Fabula filmu ciekawa, glowny bohater rowniez ciekawy osobnik (choc dziwnym jest, ze tak wyszkolony spec od zabijania dopiero po 10 latach sie msci, a wczesniej cale zycie ukrywa fakt bycia kim jest) no i glowny przeciwnik, reprezentujacy dobro prokurator, ktory w trakcie filmu nawraca sie na 'dobra' sciezke, taa... Jakze ten film bylby bardziej orginalny, gdyby inteligentniejsza postac tegoz na koncu wygrala jednak -.-. Jednak, dzieki iscie holly-kurwa-woodzkiej koncowce (z wielkim wybuchem i scena triumfu dobra, a jakze) film staje sie kolejna produkcja, ktora mimo wszystko, trzyma sie pierdolonych schematow i udowadnia, ze Ameryka potrafi spierdolic kazdy film jedna scena.
może nie zgodzę się w każdym punkcie, ale... dodam swoje 3 gr. (reszty nie trzeba).
- główny bohater. strateg, szachista - planuje kilka, czy kilkanaście ruchów do przodu, misterna intryga i... kupa, bo nie przewiduje, że ktoś odkryje jego dziuplę i tunel;
- prokurator. przykryty duży samochów terenowy nie wzbudza w nim podejrzeń, ale już drugie auto owszem, no i nawet "podnieśmy je" to takie jasne.
- jasne był to zły człowiek, mordował, mścił się, nie mogło się to skończyć inaczej? Punisher, Inside Man (tu bez zabijania) - a tu klops...
no dobra załóżmy, że przeżył i ... biorąc pod uwagę, że nie zabijał bandziorów tak jak to było w Punisher tylko niewinnych ludzi
Zgadzam się. Film ma spie**nr zakończenie. A to przekreśla cały film, który też nie jest zbyt "inteligentny". Film ukazuje jak kawał kut**a może triumfować razem ze swoim systemem. Film do obejrzenia na jeden raz. I o to pewnie chodziło jego twórcom.
taaa, złe zakończenie hollywoodzkim bajzlem, dobre też; wszystko zło to hollywood; tylko ze jakos hollywoodzkie filmy najlepsze są
To Twoja opinia, wedlug mnie, anglicy robia lepsze filmy od amerykanow, tylko, ze reklama amerykanskich jest ogromna, a o angielskich slyszy sie o wiele mniej. Tak wiec stwierdzenie, ze hollywood robi najlepsze filmy, to tylko Twoja opinia, ktora moglbys zatrzymac dla siebie.
czasami oczy musze przecierac bo mnie boli wasza glupota i naiwnosc
wg was to zakoczenie zostalo spartolone ?? wiec powinno byc takie jak
sobie to wyobrazaliscie i jak wyobrazaolo to sobie wlasnie 90%
publicznosci juz calkowicie skomercjalizowanej i pozbawionej krytycznej
oceny filmu na ogol ogladamy wlasnie to co dyktuje nam uniwersum w
hollywood jednak nie do konca oni sa winni a bezmyslni ludzie ktorzy od
kina juz nie potrzebuja niczego jak tylko prostej rozrywki osobiscie
sceptycznie podchodzilem do tego filmu sadzac iz bedzie to kolejna
pseudo hollywodzka szmira ale na szczescie okazalo sie ze film jednak
niesie ze sobą taki malutki plomyk szansy ze mozna "glupiemu albo nie,
mniej glupiemu spoleczenstwo" dac poza rozrywka jakies madre
przemyslenie (niestety sa one troche naciagane bo zeby do nich dotrzec
trzeba troche opuscic fenomenologiczne zamierzenia tworcow i na wlasna
reke pokusic sie o jaks interpretacje wg mnie zakonczenie jak
najbardziej udane troche nawet zalecialo ambitnoscia ze strony
scenarzystow jednak co z tego jak nawet taka proba wydaje sie byc w
dzisiejeszej kinematografi tylko syzyfowym zadaniem
ps jesli ktos sie spodziewal ze wyloze tutaj jak na talezu analize
zakonczenia to niech lepiej uzyje swoich szarych komorek;)
ps2 za bledy nie przepraszam amen
Większa część tego obrazu - bardzo dobra, aż za dobra, by nie zachodziły 'czarne' myśli w stylu: "kiedy go do ch... mieta spierdzielą?", i spierdzielili niemiłosiernie. Końcówka, a po niej pragnąłem tylko wejść na filmweb i potwierdzić kolor skóry reżysera. Szkoda, że nie pokazali Chestera, choć tego, że jest czarny jestem więcej niż pewien ;)
*SPOILER*
Białych obywateli, zajmujących poważniejsze stanowiska w miejskiej hierarchii, Gerard wytukł. Może się mylę, ale zero czarnoskórych ofiar [chyba, że kierowcy eksplodujących samochodów - lecz nie pokazali ;)]. Jeden z najinteligentniejszych zbrodniarzy[?] Ameryki rozszyfrowany i zgładzony przez dzielnego murzyna. Do tego dzielna czarna Pani burmistrz i przyszła gwiazda "Mam Talent" córka głównego afroamerykańskiego bohatera.
*KONIEC SPOILERA*
Film, ku pokrzepieniu serc - czarnych obywateli USA. Czyli, jak się okazało nie dla mnie :) Wśród murzyńskich filmomaniaków wywołał pewnie olbrzymie zadowolenie, u mnie natomiast - zażenowanie. Jedna wielka murzyńska propaganda.
6/10 za niektóre akcje i Gerarda.
PS. Rasizm nie ma tu nic do rzeczy. Takie są fakty, czy się to komuś podoba, czy nie.
popieram prawie w całej rozciągłości, wg mnie to już od połowy filmu zaczęło przebijać hollywoodzkie, za przeproszeniem, gówno. A mógłby być z tego taki dobry film...
Gdyby było hollywoodzkie to pół biedy ;) Końcówka dla mieszkańców Harlemu itp. ;)
Film nie ma złego zakończenia. Właśnie o to w tym chodzi, że wszyscy chcą jednego, zeby Clyde wygrał. SPOILER* Ale on juz wygrał w pewnym sensie, tak naprawde to Rice został najgorzej ukarany. Musi żyć ze wszystkimi wspomnieniami morderstw jego przyjaciół i współpracowników. Zrąbana psychika do końca życia, to jest dopiero koszmar i bedzie zawsze o tym pamiętał. Nie zaprzeczam, we mnie też obudziła się rządza krwi ;) ale na dobrą sprawę, co robiłby Clyde gdyby zabił również Rice? Jego życie byłoby puste i jałowe, ponadto żyłby ze świadomoscią tego, ze skrzywdził córkę i żonę Rice'a, coś co sam kochał (w pojęciu zona i dziecko- rodzina). Dlatego mimo że czułam pewien niedosyt, rozumiem ze tak musiało być :)
Nie wiem, za kogo się wypowiadasz? Ja w żadnym razie nie chciałam, by przeżył... I tak nie miał po co;P Wszyscy najbliżsi zeszli, przy pomocy sił trzecich, z tego łez padołu;]Nie podobało mi się jedno... Zabijanie, tak naprawdę, bogu ducha winnych ludzi, co wykonywali tylko swoją pracę... Co ze sprawą związani byli tyle, co nic. Za kogo ten człowiek się uważa, za Boga?
A początek zapowiadał się taki interesujący, naprawdę. Szkoda.
A może w pierwowzorze wcale tak nie miało być?:) Mam taką nadzieję, że kogoś ambicje tylko zblokowano, by film był bardziej kasiasty ;)
Film nie ma złego zakończenia. Właśnie o to w tym chodzi, że wszyscy chcą jednego, zeby Clyde wygrał. SPOILER* Ale on juz wygrał w pewnym sensie, tak naprawde to Rice został najgorzej ukarany. Musi żyć ze wszystkimi wspomnieniami morderstw jego przyjaciół i współpracowników. Zrąbana psychika do końca życia, to jest dopiero koszmar i bedzie zawsze o tym pamiętał. Nie zaprzeczam, we mnie też obudziła się rządza krwi ;) ale na dobrą sprawę, co robiłby Clyde gdyby zabił również Rice? Jego życie byłoby puste i jałowe, ponadto żyłby ze świadomoscią tego, ze skrzywdził córkę i żonę Rice'a, coś co sam kochał (w pojęciu zona i dziecko- rodzina). Dlatego mimo że czułam pewien niedosyt, rozumiem ze tak musiało być :)