Wydaje mi się, że film najbardziej nie spodobał się starym dziadom, wychowanym na pierwszej części. Sam jako dzieciak oglądałem jedynkę, która wtedy była dla mnie jednym z najlepszych filmów akcji i - obok Obcego - doskonałym s-f. Teraz oglądam nowego Predatora, który podąża ścieżką wyznaczoną przez superbohaterskie kino Marvela - ma być dużo akcji, śmieszkowania, cholernie efektownie (to akurat nie wyszło, efekty są do dupy) i kolorowo.
Gdybym chciał surowego i dusznego kina akcji, to bym tego nie oglądał, bo już same trailery informowały, że "no sorry, ale nie te czasy, to ma się sprzedać, ma być dla każdego". Podszedłem z nastawieniem, że to typowy akcyjniak, opierający się na kultowej postaci. I się dobrze bawiłem.
Do starych dziadów: wyobraźcie sobie, że Predatorem jest Justin Bieber, a zobaczycie jak radosne to może być kino.
Tylko, że "Predator" to "Predator", a nie Marvel czy jakieś gówno z Disney Channel. To, że czasy się zmieniły, to nie znaczy, że wszystko musi być kalekie i upośledzone i naśladować płytkie kino super-hero czy seriale dla gimbazy.
Otóż to panie Goro, w punkt! Mimo że bardzo lubię uniwersum Marvela to nie porównujmy kina super-hero do horroru sci-fi z lat 80tych który został totalnie stłamszony przez modę XXI wieku.
Za Marvelem jakoś nie przepadam, ale jego uniwersum samo w sobie mnie nie razi - jeżeli ktoś je lubi, to szanuję, ale wkurza mnie, że każda seria, nawet reaktywowana po latach musi teraz być na modłę Marvela i nie można też nakręcić solowego filmu, tylko każdy musi być podwaliną/zapowiedzią jakiegoś uniwersum itd.