(straszna śmierć przez utopienie) z uśmiechem na ustach wskakiwali do basenu ? Rozumiem że jako dokładne klony mieli pełny umysł i wiedzę oryginału. Więc ?
- Cutter pocieszając Angiera opowiedział mu że utonięcie to łagodna śmierć - "... jak powrót do domu ..."
- o tym jak faktycznie wygląda ta śmierć dowiadywali się gdy klon już istniał i ten co przeżył nie znał tego doświadczenia więc robił to znowu
Tak, po pierwsze jeden z nich przeżyje, a przedstawienie się ukończy i ten który przeżyje (to nie ma znaczenia, obaj są przez chwilę tacy sami, więc są tą samą osobą przez chwilę) ukończy wspaniały występ. Po drugie Cutter powiedział na pogrzebie, że utopienie nie jest bolesne (jedynie na końcu powiedział Dantonowi, że skłamał).
"Powiedzcie mi dlaczego klony wiedząc dokładnie co ich czeka pod zapadnią"
To kopia jeden do jednego, nie można wskazać 'oryginału'. Minęło trochę czasu odkąd oglądałem film, ale z tego co zapamiętałem to proces 'kopiowania' odbywał się w chwili opuszczenia zapadni, a więc nie można jednoznacznie stwierdzić, że klony doskonale wiedzą co ich czeka, bo nie da się wskazać klona, oraz żaden z nich nie wie co go czeka.
Bo jako klon/oryginał (w zaleznosci od przyjętej wersji tego czy oryginał zginął po pierwszym przedstawieniu czy nie) sądził, że wyląduje w prestiżu. Tak czy siak ten ktory wychodził cało był idealna kopią Angiera/ Agnierem więc sądził, że ginie klon ,a jego przenosi.
Twoje rozwiązanie/założenie świadczyłoby o naiwności bohatera - "może to nie ja zginę tylko ten drugi"
bardziej podoba mi się wersja, że Angier ma świadomość że to on zginie a ten drugi przetrwa - ma to większy wydźwięk dramatyczny i psychologiczny - zabić siebie by dopełnić zemsty, zabić siebie ponownie.. i jeszcze raz ... i jeszcze raz... 100 razy ?
Tak tylko, że z tego co pamietam Angeir wypowiada w pewnym momencie zdanie "Nigdy nie wiem gdzie wyladuje czy w skrzyni czy w prestizu" (czy cos podobnego) czyli tak jakby sie obawial ale myslal ze ciagle laduje w prestizu... I tzn tak owszem Angier napewno miał swiadomosc ze po czesci zabija siebie bo tak traktował klony (w sumie to były nim)i to było to niby jego poswiecenie o ktorym mowi na koncu.
hehe co fakt to fakt ale gdyby brali pod uwage zaciecie sie jej wspomnieliby cos np mowiac ze moze nie zadzialac..
Sądze że klon, czy raczej replika nie ma świadomości tego, że jest repliką. Oba egzemplarze myślą, że są oryginałem, mają identyczną świadomość. Nie da się więc stwierdzić, czy ginie zawsze replika czy replika pojawia się w prestiżu. Wypowiadając się bohater wskazuje, że nigdy nie wie czy to on zginie następnym razem.
To bardzo ciekawy efekt. Podobno w przeciągu 7 lat komórki ciała człowieka całkowicie się wymieniają. Patrząc przez analogię to nasze ciało sprzed 7 lat już nie żyje, zginęło. To co zostało to tylko ta sama tożsamość - tak jak w prestiżu. Ten film ma wiele takich smaczków, dlatego uważam, że to arcydzieło.
ah wszystkie smaczki w tym filmie są BOSKIE , nawet te nie wyjaśnione do końca - sami musicie przyznać ahh
Miód malina film jak Angelina :D heh ;) zart
to były klony czlowieka ktory stał na zapadni, wiec nie miał swiadomosci tego jakto jest tonac w skrzyni, dlatego kazdy kolejny sklonowany byl tym 'przed zapadnia'. blizniacze osoby, daw oryginaly bym to okreslil, z ktorych jeden laduje w prestizu, a drugi (jak na sam koniec filmu powiedział Cutter) w agonii. ze sa to identyczne osoby, z identycznym stanem psychicznym, fizycznym i swiadomoscia swiadczy tez fakt, ze Angier zapytał Tesle ktory kapelusz jest tym wlasciwym, ktory jest jego, Tesla odpowiedzial: "kazdy".
jestem bardzo pozytywnie zaskoczony filmem. scenariusz, obsada, napiecie, naprawde bardzo dobrze. dalbym 8/10 ale za mile zaskoczenie dam 9/10.
Witam, w filmie jasno wynika, że pierwszy raz utopił się oryginał, a potem klony, albowiem maszyna kopiowała w daną lokacje, a nie przenosiła (np. kapelusz, nie znikał a były ich dziesiątki). zgodzę się, że klony nie były świadome, że są klonami, natomiast bohater pod koniec mógł stracić zmysły i wmawiać sobie, że jest cały czas oryginałem i że to klony się topią a jego 'cudownie przenosi'.
dziwi mnie że uważasz, że Angier mógł stracić zmysły. Całą sprawę z Bordenem doprowadził do końca, zastawił na niego pułapkę, cierpliwie czekał kilkadziesiąt przedstawień by ten w końcu wpadł, pozwolił go osądzić, odebrał mu dziecko i na koniec pozwolił mu zawisnąć...
Tak cierpliwy nie może być człowiek który stracił zmysły, którego zaprząta tylko czy ja wpadam do skrzyni czy mój to klon - to wszystko nie miało znaczenia, on wiedział że cokolwiek się dzieje z nim czy z nim jako klonem to warte jest osiągnięcia swojego celu - poświęcił siebie, a tworzenie klona to było tylko jak przejście przez drzwi, z jednej strony go już nie ma a pojawia się z drugiej, ale cel pozostaje ten sam...
Moment w którym Tesla, mówi, żeby nie zapomniał kapelusza, Angier się pyta, który jest jego, a on mu odpowiada, że WSZYSTKIE, teraz nie ma różnicy, który jest pierwowzorem, kolejny moment kiedy obaj chytaja za broń, obaj myśla tak samo, bowiem są identyczni i każdy uważa, że jest oryginałem. To oryginał się topi, (a może wcześniej został zastrzelony w czasie przygotowań do wystepu? to już nie ma znaczenia) dlatego wcześniej zapytal się Cuttera o marynarza, pyta jak się czuł gdy się topił, ten mu odpowida, że bardzo dobrze, podczas, gdy prawda jest taka, że odczuwał agonię, czego prestiż nie mógł wiedzieć, tylko ten, który skakał do wody, o tym wiedział, ale przecież nikt się nie interesuje tym, ktory znika pod scena... Na koniec Cutter mówi mu o tym, że wcale topienie nie jest takie "przyjemne"
Czemu ryzykował? Czemu się bał? To normalne, a jakby maszyna tym razem nie zadzialala? I sam stres, który towarzyszy temu, że on z własnej woli skacze, dla zemsty, aby udowodnić, że jest lepszym iluzjonista, chociaz nim nie był, ale kochał miny publicznosci i dlatego, że zazdroscil Bordenowi tego, że był szczesliwy i nienawidzil go za to co ten mu odebral... Obsesja go opętała i Angier właśnie takie "koszty" musiał ponieść, o których wczesniej mówił mu Tesla
Przepraszam, że tak chaotycznie, ale się spieszę ;)
Miał świadomość tego, że będzie dalej żył, przecież wszystko miał wyjaśnione i sam tego chciał, każdy klon myślał tak samo, był po prostu identyczny.
Pragnął tego od samego poczatku, przeciez wyraznie było to pokazane w tym filmie, ze jest gotowy na takie poswiecenie, bo dla niego liczył się "prestiż"
W/g mnie klon i oryginał w chwilę po kopiowaniu, są nieodróżnialne, nawet dla samych siebie nawzajem. Mają te same wspomnienia, tą samą świadomość (oddzielną ale identyczną), oraz identyczne ciało.
