książka na której podstawie zrobiono film świetna - nie wiem jak ocenicie Pręgi - zapraszam do oceny
Książka naprawdę jest genialna. Po pierwsze taka... śląska. Czuje się ducha kochanego Chorzowa. Pozatym świetnie napisana, ten styl jest niepowtarzalny. I przede wszystkim niezła historia TEGO domu i jego mieszkańców, całej rodziny K.
Film to całkiem inna historia, nie można go nazwać ekranizacją ksiązki, zupełnie zmieniony i wypaczony sens. Książka mogła być w tym przypadku zaledwie inspiracją. Przecież matka Wojtka w książce żyła, broniła go przed ojcem, dzieliła z synem ten los życia z psychopatą pod jednym dachem... A Wojtek nie miał w dorosłym życiu problemów z relacjami z ludźmi, nie powtarzał błędów rodziców...
Jak dla mnie nie ma co książki z filmem porównywać, jest to nawet bezprzedmiotowe moim zdaniem. Bo niewiele te dwa dzieła mają z sobą wspólnego. Nie mówię tym samym że film był zły, moja znajoma która nie czytała wcześniej książki zachwycała się nim. Mnie rozczarował bo chciałam zobaczyć ekranizację książki, i tego się spodziewałam .
Chyba w większości wypadków jest tak, że film w porównaniu do ksiązki wypada kiepsko. Faktycznie wiele pominięto i zmieniono.
Jeśli jednak oceniać film osobno, to nie był on zły.
książka lepsza, bo styl jest imponujący i ... no właściwie cóż dodać. lepsza i tyle. Jeśli chodzi o film to Frycz zupełnie nie pasował mi do tej roli
Oceniamy bez porównywania z książką, dla mnie to dwa różne twory :)
Nie chcę się rozpisywać, ale w książce cała ta przemoc Starego K. może być rozpatrywana inaczej, szerzej. W filmie to przemoc domowa, nic więcej, natomiast w utworze jest wiele odwołań do wojny, więc można w niej dostrzec sposób myślenia niektórych przedstawicieli tamtego pokolenia. Stary K. cały czas uważa, że młodzi są nic nie warci, bo niczego nie przeżyli i ogólnie za mało się ich bije. Dość osobliwe poglądy i jest o czym dyskutować.
Na marginesie - ja w ogóle nie rozumiem pewnego sposobu myślenia. Przykładowo Stary K. mówi, że on z rodzeństwem za nieposłuszeństwo klęczeli na grochu, po czym dodaje "jeszcze ty poklęczysz", innym razem, kiedy syn nie zjada żuru, mówi "jeszcze się nauczysz co to głód" lub coś w tym stylu. Czy to jest jakiś żal za swoje własne przeżycia i podświadome przelewanie goryczy na innych?
Bo dla bliskich osób zawsze chce się lepiej, a nie żeby doznali tego samego zła co my.
I wracając do tematu książka - film. Najgorsze co zrobili w filmie to jego druga połowa. Dobra dziewczyna pomaga niedobremu, przynajmniej pozornie, chłopcu i nagle on się w cudowny sposób zmienia, po czym żyją długo i szczęśliwie. Trochę to takie nie tego ;)