PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=123766}

Projekt Manhattan

Fat Man and Little Boy
6,7 2 033
oceny
6,7 10 1 2033
Projekt Manhattan
powrót do forum filmu Projekt Manhattan

Normalnie dałbym 9/10 ale jako, że średnia ocena jest mocno zaniżona (7)- daję 10/10. Film świetny, przydałoby się więcej produkcji tego typu- bazujących na faktach o takiej tematyce, to niezwykle interesujące.
Scena, w której John Cusack za pomocą śrubokręta ustala masę krytyczną materiału rozszczepialnego- jest doskonała. Czapki z głów przed Rolandem Joffé, lepszej roboty nikt by nie wykonał..to udźwiękowienie, ujęcia. Uzyskał niesamowity efekt, stworzył silnie udzielającą się widzowi atmosferę. Już dawno tak się nie wczułem oglądając film. Dalej działało to jeszcze intensywniej- kiedy górna połówka pokrywy berylowej zamknęła się, zawiało śmiertelnym strachem, szybkie zrzucenie jej ręką zanurzoną w błękitnej poświacie zjonizowanego powietrza i pewna śmierć bohatera Michael Merriman, którego grał John Cusack (a tak na prawdę, przytrafiło się to facetowi o imieniu Louis Slotin, nie wiem dlaczego wymyślono inne imię). Wyobrażam sobie, co mógł czuć ten człowiek, niemal to poczułem oglądając tę genialna scenę. Wściekły, zrozpaczony. "A może sobie palnąć w łeb, nie przecież jestem twardzielem, gdybym tylko mógł cofnąć czas, ciekawe jakie zmiany teraz zachodzą w moich komórkach, za ile godzin nie będę sobą, a za ile mnie nie będzie...".- zapewne tego rodzaju natłok tysiąca myśli, w potwornie ogromnym stresie.
W najlepszy z możliwych sposobów ukazano to wszystko, genialny reżyser, świetni aktorzy. Ten nerwowy, szybki chód przez szpitalny korytarz z fajką w ręce, ostatnie świadome spojrzenie na ukochana dziewczynę, ostatnie chwile przed ostrą agonią i zgonem, do końca twardziel. Utożsamianie siebie z tym bohaterem zachodzi automatycznie (przynajmniej ja tak miałem)

ocenił(a) film na 6
Blacksieges

Piszesz tylko i wyłącznie o tej jednej scenie, która fakt, była najlepsza w całym filmie. Reszta filmu już tak różowo nie wygląda. Dłużyzny i wątki miłosne powodowały znudzenie i zniecierpliwienie...

Blacksieges

myślę, że każdy naukowiec posiadający jego wiedzę na temat fizyki na jego miejscu by to zrobił w przeciwnym wypadku wszyscy by wyparowali czyli i tak był trupem czy by to zrobił czy nie, myślę, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę ale i tak szacun za testowanie przekroczenia masy krytycznej śrubokrętem hahaahah trzeba mu przyznać był hardkorem 21 Sv to chyba rekord świata, nawet w Czarnobylu nikt tyle nie przyjął...

ocenił(a) film na 7
Blacksieges

Widziałem ten film w wieku kilku lat z dziadkami. Pomimo upływu lat zapadła mi w pamięć między innymi ta scena. Nie tylko ta szybka i racjonalna reakcja, ale też późniejszy odruch - zatrzymać wszystkich na miejscach, kazać oznaczyć miejsca w których stali... Chwilę później ujęcie pomieszczenia ileś godzin później, z oznaczonymi odległościami i Cusack stwierdzający, że już po nim.

Film perełka, nie stracił po latach.

ocenił(a) film na 6
Craven

Szkoda tylko, że to fikcja. O tym, że Michael Merriman był postacią fikcyjną chyba nie muszę nikomu mówić. Pierwszy tego typu incydent miał miejsce nie tylko po pierwszym teście jądrowym, ale i po zrzuceniu dwóch bomb atomowym na Japonię. W rzeczywistości działania Daghliana (bo tak miała na nazwisko pierwsza ofiara incydentu tego typu) były znacznie bardziej chaotyczne - próbował bezskutecznie kopać w stół i dopiero po chwili zrzucił wszystko ręką. Tyle, że nie był to rdzeń podzielony na dwie części tylko specjalne cegiełki, które układał wokół niego. Dlatego też cała sytuacja bardziej przypominała drugi wypadek, który miał miejsce w 1946 z udziałem Slotina. To on lubił bawić się śrubokrętami. Tyle, że i tutaj film odbiega od faktycznych wydarzeń. Louis skutki promieniowania odczuł niemal natychmiast, zaś zaraz po opuszczeniu laboratorium zaczął gwałtownie wymiotować. Nie było więc miejsca na zimne kalkulacje i szacowanie kredą na tablicy, kto ucierpi a kto nie. Zresztą, w rzeczywistości w wyniku tego zdarzenia ucierpiały również inne osoby. I chociaż przeżyli (a przynajmniej nie umarli od razu), skutki odczuwali przez długie lata, szczególnie Graves, który stał najbliżej nieszczęśnika. W istocie więc lekkomyślność naukowca naraziła na utratę zdrowia innych i nieomal nie doprowadziła do znacznie większej katastrofy. Już wcześniej zwracano uwagę, że to co robi to igranie z ogniem (przypominam, że już wcześniej zdarzył się podobny incydent!). No i się doigrał. Film zaś nie tylko próbuje go wybielać, ale wręcz robi z niego bohatera. Nie jest to zresztą pierwsze dzieło, które tak zmienia narrację wydarzeń (patrz: Louis Saxl w książce Dextera Mastersa - The Accident z 1955). I oczywiście, w pewnym sensie Slotin uratował życie innych naukowców, a nawet poświęcił się, zakrywając materiał promieniotwórczy własnym ciałem. Tyle, że do tragedii doszło w wyniku jego beztroski i zuchwałości. To, że swój błąd przypłacił życiem, nie znaczy, że powinniśmy zmieniać historię.
Niestety, w całym filmie jest więcej takich kwiatków, więc absolutnie nie należy go traktować jako fabularyzowany dokument. To fikcja, zgodna z historią tylko w ogólności, i istotnie przekłamująca niektóre fakty.

ocenił(a) film na 10
Blacksieges

Pomyśleć, że przed sześcioma laty człowiek jeszcze miał czas udzielać się na tak zacnych forach.. Ach to były czasy

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones