Film zdecydowanie lepszy od obcego. Wiem, wiem, zaraz zostanę ukamionowany ale... Obcy to typowa jadka, w Prometeuszu jest coś więcej. Skłania do myślenia, i tu jest chyba problem. Ludzie być może szli z nastawieniem, że jest to kolejny Obcy, odmóżdzający i pokazujacy rzeź niewiniątek.
Ja uwielbiam filmy, których nie ogląda się biernie. Filmy które zmuszają widza do myślenia, a więc moi drodzy pomyślcie trochę.
Jak dla mnie 8 na 10.
Dokładnie tak. Wszyscy się czepiają grotołaza, który mając mapę gubi się w małej jaskini, a przecież to METAFORA!!! To metafora współczesnego homo sapiens, który błądzi jak dziecko we mgle szukając, rzeczy o których nawet nie wie że są w zasięgu jego ręki. Scott mistrzowsko pokazał też degenerację współczesnych odhumanizowanych korporacji, które dysponując gigantycznymi pieniędzmi i tak zatrudniają idiotów. Jest tu też, w tej ponurej wizji promyk słońca. Takie korporacje muszą zniknąć prędzej czy później i świat znowu stanie się wolny. Szef korporacji Weyland umierając mówi: "Tam nie ma nic". I zaiste tam nie ma nic. Tylko wielka, bezbrzeżna jak kosmos pustka. Tylko trzeba POMYŚLEĆ. Ale najbardziej ujęła mnie scena w której pani Vickers i Janek nie zważając na czyhające wokół zło idą się "kochać". To wielki tryumf Scotta i wielki tryumf miłości! Jest to jednocześnie bezwzględne powiedzenie: RASIZMOWI STOP.
Mógłbym tak bez końca gdyż film jest tak głęboki jak Rów Mariański, ale ludzie wolą pluskać się w płytkim basenie.
Dokładnie kolego ten film ma w sobie ma mnóstwo metafor umiejętnie wplecionych w film.
jaja sobie robisz? sam sobie to wymyśliłeś człowieku. "tam nie ma nic" to mówi wszystko o filmie, no może poza zdjęciami
głęboki film? no żarty żarty. to jak z zakończeniem mass effecta 3. ludzie chcą żeby było z tego więcej niż naprawdę jest
Człowieku co ty brałeś. Ten film był tak płytki jak kałuża na Saharze. Najlepszą metaforą jest wiatr wiejący w skafandrze, jest metaforą tego że nawet gdy czujesz się bezpiecznie w korporacji to czyha na Ciebie niebezpieczeństwo.
Ten film to kompletna tragedia. A z Twojego posta wynika, że to coś jest na poziomie Lotu nad Kukułczym Gniazdem albo Mistrza i Małgorzaty.
Nie można przyrównywać Lotu nad kukułczym gniazdem do Prometeusza, bo...to dwa odmienne gatunki filmowe. Tak, jak Lot nad kukułczym gniazdem jest genialny w swojej nietypowej kategorii, tak Prometeusz jest dobry (tudzież niemal bardzo dobry) spełniając współczesne kryteria filmowe science-fiction. Poniekąd rozumiem i jednocześnie nie rozumiem tego biadolenia, utyskiwania, przelewanego żalu i rozczarowania gawiedzi. Wiadomo, że pozytywny entuzjazm, poparty ciekawymi argumentami jest zawsze bardziej mile widziany i nierzadko prowadzący do kulturalnych dyskusji.
Nie uważam Prometeusza za obraz lepszy od Obcego, chociaż są to filmy tego samego reżysera, z takim wyjątkiem, że do tego pierwszego (nie mylić z wcześniejszym) za scenariusz odpowiedzialna jest inna grupa osób (ludzie zawsze są uprzedzeni do nazwisk), czego wątpię by Scott nie przeanalizował wcześniej przed podjęciem wyzwania. Myślę po prostu, że trzeba dać szansę na rozwinięcie akcji, szczególnie jeśli chodzi o kontynuację. I przymknąć nieco oko na niektóre tak zwane niedorzeczności, typu spinacze na brzuchu.
Kolejna mocno poparta faktami opinia.
PS. Skończyłem studia kiedy gimnazjów jeszcze nie było dzidzia.
Skończyłeś studia, to mógłbyś chociaż wyczuć, że nie napisałem tego poważnie. To chyba widać. Film ma głębię Rowu Mariańskiego? Czy to można wziąć na poważnie?
Co to jest jadka?
