Pewnie dlatego, że nie ma tu obecnie modnych aktorów i nie jest to film na podstawie komiksu. Moja ukochana para europejskich aktorów. Z miłą chęcią zobaczę ten film.
Po pierwsze - mocno szkodzi sam tytuł. Jakby nie można było gdzieś dodać do niego "Odyseusz" czy "Odyseja" czy nawet "Itaka". Filmów o tytule "Return" jest miliard i sam zwrot jest mocno popularny, to jak pojawił się taki zwiastun, to już myślałem, że Fiennes też jak Neeson zaczął grać w niskobudżetowym badziewiu. Skojarzenia do "Absolution" nasuwają się same.
A sam film po prostu... jest. To rzetelne, przyziemne, nieco teatralne odwzorowanie ostatniego aktu Odyseji. Trochę mocniej zaakcentowano kwestię bezsensowności wojny i rzezi z nią związanej. Trochę to koliduje z doświadczeniami Odyseusza podczas powrotu, gdzie przez te ostatnie 10 lat zdecydowanie nie tylko zabijał, ale i inne okrucieństwa uświadczył czy trudności.
Finał jest nieco dziwny, przyśpieszony i załatwiony jedną rozmową. Postać syna jakoś tak jak pięść do nosa pasuje tu wszędzie i grana jest przez zbyt starego i zbyt białego aktora.
Ale Fiennes się zacnie wyżyłował i nawet jako żebrak ma tę mądrość i charyzmę, by iść za nim w ogień. Ale reszta nie do końca dowiozła. To przyzwoity film. I tyle.