Owszem, same przesłania naprawdę są mądre i uniwersalne. Ale dlatego, że są mądre i uniwersalne chyba lepiej poczytać o tym dobrą książkę lub nawet pobuszować w necie. Sam film jest natomiast bardzo słaby. Infantylnie zrealizowany, nachalny, jednokolorowy. Wszystkie jest takie biało-czarne, że mdli kogoś bardziej rozwiniętego wewnętrznie. Dla mnie finałem oglądania była scena onanizowania i przypomniały mi się lekcje religii. Onanizm to zło. Wcześniej z niesmakiem patrzyłem na płytkość relacji i przejaskrawienie postaci. Zły mężczyzna. Dobra kobieta. Po co? Co kogo ma to nauczyć skoro świat nigdy tak nie wygląda? Ten film mówiąc o rzeczach na pewno wartościowych, robi w głowach więcej szkody niż pożytku. Są znacznie lepsze filmy o istocie związku, znacznie bardziej wysublimowane.