Film z pewnością zasługuje na uwagę. Mówiąc szczerze, po mało znanym westernie (nawet Eastwooda) spodziewałem sie czegoś... gorszego. Film jest świetny. Śmiem twierdzić, że w ogóle jest jednym z tych najwazniejszych i najlepszych. Niezwykle klimatyczny z niezwykłym Eastwoodem. A do tego te pieśni... Czy zna ktos tytuł pierwszej piesni śpiewanej przez tłum przed egzekucją ? Byłbym wdzieczny za informację. I jeszcze jedno: Ted Post zaskoczył mnie po raz drugi:)
To pierwszy (i na tą chwile jedyny) film Teda Posta jaki miałem przyjemność zobaczyć. Dzieło robi wrażenie. Fabuła chwilami tajemnicza, bohater z wyrzutami sumienia, nic nie jest czarne ani białe, a wszystko ozdobione piękną muzyką Dominica Frontiera.
Moja ocena jest troszeczkę niższa bo niestety reżyserowi nie udało się utrzymać wysokiego poziomu. Brak było reżyserskiej intuicji i dobrego zamysłu na co szczególnie położyć nacisk. Ale ogólnie film warty obejrzenia, biorąc pod uwagę rok produkcji (1968) to niesamowite, że potrafi jeszcze przyciągnąć uwagę widza po 46 lat po premierze. Dużą ciekawostką były wyrzuty moralne bohatera aż do konkluzji jakim bezsensem jest zabijanie dla zemsty (a poniekąd i kara śmierci).
rzeczywiście film ma fajny klimacik...pioseneczka to oczywiście shall we gather at the river (wystarczylo tylko odrobine wsluchac sie w slowa :P)
lap pierwszego linka z googla: http://www.cyberhymnal.org/htm/s/w/swgatriv.htm
"Upiory przeszłości", bo równie dobrze tak brzmieć mógłby tytuł, to film jednocześnie dość wyjątkowy ale i nie do końca wybijający się ponad przeciętność. W przedstawionym świecie każdy posiada swojego upiora, przed którym albo ucieka, albo którego chce pojmać. Upiorem wzajemnie dla siebie są Cooper kontra członkowie bandy. Swoje upiory posiada Rachel. Nawet sędzia Fenton ma swoje - są nimi obawy przed tym, że jeśli sam nie wymierzy dostatecznie sprawiedliwości, to w około zapanuje niesprawiedliwość. Trudno jednak dojść do wniosku, czy jego metody przynoszą jakiś wyraźny skutek. Ze wszystkich w swoim postępowaniu najmądrzejsza najpierw okazuje się Rachel, która pogadza się wreszcie z przeszłością i przestaje się jej kurczowo trzymać. Cooperowi oraz sędziemu zajmuje to znacznie więcej czasu, ale pod koniec chyba oboje również od swoich "upiorów" się wyzwalają. Następuje to nie bez pewnych komplikacji, które ogląda się wcześniej przez niemal dwie godziny.
Film mija przyjemnie, lecz mógłby być bardziej dopracowany. Montaż i reżyseria nie specjalnie zachwycają. Muzyka przez pierwszą godzinę jest drętwa i źle wpasowana. Historia też zaskakująca w obrocie spraw nie jest, choć nie było nudno. Czuć ostatecznie nawet pewien osobliwy klimat. Jest przyzwoicie.