Aktorstwo do bani. W tym filmie gra banda manekinów, przy czym "gra" to za dużo powiedziane...
Cała fabuła strasznie nieprawdopodobna!
Jeden zwykły człowiek przekopał się do więzienia i to na dodatek dokładnie do tej celi, w której go potem po aresztowaniu ulokowano?!
I od kiedy prokuratorzy włamują się do jakichś opuszczonych garaży, walą z pięści oskarżonych po twarzach i podkładają im bomby?
No i oczywiście żenująca, do bólu słodziutka ostatnia scena. Krótko mówiąc: hollywódzki happy end...
2/10.
No cóż.... Nie pierwszy raz spotykam się na filmwebie z przejawami chamstwa i prostactwa. Bo za takie uważam osoby, które nie przytaczając żadnych argumentów obrażają tych, którzy mają inne zdanie.
Każdy ma swój gust.
Jak dla mnie aktorstwo było tutaj ok. Fabuła nieprawdopodobna - nie oglądaj filmów w nich nie ma prawdopodobnych scenariuszy. (uogólniając). Oglądałeś w ogóle ten film? To nie był zwykły człowiek, planował wszystko od początku etc. piszesz bzdury jakbyś filmu nie widział. Ostatnia scena - co kto lubi. Film jako film akcji - ok 7/10 ////
To był zwykły człowiek. Miał żonę, dziecko, pracował sobie, a potem ni stąd ni zowąd wytrzasnął sobie jakieś elektroniczne zabaweczki, zaczął sobie kopać tunele pod strzeżonym więzieniem etc.
Tak to byl zwykly czlowiek i jak kazdy zrobilby wszystko by surowa kara spotkala morderce rodziny. Gdybys ogladal film, a nie "po lebkach" wiedzialbys, ze byl drobnym wynalazca i majsterkowiczem (20 patentow). Szkoda prowadzic dyskusji z osoba krytycznie nastawiana do filmu tylko z powodu tunelu pod strzezonym wiezieniem....
Nikt Ci nie każe. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie i swój gust. Mnie ten film zachwycił i już... Ty możesz mieć zupełnie inne zdanie i spoko. ;D
"Jeden zwykły człowiek przekopał się do więzienia i to na dodatek dokładnie do tej celi, w której go potem po aresztowaniu ulokowano?!"
Pozwolę się nie zgodzić. Człowiek bodajże przez 10 lat planował jak unieszkodliwić mordercę jego żony i córki. Jako że był masterkowiczem (jak to kolega wyżej wspomniał), miał małą fortunę dzięki opatentowaniu jakichś rzeczy. Przez dekadę podkopywał się do każdej izolatki i robił otwór, dlatego też tak zależało mu przenieść się do celi, w której była dziura (zabicie współwięźnia). Jak to się mówi, to była jego prywatna wojna.
Co do następnego oskarżenia- zgadzam się, w końcu to jest amerykański film, ale... Pan prokurator (Foxx) wiedział, że szykuje atak na budynek, więc musiał coś zrobić, a że to Hollywood: znalazł złoczyńcę i nie pozwolił do detonacji w owym miejscu.
Choć, subiektywnie mówiąc/pisząc, jest mi trochę szkoda Clyde'a, bo to on powinien wygrać, rozprawić się... Nie byłby to happy-end, ale wielu z nas by zadowolił. Po prostu mieszkańcy po drugiej stronie oceanu są przyzwyczajeni, że dobrzy wygrywają, a terroryści giną...
Przykra sprawa, ale dzięki temu możesz dwa razy zostać zaskoczony przez ten sam film ;)