O czym on jest? Pomijając fantastyczne zdjęcia, efekty to cała historia to taki kogel-mogel że trudno się w tym wszystkim połapać. Pierwsza scena zupełnie niezrozumiała. Co ona niby miała oznaczać? Po ilości interpretacji wnioskuję że nikt tego naprawdę nie wie. Wydaje mi się że to retrospekcja i nie chodzi tu o stworzenie życia na Ziemi tylko o zainfekowanie miejsc w którym żyją Stwórcy genomem Obcych. Stąd wzięły się potem te purchawki w następnej części i całkowity brak życia. Tyle że nie wiemy nawet w jakim miejscu to się dokonało. Pomysł ściągnięty trochę z serii Necroscop gdzie w ten sposób, z grzybów wyrosłych na mogile wąpierza, odradzały się nowe krwiopijce.
Potem nie wiadomo po co te potwory w ogóle powstały, po co walczą z ludźmi i Stwórcami ktorych też zabijały, po co ci Stwórcy w ogóle majstrowali przy nich przeciw komu tworzyli broń biologiczną, która najwyraźniej wymknęła się spod kontroli?
W ogóle ten scenariusz jest tak skopany że trudno znaleźć jakąś logikę w tym wszystkim. Tak jakby rozwijano mnóstwo wątków i nie próbowano powiązać ich w jakąś strukturę przyczynowo-skutkową a widz to niech sam dopasowuje sobie wytłumaczenie a dla reżysera było najważniejsze oszołomienie oglądającego efektami, werystycznym wykluwaniem się potworów i żeby widz trochę się przestraszył i wypluł kanapkę którą je przy oglądaniu.
Mnóstwo nierozwiniętych i niewytłumaczonych aluzji, filozofowanie o początkach, końcu życia i tym co jest po śmierci i w rezultacie całość to jakaś poszatkowana papka bez ładu i składu. Źle to się ogląda po prostu. Może mam trochę skrzywione podejście bo nie jestem fanem serii, ale zwiodłem się tym że ultraciekawy temat ancient aliens został zmarnowany tak naprawdę, no ale takie mamy czasy i takie kino. Zadziwiajace że ludzie którzy w latach 70 robili arcydzieła, mając dziś do dyspozycji bajeczne instrumenty i technologie robią słabe kino. Bez tych efektow komupterowych to już w ogóle byłaby porażka.