Przyznaję - sam początek trąci myszką. Lecz od tego momentu do rozpoczęcia krucjaty jest świetnie.

Główny bohater wzbudza współczucie, identyfikujemy się z nim. Pierwsze akty zemsty są dla widza w pełni zrozumiałe i takie.. właściwe.
I nagle następuje załamanie.

Logika bohatera zaczyna niknąć, a irytujący przeciwnik (świetnie zagrany przez Foxxa) ku zdziwieniu gawiedzi nagle staje się wybitnie inteligentny i przebiegły.

Co dziwi - on, będący ogniskiem zapalnym całego filmu, wychodzi ze wszystkiego bez szwanku, podczas gdy giną osoby poczuwające się moralnie. Ogromny minus dla filmu.

To mógłbym jednak wybaczyć - zdarza się.
Samo zakończenie jednak - jest żenujące i nie warte wspominania.

Tak jak rzadko miałem okazję oglądać dobre filmy, tak ten wpisuje się w nieliczną kategorię dobrych produkcji, gdzie wszystko jest ok do 50% drogi filmu.
Scenarzyści mieli niezły pomysł, wywodzący się z żenującego początku, lecz mimo to się pogubili. Mieli fory, ponieważ od pierwszych sekund filmu publika była po stronie głównego bohatera. Jak zdolnym trzeba być by to spieprzyć?

Cóż. Trzeba być hollywoodzko zdolnym do tego.

Dobre role Butlera i Foxxa zostały zmarnowane miałkim finałem. A szkoda. Delikatna poprawka, brak błędów podkopujących budowany przez ponad godzinę intelekt protagonisty, kara dla bohatera Foxxa - mielibyśmy klasyk. A tak... mamy tylko kino niedzielne.