Foxx nigdy do moich ulubieńców nie należał, ale myślę, że zagrał nie najgorzej. Wciąż nie porywająco, ale nie najgorzej.
Gerard Butler za to jak zwykle mnie zachwycił. Choć oczywiście w jego stosunku nigdy nie byłam zbyt obiektywna. Nie mniej, widząc jego nazwisko w obsadzie zwykle nastawiam się na dobre kino - do tej pory jeszcze się nie zawiodłam.
Prawo zemsty to film zdecydowanie dobry. Pomimo, iż niektóre innowacyjne sposoby zabijania wydawały mi się po prostu niepotrzebnie skomplikowane... ale znowuż, gdyby takie nie były, pewnie nie można by uznać ich za oryginalne. Brakowało mi dokładnych ujęć, gdy poszczególne osoby umierały. W sumie gdy ktokolwiek umierał, ale starałam się przepowiedzieć sobie, że przecież to nie horror, więc nie mogli być zbyt hardcorowi. Nie bardzo działało...
Przez większą część filmu zadawałam sobie pytanie: Kto jest jego wspólnikiem? Obstawiałam blond prokuratorkę, jej tajemniczego chłopaka (swoją drogą, wciąż kurna nie wiem, KTO nim był!), a nawet samego Nicka (po Iluzji wydawało mi się to wręcz prawdopodobne), aż do sceny na cmentarzu. A później się wszystko wyklarowało. Muszę tutaj dać wielkiego plusa za niebanalny pomysł (a może nie tyle niebanalny, co bardzo zaskakujący widza). Ostatnio żaden film nie zaskoczył mnie końcówką tak bardzo (Iluzja była do bólu przewidywalna w końcówce, Strzelec rozczarował, a... w sumie to nie te tematy ;)). Miła odskocznia.
Clyde jako postać sama w sobie szybko zalazł mi za skórę. Łatwo było go polubić i niemal od samego początku mu kibicowałam. Byłam nawet nieco zasmucona jego losem, od początku, po sam koniec.
Świetne przedstawienie obrazu człowieka, który został złamany, któremu odebrano wszystko, co kochał, który nie miał dłużej niczego do stracenia, a jedyne emocje, które wciąż go napędzały oparami to wściekłość, tęsknota i żal. Dokonanie zemsty to jedno, i na tym skończyłoby się zapewne, gdyby chodziło o przeciętnego obywatela bez szkolenia i zmysłu strategicznego. Ale tak się złożyło, że Clyde je posiadał, więc zemsta została przesunięta na boczny tor i nagle gra toczyła się o dużo większą stawkę. Nie do końca kupuję wymówki typu "Dla większego dobra", ale nie przeszkadzało mi to za bardzo cieszyć się seansem.