Tworcow troche poniosla fantazja tworzac postac ''genialnego sheltona'' ktory bonda i inspektora Gadzeta bije na leb a szkoda bo w pewnym momencie z calkiem ciekawego filmu zaczyna sie go ogladac z przymruzeniem oka.
tak, z przymrużeniem, szkoda tylko, że film sam siebie bierze w 100% poważnie, a to tylko na maksa głupie hollywoodzkie g***o dla małp...