Obcy część pierwsza to nie żadna rzeż,to kino SF w najlepszym wydaniu,napięcie,mroczna klaustrofobiczna atmosfera i genialna Elen Ripley która nie musi na oczach widzów wyjmować sobie z brzucha kalmara żeby uznać ją za silną filmową postać.
Nawet ci którym Promek się spodobał gubia sie w wymyslaniu coraz to nowszych tłumaczeń dotyczących lawiny niedorzeczności/nielogiczności w tym filmie.
Też jestem fanem Obcego, ale... to inna generacja filmów, możliwości technicznych i samego spojrzenia reżysera co jest możliwe a co nie? Dlaczego w pierwszym Obcym (i nie tylko) mamy statki kosmiczne latające do innych galaktyk, a załoga nie ma sprzętu potrafiącego namierzyć na statku "obcego"??? Błądzą, szukają... trochę dziwne, prawda? Zawsze jakieś kłopoty z łącznością itp...
Tylko po co rozpatrywać te filmy czepiając się nie wiadomo czego. Dla mnie Pierwszy Obcy był wyśmienitym filmem SF jak na tamte czasy, a Prometeusz jest znakomity dziś.
Nie ma powodu aby obrażać Obcego. Filmy faktycznie są różne ale stoją po jednej stronie barykady.
Jeśli ktoś pisze "jadka" zamiast jatka to znaczy, że nie ma elementarnej wiedzy na temat języka polskiego. Trudno takiemu człowiekowi wyrazić emocje przez napisanie dobrego, kompetentnego tekstu. Ktoś taki, po prostu od razu spalił wejście - czyli - falstarst na starcie. Moim zdaniem koniec dyskusji...
Widocznie nigdy nie widziałeś sportowców popełniających właśnie falstarst na starcie (biegacze), nic nie masz k..urwa do powiedzenia to siedź na dupie przed kompem i się k...urwa nie odzywaj!
"Falstart na starcie" to pleonazm. Błąd językowy. Falstart można popełnić tylko na starcie, więc "na starcie" nie powinno się dopisywać. Wystarcza sam "falstart".
Widziałeś kiedyś falstart na mecie? :-)
Ad rem: Poprawiasz kogoś samemu popełniając błędy. A gdy ktoś Ci go wypomina, to nie dość, że nie zauważasz, to jeszcze się niepotrzebnie obruszasz, sprowadzając dyskusję w okolice rynsztoka. Tak językowego, jak i mentalnego.
Nie, to spolszczenie, nie piszemy "Chopin" tylko "Szopen", sam sobie zaprzeczasz pisząc, że falstartu nie można popełnić na mecie. Napisałem, żeby uzmysłowić autorowi, że na początku popełnił kardynalny błąd. Dla mnie to koniec dyskusji.
Bełkot.
"Falstart" to nie spolszczenie tylko anglicyzm. Etymologia: fail start (na polski: zły początek).
Po Twojemu wychodzi więc "zły początek na starcie". Czyli typowy pleonazm. Masło maślane. Itd.
Napisałem, by uzmysłowić Ci, że popełniłeś kardynalny błąd.
Dla mnie typowym bełkotem są te wywody, masło maślane z rozgotowanym kalafiorem... Spójrz na post poniżej (Xerxo) i jeśli masz coś ciekawego do powiedzenia odnieś się do tekstu autora wątku.
Caly czas czekam, skoro nie mam pojęcia o polskim języku, na odniesienie się do tekstu autora wątku, mistrzu polskiego, co powiesz na słowo "jadka"? Co to może oznaczać, czy to "anglicyzm" czy może "pleonazm" (określenie, zdanie, w którym jedna część wypowiedzi zawiera te same treści, które występują w drugiej części, błąd logiczno-językowy), dla czytających a nie rozumiejących, jak np. "owner"?
Moim zamierzeniem nigdy nie było odniesienie się do tekstu autora wątku, w którym toczymy dysputę. To nadinterpretacja z Twojej strony. Mam nadzieję, że omyłkowa, a nie celowa.
Swoją wypowiedź zacząłem pod Twoim postem, a dotyczyła ona Twojej wypowiedzi. Tylko Twojej.
Jakoś troszku spuściłeś z tonu.. No to się stało, że się zesrało... Nagle spuściłeś z tonu, wiedziąc już, że nie masz racji?
Jakoś zabrakło ci argumentów, a tak na marginesie, jeśli masz więcej inteligencji niż Doda, to powinieneś od razu zdystansować się od takiego kretyna jak "owner", to ci nie służy (poparł cię , a jak że), wstyd, normalnie wstyd mój "interokturze".
