Ten film nie ma w sobie nic z mitów greckich. Nie ma tu opowieści o nadnaturalnych zdarzeniach czy heroizmie, tylko o małej wyspie bez króla, gdzie wszystko się wali, a król to żołnierz ze stresem pourazowym, który nie potrafił ot tak wrócić do domu. A jak już wrócił i się ujawnił, to zrobiło się krwawo, bardzo krwawo.
Ten film to bardziej dramat psychologiczny przypominający sztukę teatralną. Ja takie filmy lubię, a Ralph Fiennes i Juliette Binoche to aktorzy najwyższej klasy. Także moim zdaniem warto obejrzeć.