No dobra, mam 3 sprawy odnośnie tego co piszecie:
1. Pomiędzy występami był sobie "klon" kolejny, przygotowywał się, jadł itd. i wiedział o tym, że wieczorem pójdzie na scenę i się utopi, bo przecież, pod sceną pełno było zbiorników z ciałami kolejnych klonów. ;) Więc, moim zdaniem opcja jest taka, że albo właśnie ta chęć sprawdzenia czy rzeczywiście topiąc się jest tak pięknie, że spotka się z żoną itd., albo:
2. Maszyna kopiowała w taki sposób, że zostawał klon, a prawdziwego przenosiło :) I dlatego też bohater się mógł obawiać, że maszyna nie zadziała, wtedy zostałby nieprzeniesiony tylko by się utopił ;) (choć to był moim zdaniem już 1 klon, a dlaczego to zaraz wyjaśnię)
Tak ja to widzę ;) bardziej mi się realne wydaje ;) na końcu przed śmiercią mówi, że podjął ryzyko, ponieważ wchodząc pierwszy raz do maszyny, nie wiedział tego czy go przeniesie, czy to klon zostanie przeniesiony i wtedy to za pierwszym razem klon go zastrzelił ;) i ten klon podejmował to ryzyko za każdym razem i to był już on, ten co na końcu umiera ;)
3. Drugi bohater filmu, miał brata bliźniaka czy też był klonem :) Jeśli klonem, to klon zginął na stryczku, czy klon przeżył :)
Z góry dzięki za wszystkich próbujących rozwikłać tajemnicę tego filmu :)
1) rozpacz po żonie spowodowałaby, że zabiłby się raz, jej śmierć przestała być ważna, przegrała z chęcią zemsty za jej śmierć, za upokorzenia na scenie, za to że Bordem był lepszy
to zemsta go napędzała, topił się raz za razem i czekał na Bordena...
2) część osób tak uważa, ale bardziej przerażające, od zabijnia swoich klonów, jest zdolność człowieka do zabijania samego siebie, dzień po dniu, występ po występie - kilkadziesiat razy, tylko po to by się zemścić
nikt nie wie czy maszyna przenosiła przenosiła orginał czy nie - nie ma możliwości tego sprawdzić - można tylko przyjąć jedno z rozwiązań, oba są możliwe
3) a skąd biedny magik wziąłby klona, bo Angier sobie kupił
to był jego brat bliźniak, reszte opisałam wyżej... Myślę, że nie ma innej opcji...
Nie wiem czego się tu czepiać, wszystko w filmie jest wyjaśnione...
Teoretycznie jednak jest inna opcja - to mógł być klon, którego stworzył dzięki tej maszynie Tesli. W końcu to on napisał nazwisko Tesla na kartce i to miało wyjaśnić tajemnicę przeniesienia...
Co do kwestii - skąd by miał wziąć klona - może był królikiem doświadczalnym we wczesnych testach maszyny?
Moim zdaniem zawsze topił się oryginał (ten który stał na scenie i rozpoczynał sztuczkę), a przeżywał przeteleportowany klon. Przecież u Tesli widać wyraźnie, że oryginał (kapelusz, kot) zostaje na miejscu, a klon zostaje przeniesiony gdzieś dalej. Po to była tam zapadnie, bez niej Angier by po prostu został na swoim miejscu. A klony szły chętnie na śmierć, bo taki był po prostu plan. W końcu niczym się od siebie nie różniły, a każdy z nich myślał tak samo. A nie wiedziały jak to jest topić się, bo utopienie następowało po sklonowaniu.
Jak ja to widzę. Oryginalny Angier nigdy się nie utopił. Otóż Angier zawsze tworzył jednego klona po czym instruował go jak ma się zachowywać na scenie i to że są teraz partnerami w tej sztuczce więc klon nie miał pojęcia że zostanie utopiony. Maszyna która stała na scenie nie była tą maszyną do klonowania ale jej zmyślną kopią która miała za zadanie efektownie odwrócić uwagę od zapadni. Prawdziwy Angier czekał ukryty w górnej części teatru i wychodził w prestiżu dopełniając sztuczkę. Potem tworzył kolejnego klona i powtarzał całą akcję.