W merytorycznej dyskusji argument służy poparciu tezy. Ja swoją już poparłem, a jeśli ktoś tego nie dostrzega, to niech nie obarcza mnie swoimi problemami.
Z kolei fakt poparcia mnie przez kogokolwiek nie wnosi niczego do dysputy; staje się jedynie indyferentnym skutkiem ubocznym kontrargumentacji jednej ze stron.
Ty zaś, uciekając się do klasycznej sofistyki dalekiś od erystycznego finału.
Mam nadzieję, że to dla Ciebie jasne.
Twój problerm polegan na tym, że poza słownictwem, którego poza mną nikt tutaj nie rozumie, nic nie wniosłeś nie do dysputy...
Kolego, skompromitowałeś się, WielkiBlekit ci to uświadomił, a ty dalej robisz z siebie idiotę. Porażka.
Nie jestem twoim kolegą, wróć do zeszytów chłopczyku, bo nawet nie wiesz o czym rozmawiamy. Zresztą z kim ja tu rozmawiam - z kimś komu dawno odpadły śrubki od piątej klepki? Idiotą gówniarzu to będziesz ty, jak zaliczysz egzaminu z gimnajzum...
Ty ty ty popatrz najpierw na jego datę urodzenia, którą ma w nicku i z szacunkiem do starszego. ;P
WielkiBłękicie jesteś WSPANIAŁY !!! Miło poczytać tą miażdżącą polemikę :)
świetna zabawa
Przykłady pleonazmu:
akwen wodny
cofać się do tyłu
błędna pomyłka
kontynuować dale
i jeszce trochę:
płyta CD,
numer PIN,
podatek VAT,
wirus HIV,
komputer PC,
to wszystko mniej więcej (mniej) na czym się znacie, gdzie jest tu określenie "falstart na starcie"? Tylko taki debil i kretyn jak "owner" nie może tego zrozumieć i pojąć i jak ten drugi, miał, jakoś "Wielki, coś tam"... To jakiś przerost nad formą...
Doskonała robota Rotmistrzu. Teraz do powyższych przykładów zastosuj sylogizm arystotelesowski (czyli podstawę logiki), a otrzymasz efekt, o którym mówimy i będziesz sam (tak, Ty sam!) mógł tworzyć coraz to nowe pleonazmy.
Pamiętaj jednak, że w dalszym ciągu będą one błędami logiczno-językowymi.
Doskonała polemika, WielkiBlekit'cie, acz z drobnymi uszczerbkami interpunkcyjnymi, których nie sposób przeoczyć. Człowiek uczy się codziennie i bardzo mi się podobają słowa, których użyłeś. Codziennie uczę się nowych słów angielskich, polskich bardzo rzadko. I nieistotne jest to, co kto myśli, że może pisałeś tak, by np. się dowartościować. Należy jednak pamiętać, że słowa to nie wszystko. W niektórych grupach społecznych należy używać takich słów, by być zrozumiałym, inaczej dialog będzie wyglądał trochę jak porozumienie między mrówką a bananem.
To, co ktoś myśli, istotnym jest niezwykle rzadko. Zwłaszcza w przypadku zupełnie anonimowych rozmówców z drugiej strony kabla. Oczywiście, o ile zdarzy się tak, że w ogóle będą w stanie myśleć.
Ciekawe spostrzeżenie, co do grup społecznych. Jednak traktowanie społeczeństwa z podziałem na grupy zakrawa o dyskryminację. Tu, w wirtualu, wszyscyśmy tacy sami. Ręce, mózgi i wikipedia. Niewłaściwym byłoby pochopne szufladkowanie kogoś jedynie po kilku postach, jakie udało mu się napisać. Po jednym dniu "znajomości" wciąż jest nazbyt dużo zmiennych, by przyjąć jakiś constans, na podstawie którego dookreślimy socjologiczną więź organiczną.
PS.: Sam chętnie pouczyłbym się innych języków, niestety wciąż nie zgłębiłem nawet jednego.
PPS.: Merci!
Po prostu nie wszyscy muszą być polonistami, by móc się z nimi dogadać. Ludzie są tego świadomi i nie jest dyskryminacją, w tym przypadku, moje stwierdzenie. Wręcz przeciwnie: ludzie, którzy nie zrozumieją Ciebie często właśnie będą sądzić, że to Ty jesteś inny. Zaszufladkowanie mogłoby w tym momencie dotyczyć jedynie znajomości lingwistycznych i związaną z nimi logiką budowania zdań. Co zresztą zauważyłem, w chwili, gdy nieświadomie oceniałeś pod tym względem swojego rozmówcę. :)
Ale wszyscy tu mają internet i dokładnie takie same warunki poznawcze. Jeśli ktoś nie chce korzystać, nie potrafi, a nie wynika to z ułomności fizycznej - nie mój problem. Rotmistrz w pewnym momencie wykazał się inwencją i wrzucił pleonazm w google. Inni też mogą. Ba! Mogą nawet wrzucać i inne słowa. To się nazywa poznanie.
