to to miało niewiele wspólnego (jak większość ekranizacji Lovecrafta, niestety). Irytujący, teledyskowy montaż. Ale scena z Ardelią dzierżącą odciętą głowę i śpiewającą swoją rymowankę idąc szpitalnym korytarzem ma w sobie jakąś autentyczną poezję i urok. Naprawdę wrzyna się w pamięć, bo film oglądałam dobry rok temu. W sumie 6/10 (gł. dla powyższej sceny).