Ale na scenie wchodził do tej maszyny, która była włączona. Wydaje mi się, ze Angier nigdy do końca nie poznał metody jej działania. Moim zdaniem Twoja wersja nie pasuje :)
Po 1 gdyby Angier mial taki plan jak mowisz to po sklonowaniu jego klon posiadalby dokladnie takie same wspomnienia co pierwowzor. Klon nie musialby byc instrulowany. Klon wiedzialby co knuje pierwowzor gdyz on by knul to samo. Twoja teoria jest wiec bledna;p
Załóżmy więc że klony były w 100% identyczne w stosunku do oryginalnego Angiera. Posiadały jego umysł i wspomnienia dlaczego więc miałyby dać się topić ? A to że klony nie wiedziały że się utopią świadczy moim zdaniem całkowite przerażenie i zaskoczenie po wpadnięciu do zbiornika. Z drugiej może to była reakcja instynktowna ? Mi się moja wersja podoba bo jednak wolę myśleć że oryginał zginął od kuli a nie w zbiorniku.
filmy trzeba jednak oglądać uważnie, a nie robiąc jeszcze kilka rzeczy jednocześnie...
posiadały umysł i wspomnienia - tak, zgadza się, one właściwie były Angierem a Angier miał jeden cel - czekał na Bordena by się zemścić i każdy klon czuł to samo i to był piorytet (chociaż wg mnie to one same się topiły, a nie że dawały się topić)
dlaczego były przerażone po wpadnięciu do zbiornika - przypomnij sobie pogrzeb żony Angiera, co powiedział Cutter by go pocieszyć? Opowiedział historię o marynarzu który prawie utoną i opisał tą śmierć jako coś spokojnego "jak powrót do domu" a rzeczywistość w zbiorniku okazywała się inna...
ja wolę wersję że orginał zginął w zbiorniku, gdyż zabijanie siebie, raz za razem jest o wiele bardziej wyrafinowanre i przerażające niż zabijanie innych, nawet jeśli wyglądają jak on...
Dobrze wiem co Cutter powiedział Angierowi. Chyba zapominasz że ten wątek to głównie insynuacje na temat czegoś, czego udowodnić się nie da więc daj mi puścić wodze fantazji bez zgryźliwych uwag.
uwaga nie miała być zgryźliwa konkretnie w stosunku do Ciebie, to raczej stwierdzenie faktu, że wielu tzw widzów ogląda film gadając z kimś przez telefon, grając na komputerze itp a potem wygłaszają opinie że np.film nie miał klimatu
jeśli poczułeś się urażony - przepraszam
dlaczego bardziej podoba Ci się wersja, że pierwszy klon zabija innych - puść wodze fantazji ;)
Angierowi wydawało się, że za każdym razem jest teleportowany, ponieważ sklonowaniu ulegała również pamięć. Tak więc każdy klon pamiętał swoje przeniesienie, a reszta pamięci pochodziła od klonów. Innymi słowy podczas sztuczki powstawała nowa świadomość, a gasła stara.
Myślę, że źle rozumiecie słowo klon. Klon to dokładne odwzorowanie oryginału. Ciągle ten sam człowiek. Miał takie same przeżycia, cechy charakteru jak oryginał. I nie ważne czy to klon czy oryginał był zabijany, bo moim zdaniem na to samo wychodzi.
Ja zrozumiałem działanie maszyny Tesli następująco: oryginał był przenoszony w konkretne miejsce zaś na miejscu w maszynie zostawał klon. Przypomnijcie sobie scenę gdy Angier pierwszy raz odpala maszynę. Rysuje kółko na ziemi gdzie ma się pojawić klon (sam kładzie przy maszynie broń dla siebie) ale to on jako oryginał zostaje przeniesiony. Po przeniesieniu zrozumiał działanie maszyny ale klon zabija go. Oryginał jeszcze krzyczy: "Nie, nie, poczekaj, nie jestem..." co podkreśla ten fakt. Dopiero pierwszy klon Angiera zrozumiał jak działa maszyna i ją dalej wykorzystywał.
Potem podczas występów klon zostający na miejscu był topiony a "oryginał" (czyli pierwszy klon Angiera) pojawiał się w prestiżu. W momencie klonowania powstawała idealna kopia Angiera, stad pierwszy klon może i myślał naprawdę że jest Angierem (potwierdzałyby to słowa Tesli o kapeluszach: "Wszystkie są pańskie"). Jednak ludzka psychika jest słaba i klon nr 1 Angiera zawsze się bał czy przypadkiem nie wyląduje w pudle zamiast w prestiżu.
Co do tego że klony były świadome zagrożenia to nie zgadzam się. Ten klon nr 1 nie doświadczył śmierci w pudle z wodą a zatem nie mógł wiedzieć jak to jest być topionym. Natomiast wiedza o tym i zarazem jaźń gasła wraz z każdym utopionym klonem nr 2, nr 3, nr 4, itd.