Twoje twierdzenie nie jest dyskryminacją. Dyskryminacją jest sam podział - szufladkowanie. Ja stwierdziłem jedynie, że Rotmistrz nie zna podstaw językowych, a Ty wyciągnąłeś z tego wniosek, jakoby moim zdaniem nie znał rzadkich słów (?). W żadnej z wypowiedzi do Niego kierowanych nie czepiałem się szyku, budowy, wartości merytorycznej zdań. Raz stwierdziłem, że to co napisał jest bełkotliwe. Bo było. Ale to nie szuflada.
Szufladą jest ewentualne stwierdzenie, że używam za trudnych dla Niego (lub kogokolwiek innego, kogo nie znamy) słów.
Nie. Nie ująłem tego wystarczająco ściśle. Choć podświadomie tak to zabrzmiało, jak piszesz. Bliżej prawdy jest fakt, że wg mnie wytknąłeś błędy logiczno-językowe swojemu oponentowi, co zresztą ma swoje bezsprzeczne uzasadnienie widniejące w jego oświadczeniu, czyli pleonazmie, którego dokonał. Dlatego słusznym zabiegiem jest zastosowany przez Ciebie znak zapytania w nawiasie, sugerujący niepewność co do stanu moich myśli. Ludzie nie lubią, jak się o nich mówi w trzeciej osobie bez ich udziału (buduję sobie właśnie fundament do następnych zagadnień merytorycznych w tej całkiem erystycznej debacie), bo to również zakrawa na dyskryminację albo po prostu świadczy o tym, że osoba ta nie jest tymczasowo lub w ogóle zdolna do samodzielnej obrony. Jednakowoż, Rotmistrz sam ostentacyjnie skonstatował, że poza nim nikt nie rozumie znaczenia używanych przez Ciebie słów, a poza tym jest w pełni sprawny intelektualnie; nikt mu nie życzy odwrotnie.
Nie do końca odnajduję meritum Twojej wypowiedzi. Ale. Błędy wytknąłem, z niskich pobudek i zapewne pod wpływem. Niemniej nigdzie nie umniejszyłem Rotmistrzowi i do samego końca wierzyłem (wierzę) w jego sprężysty umysł. Bez jakiegokolwiek kategoryzowania jego osoby (to, podług mnie, naprawdę byłoby nie na miejscu). Wszak tylko on jest tu jednostką rozumną ( w co akurat nie uwierzyłem, ale zapewne winnym temu jest mój chwilowy sceptycyzm).
" Ludzie nie lubią, jak się o nich mówi w trzeciej osobie bez ich udziału "
Ja zaś nie lubię wątróbki. Tylko jakie to ma znaczenie? Jaką wartość? I czy przystoi nam wypowiadać się za innych? Proszę o wybaczenie, ale pachnie mi to frazesem.
Cóż, widocznie dlatego, że również byłem pod lekkim wpływem. Wyczuwając w całej rozmowie nutkę ironii, podchwyciłem i zacząłem się, po prostu, już bawić słowami. Tak, masz rację, nie wypada mówić za innych. Jednak pewna rzecz nie daje mi trochę spokoju, gdyż wyczuwam małą sprzeczność w Twych wypowiedziach, otóż postawiłeś wcześniej tezę, poniekąd kwestionując zdolności umysłowo-poznawcze (?) osób po drugiej stronie kabla: "Oczywiście, o ile zdarzy się tak, że w ogóle będą w stanie myśleć.", lecz później już uznałeś, że: "Tu, w wirtualu, wszyscyśmy tacy sami. Ręce, mózgi i wikipedia." Nie chciałbym się czepiać, ale nie podoba mi się to zestawienie zdań. Nie wnikam w szczegóły predyspozycyjne danych jednostek, bo nie znam się na statystykach, ale można by tu poniekąd zastosować sylogizm, niejako, że skoro wszyscy ludzie mają mózgi, a mózgi odpowiedzialne są m.in. za procesy myślowe człowieka, zatem każdy człowiek, czy tego chce czy nie, myśli.