pierwszy wyrazić swoje zdanie na temat filmu, który okazał się świetnym debiutem pani Magdaleny Piekorz. Czytałem również książkę, pt. ,,Gnój'' i muszę stwierdzić, że w porównaniu do scenariusz zostało z niej około 20%, co nie znaczy, scenarzysta pozbawił film psychologicznej głębi, którą przedstawił w swej książce. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu w filmie porusza się tematy, na które ludzie rzadko zabierają głos. Np. scena w konfesjonale świetnie oddaje stan umysłu duchowieństwa, które wciąż utwierdza nas, że jest odpowiednią grupą ludzi powołanych do kształtowania naszych postaw i myśli. I jak to jest, że samotnie wychowujący dziecko ojciec, który nota bene wykonuje z drewna figury świętych postaci dla znajomego proboszcza, jest za razem więziennym (a raczej domowym) kapo, wymierzającym
bardzo bolesne kary swemu pierworodnemu? Jedną z odpowiedzi są pozory, w których żyją bohaterowie i to one utrudniają im okazywać i wyrażać najprostsze uczucia.
Największym zaskoczeniem była dla mnie gra Michała Żebrowskiego, po której przestałem widzieć w nim filmowego twardziela-amanta i dostrzegłem duży potencjał aktorski. Wyrażony np. w scenie seksualnego zbliżenia, w której ukazał nieporadność i wewnętrzny ból swego filmowego bohatera.
Zakończenie filmu (oby takich jak najwięcej kinie- każdym kinie) jest otwarte, tzn. że każdy z widzów może sam zdecydować, jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
Można jeszcze dużo powiedzieć o tym obrazie, dlatego czekam na spostrzeżenia i oceny innych.