Reasumując bo nie wiem czy zbyt nie zakręciłem swej wypowiedzi: oryginalny Angier zginął podczas pierwszej próby maszyny, potem podczas występów zastępował go i zawsze lądował w prestiżu jego pierwszy klon i to właśnie on został zabity na końcu przez Bordena.
...Oryginał jeszcze krzyczy: "Nie, nie, poczekaj, nie jestem..." co podkreśla ten fakt...
co czuje klon? wie że jest klonem? czy czuje się po prostu Angierem? więc co krzyknął by każdy Angier gdyby był wycelowany w niego pistolet trzymany przez takiego samego Angiera?
obawiam się że te słowa nie rozwiązują kwestii który Angier jest pierwowzorem a który nie - świadczą tylko o jego charakterze - nie chciał z nikim współpracować i z nikim się dzielić prestiżem... nawet ze sobą...
...Jednak ludzka psychika jest słaba i klon nr 1 Angiera zawsze się bał czy przypadkiem nie wyląduje w pudle zamiast w prestiżu...
skoro miał tak słabą psychikę to po co podejmował się zbiorowego mordu - 100 ofiar? dla jakiego celu? czy tylko po to by cudzymi rękoma zabić Bordena... wiele by sobie uprościł poprostu wynajmując zabójcę - był bogaty
przy założeniu, że nowy klon powstaje po za maszyną to te słowa mogły świadczyć że nie ma pewności że i tym razem maszyna zadziała, bo jeśli nie ... to on zginie
Z tym krzykiem to bardziej chodziło mi o to że tą sytuacją twórcy filmu wyraźnie zasugerowali że to oryginał został przeniesiony. Poza tym sugerują mi to ruchy i zachowanie obu Angierów. Ten zabity jakby był nieco bardziej zorientowany co nastąpiło. I ja tak interpretuję film po 3 seansach, no chyba ma do tego prawo, prawda? Co do samych słów to pewnie i klon i oryginał krzyknęliby to samo: "Nie zabijaj mnie!", ale tak naprawdę nie wiemy co Angier chciał krzyknąć. A tak nawiasem mówiąc to klon nr 1 zaraz po próbie maszyny zabił swój oryginał gdyż wiedział że inaczej Angier zabiłby go... Zadziałał instynkt samozachowawczy i na nim opieram swoją interpretację, że oryginał nie topiłby się dobrowolnie 100 razy, po prostu chciałby żyć, posiadał instynkt samozachowawczy który kazał mu strzelić do siebie samego. Dla mnie kupy sie nie trzyma dobrowolne topienie samego siebie i śmierć dla samego triku! Wierzę ze klon nr 1 chciał żyć a wiedział jak maszyna działa i jego ceną sumienia było tylko topienie niechcianego klona (skoro zabiło się sam oryginał czemu nie zabić 100 klonów)...
Co do psychiki to nie chodziło mi o to że jest niezdolny do mordu tylko o to że nigdy nie mógł być pewien czy coś pójdzie nie tak (w końcu to tylko maszyna) w trakcie teleportacji, że nagle maszyna pozostawi oryginał na miejscu a przeniesie klona. Co do celu działania Angiera jest całkiem jasny- zemsta na Bordenie i udowodnienie swojej wyższości (a właściwie swego triku) nad nim. Za wszelką cenę! Za cenę 100 zabitych klonów.
...Poza tym sugerują mi to ruchy i zachowanie obu Angierów. Ten zabity jakby był nieco bardziej zorientowany co nastąpiło...
w czym bardziej zorientowany? obaj byli tym samym Angierem, te samy przeżycia, cel, myśli i odczucia... więc w czym miałby być bardziej zorientowany?
