.
A Strzemiński to przecież artysta, ktoś więcej niż kombatant. Jego historia to świetny przyczynek do rozważań, czy artysta powinien zakładać rodzinę, brać odpowiedzialność za drugiego człowieka, mieć dzieci? Czy tylko powinien tworzyć, całkowicie oddać się sztuce, która nie znosi kompromisów? Czy artysta może być usprawiedliwiany, w imię sztuki, z wylewania swoich frustracji i agresji na swoich najbliższych?
Tragedia, jaką kończy się historia Strzemińskich mówi, że nie jeden, pędząc w artystycznym amoku, dochodzi do jakiegoś poziomu ludzkiego wynaturzenia, w którym już tylko kaftan może być pomocą.
Niestety Wajda świadomie rezygnuje z tych rozważań. Ponoć byłoby to ponad jego siły. Szkoda.
W sumie jednak najprościej zrobić film poprawny politycznie udowadniając, że nie każdy twórca musi walczyć.
Inna sprawa to mam wątpliwości, czy artysta zasługuje na apoteozę jego sztuki jeśli stosuje agresję i przemoc wobec najblizszych, nawet tak znaczący jak Strzemiński.
Dlaczego zakładasz, że film będzie apoteozą Strzemińskiego. Z góry wiesz, że będzie poprawny politycznie. Ja rozumiem Wajdę, nie chce kręcić dramatu rodzinnego. Sam mówi, że żeby zobrazować ich relacje małżeńskie, to scenariusz powinien napisać Dostojewski.
Chętnie bym zobaczyła film o życiu Strzemińskich, z pogłębionym
wątkiem psychologicznym. Czytałam trochę na ich temat, myślę,
że to by był dobry pomysł. Zresztą, zobaczymy jak w tym to wszystko
wyjdzie, może nie będzie tak źle.