"Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje."
Nie sposób nie przypomnieć sobie tego fragmentu z Listu do Koryntian, kiedy ogląda się "Prawo pożądania". Ten film Almodovara zdaje się bowiem wyraźną polemiką z wizją miłości przedstawioną przez Pawła. U Pawłą miłość jest uczuciem altruistycznym, gdzie druga osoba, "TY", jest ważniejsza od "JA". Almodovar mówi coś wręcz przeciwnego. U niego miłość jest zjawiskiem totalnym jak cyklon, czy tsunami. Jest wszechogarniająca i zaborcza, nie pozostawiając miejsca na nic innego. Jednocześnie jest to uczucie jak najbardziej egocentryczne, liczy się "JA", liczy się samo przeżywanie miłości i (a może przede wszystkim) cierpienia związanego z nie odwzajemnianiem owej miłości. Druga osoba nie jest ważna, bohaterowie nie liczą się z ich uczuciami i pragnieniami. Co więcej w przypadku miłości drugiej osoby tak naprawdę nie ma. To fantazm, iluzja, obraz wyobrażony, który projektuje się na zewnątrz (jak w przypadku Antonia czy Pablo) lub pozostaje na wieki w pamięci (jak w przypadku siostry Pablo). Między miłością a pożądaniem u Almodovara nie ma praktycznie żadnej różnicy. Kiedy bohaterowie mówią kocham, to najczęściej wyznają swoje pożądanie. Kiedy pragną być pożądani, to w rzeczywistości szukają miłości. I jedno i drugie uczucie jest uczuciem totalnym, lecz przez to zawsze niosącym cierpienie. A jednak cierpienie to jest czymś cennym, czymś co pamiętać się będzie przez całe życie, co zawsze będzie ich i tylko ich.
Dla mnie "Prawo pożądania" to jeden z najciekawszych filmów Almodovara zrobiony w latach 80-tych. Warto mu się przyjrzeć bliżej, zwłaszcza jeśli chce się lepiej zrozumieć bohaterów "Złego wychowania".