...I ja tak interpretuję film po 3 seansach, no chyba ma do tego prawo, prawda?...
oczywiście, że masz prawo :)
ale nie zgadzam sie z tym, że "...twórcy filmu wyraźnie zasugerowali że to oryginał został przeniesiony...."
w zależności od tego jak działa maszyna mamy do wyboru dwie historie Angiera
jedna - która mi odpowiada, że maszyna wewnątrz siebie zostawia oryginał, przez co oryginał musi sam siebie zabić, potem robi to każdy kolejny klon, świadczy to o wielkiej determinacji i sile Angiera, oraz o jeszcze kilku bardzo ciekawych cechach...
druga - która odpowiada Tobie, że maszyna przenosi oryginał, przez co pierwszy klon podejmuje działania i zabija kolejne by osiągnąć swój cel
obie historie są możliwe i prawdopodobne, na dodatek słyszymy w filmie "czy patrzysz uważnie" i " że lubimy być "oszukiwani"...
twórcy filmu użyli, triku który pozwala widzowi wybrać rozwiązanie, jedno lub drugie, jest ono pryzmatem które zmienia sens i odbiór tego co następuje dalej, każde rozwiązanie jest dobre, każde niesie w sobie pewną myśl, każde zaspokoi inną część widzów, każde da odpowiedź na inne pytania... czy uważasz że Nolan, który tak chętnie bawi się widzem narzuciłby jedno jedyne rozwiązanie, to nie jest twórca który tworzy filmy po których masz wrażenie, że wszystko jest jasne i oczywiste... dlatego nikt nie wie jak działa maszyna, bo nie o to tu chodzi, to Ty decydujesz co chcesz zobaczyć... Nolan dał taką możliwość...
a co do instynktu samozachowawczego - jak trzeba być silnym, zdesperowanym i zdeterminowanym by podpalić siebie żywcem - a jest to chyba najgorszy rodzaj śmierci, lub być żywą bombą i wysadzić siebie razem z innymi, dlaczego żołnierze wychodzili z okopów narażając się na kule, dlaczego strażak wchodzi do płonącego budynku... instynkt samozachowawczy to silna rzecz, ale umysł jest silniejszy i potrafi go "ą" - dlatego nie zawsze można przewidzieć jak człowiek powinien się zachować ani jak się zachowa w danej sytuacji... i to jest właśnie fascynujące
Wg mnie oryginał nie był przenoszony przez maszynę. Widać to na próbie Tesli z kotem, który przecież nie zniknął. Maszyna tworzy klona w określonym miejscu. Tak więc przy próbie Angiera, to klon został zabity.
A jeśli chodzi o słowa Angiera "...nie wiedząc czy wyląduję w skrzyni, czy w prestiżu" to wydaje mi się, że traktował klona i oryginał jako jedną osobę. Jeśli coś by poszło nie tak, zginąłby nie pozostawiając klona. Nie ma żadnej różnicy między klonem,a oryginałem, więc prestiż klona byłby jednocześnie prestiżem oryginalnego Angiera.
Pokręcony film, tyle interpretacji ile widzów ;)
"...Poza tym sugerują mi to ruchy i zachowanie obu Angierów. Ten zabity jakby był nieco bardziej zorientowany co nastąpiło... ". No był bardziej zorientowany. O nowe doświadczenie - umieranie w skrzyni. O to jedno doświadczenie był bardziej zorientowany.
chodziło o scenę pierwszego eksperymentu gdy Angier z który pozostał w maszynie strzela do tego co pojawił się po za nią - więc nie ma mowy o doświadczeniu umierania w skrzyni
Myślę, że łatwiej pojąć zagadnienie, odrzucając słowa "klon", "kopia", a przyjąć, że maszyna tworzyła za każdym razem tego samego Angiera. Nie KOPIĘ, KLONA, tylko tą samą postać - ze wspomnieniami, uczuciami i celem.
A jedynej rzeczy, jakiej nie znał Angier, który wyłaniał się w prestiżu, (ciągle ten sam, nawet jeśli był w dwóch osobach) to umieranie w skrzyni. Wspomnienia Angiera nie zawierały umierania, bo Angier "odradzał się" przed własną śmiercią.
A co do teleportacji. Wcale jej nie było. Przecież była zapadnia w maszynie, z której to zapadni Angier wpadał do akwarium.
Zgadzam się z tym, że to nie były kopie i każdy uważał się za tego prawdziwego.
Wg mnie ten, który pojawiał się na scenie myślał: uff, ja żyję a mój klon się topi, a ten który był w skrzyni myślał: o cholera, mój klon jest na scenie a ja się utopię! I wydaje mi się, że on nie miał do końca pojęcia, jak to wszystko działa i nie rozumiał samej istoty powielania postaci w tej maszynie.