Zastanawia mnie rozpiętość jakości filmów Scotta (zresztą założyłem taki temat na forum poświęconym reżyserowi) - jak można jednocześnie tworzyć arcydzieła (Blade Runner), a zarazem knoty (Prometeusz). Przypuszczałem, że to kwestia posuniętego wieku, ale może odpowiedź jest inna. Cytuję wypowiedź krytyka Arkadiusza Grzegorzka, znawcy kina SF:"Uważałem, że wiele kultowych, pomnikowych wręcz pozycji wygląda tak, a nie inaczej z przyczyn, które trudno przypisywać jakiemuś głębszemu zamysłowi, a bardziej serii losowych zdarzeń. Przykład pierwszy z brzegu: "Obcy - ósmy pasażer Nostromo" stworzony na bazie scenariusza o wiele mówiącym (w sensie intelektualnej próby) tytule "Gwiezdna bestia", z H.R. Gigerem zatrudnionym przez kompletny zbieg okoliczności,z aktorami, którzy bynajmniej nie byli pierwszymi wyborami Ridleya Scotta. Nie chodzi o odbieranie Scottowi zasług, ale gdy się studiuje jego biografię, można odnieść wrażenie, że faktor szczęśliwego przypadku (zmiany obsadowe last minute, współpracownicy narzucani przez studio lub inne wydarzenia zewnętrzne) był znaczący, ilekroć reżyser sięgał szczytów. Bez farciarskiego trafu Scott kręcił takie rzeczy jak "Czarny deszcz", "Legendę" czy "Robin Hooda". Tyczy to nie tylko jego. Ta prawidłowość odnosi się do większości "dużych" filmów (i odpowiada na pytanie, dlaczego Lucas, mając bez porównania większe możliwości w 1999 r. niż w 1977, popełnił "Mroczne widmo", a rzeczony Scott powtórzył się dość blado i nieciekawie w "Prometeuszu").
Ciekawa hipoteza tłumacząca rozpiętość jakości wykonań Scotta - raz przypadek mu sprzyjał, innym razem nie bardzo.
Być może rozpiętość jakości Scotta ma związek z wypaleniem zawodowym i upływającym czasem. W większości przypadków im film młodszy, tym gorszy, aż strach pomyśleć co będzie w Prometeuszu 2.
Tę hipotezę też biorę, oczywiście, pod uwagę. Mnie o wiele mocniej spędza sen z powiek zapowiadany projekt kontynuacji "Blade runnera".
Może wpływ na jego filmy ma obecna koniunktura filmowa. Obecnie najlepiej sprzedają się produkcje nastawiane na nastoletniego widza, więc w swoich filmach chce/jest zmuszony przemycać elementy, które dobrze są najlepiej opłacalne. Niestety, ale obecnie strona wizualna jest ważniejsza niż scenariusz, czy kreacje aktorów.
Zapytano kiedyś Hitchcocka o trzy najważniejsze rzeczy dotyczące produkcji filmowej. Po pierwsze - odrzekł - scenariusz, po drugie - scenariusz, po trzecie - scenariusz. Niech ktoś przypomni te słowa Scottowi.
http://stopklatka.pl/wiadomosci/-/19370185,tak-mogl-wygladac-prometeusz- Czytałeś ten artykuł?
Cóż, na pierwszy rzut oka byłyby tam niedorzeczności innego rodzaju. Niepokoją mnie w tym materiale trzy rzeczy - gość (scenarzysta!) w ogóle nie zajmuje się warstwą ideową filmu, jeno maziami, jak to będzie wyglądać itd. Po drugie, idea główna filmu wyszła z góry - czyli pominięcie Obcego to pomysł producentów, a nie Scotta, ten to pokornie zaakceptował. Po trzecie, nie będzie wersji reżyserskiej, Scott nie chce o tym słyszeć, bo "taki jest jego styl pracy". A ile było wersji "Blade Runnera"? Wygląda jakby umywał ręce i nie chciał mieć z tą produkcją nic wspólnego, co mnie nie dziwi. Ciekawe czy wyreżyseruje część drugą?
Mam nadzieję, że nie. Scott już od dłuższego czasu cierpi na jakąś niemoc twórczą. ‘’Robin Hood’’ był w mojej opinii słabym filmem. ‘’Adwokat’’, na co wskazują w sposób jednoznaczny oceny moich znajomych też jest chyba delikatnie rzecz ujmując niezbyt udaną produkcją. Obawiam się że już nigdy nie doczekamy się na prawdziwego wzlotu mistrza.
