"Pręgi" dla mnie są współczesnym mądrym polskim filmem. Problem jest narysowany grubą kreską, ale nie powiedziałabym, że wszystko przerysowano. Wręcz przeciwnie - to trzeba było pokazać ludziom. Genialna gra aktorów - zwłaszcza jana Frycza i Wacka Adamczyka. Żebrowski też jak najbardziej na tak, niektóre sceny z jego udziałem były świetne. Może w pewnych był troszkę teatralny, ale to nie szkodziło. Poza tym jego gra kojarzyła mi się z grą Frycza - to samo zachowanie, ruchy, mimika - wszystko mu wyszło. Był dokłądnie taki jak filmowy ojciec. Zakończenie otwarte - i dobrze, bo gdyby zasłodzili histria wydawałaby się nieprawdziwa. Gdyby zakończenie było pesymistyczne - możnaby pomyśleć, że dla skrzywdzonych ludzi nie ma ratunku. Przez to rzutowanie zachowań ojca w osobistym i dorosłym życiu Wojciecha zaczęłam się zastanawiać gdzie tak naprawdę kończy się i zaczyna nasze całkowicie indywidualne 'ja'.
W kinie niestety była część szczeniaków z gimnazjum, które nie umiały się zachować i przy wyjściu ktoś rzucił, że to najgorszy film jaki widział. Przykre, że ludzie kpią z takich spraw. Ale jednak odezwały się też głosy starszych ludzi, którzy uznali film za najlepszy. Gdyby takie polskie filmy wchodziły częściej do kin z wielką chęcią bym na nie chodziła. Teraz chcę przeczytać książkę.