Niektóre gwiazdy świecą długo, inne nigdy się nie rozpalają, a jeszcze inne wypalają się w gwałtownych erupcjach i gasną. Ten ostatni to wypadek Scotta.
https://www.youtube.com/watch?v=RBaKqOMGPWc&feature=yout - Widziałeś ten filmik? Ja wczoraj wieczorem się z nim zetknąłem i oglądając niektóre sceny miałem naprawdę niezły ubaw.
Właściwie jest to streszczenie filmu - tu nie trzeba się napinać, by osiągnąć efekt komizmu ;)
No cóż - jak co do Legendy i fatalnego Robin Hooda się zgodzę - tak Black rain jakoś specjalnie bym się nie czepiał - bardzo przyzwoity sensacyjniak, nietypowy dla dla sir Ridleya - prędzej pasuje do stylu św. pamięci Tony'ego.
To był cytat. ja myślę, że Czarny deszcz legenda wcześniej i parę innych filmów to była opadająca faza wielkiego wzlotu - filmy ciągle niezłe, ale już niegenialne
W roku 2012 na ekranach kin pojawił się nawet hollywoodzki film Prometeusz Ridleya Scotta. Reklamowany był jako ekranizacja teorii szwajcarskiego pisarza hochsztaplera i pseudonaukowca Danikena. Aby zekranizowano jego hipotezy milioner współfinansował produkcję. Wiele pomysłów w filmie było oparte na hipotezach autora koncepcji wpływu istot pozaziemskich na życie ludzi w czasach przedhistorycznych tzw. paleoastronautyka . To bardzo wiele mówi, scenariusz powstał by oddać hołd biznesowej "twórczości" Danikena ? ;p
Raczej zaliczyłbym ten film do tego nurtu.
http://www.imdb.com/list/ls050422304/
Co do twojej oceny Prometeusza mniej więcej się zgadzam, ale kurczę ja osobiście UWIELBIAM "Czarny Deszcz". Klimat po prostu jak dla mnie wylewa się z ekranu, Matsuda jako Sato jest zaś doskonały. Sam ocenę może i wystawiłem zbyt dobrą(ale to przez to, że uwielbiam azjatyckie, zwłaszcza japońskie miasta z lat 80 i 90-tych. Uwielbiam nawet oglądać jakieś kiczowate filmy kopane dla samych widoczków. Japonia w Czarnym Deszczu dla mnie wygląda czarująco, nieomal wprost wyjęte jak z jakiegoś Blade Runnera - ogromne miasto zanurzone w nocy lecz oświetlone masą neonów - niestety ale dziś dla mnie japońskie miasta wyglądają za to dość odpychająco :<), ale bezsprzecznie uważam ten film za udany. Czy to arcydzieło? Nie, ale też chyba nie był kręcony z taką myślą. Jako taki akcyjniak/kryminał spisuje się znakomicie. Chciałbym, żeby teraz takie filmy powstawały ;)
Jak dla mnie "Czarny deszcz" scenograficznie był jakby powtórką z "Blade Runnera" - odbiciem mniej udanym.
Znałem kiedyś z forum oficjalnej witryny internetowej Platformy Obywatelskiej pewnego Adwokata i Żyda zamieszkałego w Oświęcimiu jak na ironie o nicku "stern". W temacie odnośnie "deregulacji zawodów", w tym zawodów prawniczych zabrałem głos proponując zastąpienie tak zwanej aplikacji, która jest oparta na nepotyzmie, kolesiostwie, korupcji, układach Państwową Szkoła kształcącą kadry prawnicze w zawodzie Radcy prawnego i Adwokata. Dostęp do niej miałby każdy absolwent WPiA z tytułem magistra. Jak ten Żyd "stern" się uwziął, to mu rady nie było. Jak on zaczął bluzgać, wyzywać, atakować, obrzucać inwektywami ad personam. Wymyślać niestworzone bajki science-fiction. A największą bezczelnością było, że identyczny temat założyłem na stronie (forum) mojej uczelni WPiA UŚ w Katowicach. Ta żydowinka wrzuciła w Google pierwszą frazę i wyskoczyła jej witryna naszego uczelnianego forum. Ten Żyd, był tak bezczelny , że się tam zarejestrował i zaczął tam bluzgać, ale był również na tyle żenujący i nieudolny w dodatku niekompetentny, grubiański i prymitywny, że domagał się wszczęcia postępowania dyscyplinarnego w stosunku do osoby która założyła ów temat. Jak na ironię miałem już odbyta aplikację sądową i złożony z wynikiem pozytywnym egzamin sadowy, a także zostałem wpisany na listę OIRP w Katowicach i wykonywałem zawód radcy prawnego. Ale widać, że ludzka bezczelność nie zna granic.I jak was tutaj drodzy ŻYDZI lubić?