SPOJLER SPOJLER SPOJLER SPOJLER SPOJLER SPOJLER SPOJLER SPOJLER SPOJLER SPOJLER
Dlaczego na samym końcu, Space Jockey który bez żadnego szwanku uniknął totalnej katastrofy statku pobiegł za tą laską zamiast pójśc do innego statku i odlecieć na Ziemię? Chciał ja zabić? Ale po co, skoro wczesniej wykazał się mega ignorancją do gatunku ludzkiego.
Może był humanofobem i zabijanie ludzi sprawiało mu wielką frajdę. A że rozwalono mu statek, wściekł się chłopak niewyobrażalnie i postanowił mordnąć pierwszą lepszą personę w pobliżu, by potem w spokoju móc doprowadzić do zagłady Ziemi. Nie dziękuj za pomoc.
To znaczy, nie zależało mu na tym, żeby dokonać celu jaki Space Jockeyowie sobie założyli i polecieć na Ziemię? Wolał gonić jakąś nic nie znaczącą istotkę,robaka dla niego wręcz, która i tak została by be szans gdyby SJ na tą Ziemię doleciał? Wiesz, że to naciągane co napisałeś?
W porządku. A dlaczego dwóch gostków co łazili w tunelu robili kici kici do potwora? Nawet mu rękę jeden wystawił. Przecież jeden był bardzo strachliwy i srał w gacie. Tez mi pomożesz.
ja wyłapałem jeszcze to, że po rozbiciu statku Jockeya, głowa Davida leży później w dokładnie takim samym miejscu jak przed katastrofą ;)
Wiesz, te nic nie znaczące istotki, robaki przed chwilą zniszczyły jego statek, więc powód był i to znaczący!
no ale przecież miał perspektywę rozpykania calej Ziemii, wzmocnioną do tego ideą jego rasy, która to planowała.
po co latać za jednym gostkiem jak można od razu rozwalić wszystkich? Poza tym, laska w niego nie walnęła, więc "zemsta" nie mogła być skierowana osobiście do niej, a właśnie do rasy. Bardzo, ale to bardzo to jest głupie tym bardziej, że Space Jockeye chwilę wczesniej zostali pokazani w bardzo aroganckiej estetyce.
Ale to był Space Jokey sumienny i chciał pozbyć się wszelkiego, nawet pozornie mało istotnego zagrożenia. Przecież Shaw przyczyniła się do zniszczenia jego statku; w filmie jest wiele niedociągnięć, więc możemy domyślić się iż twórcy sugerują, jakoby SJ mścił się na destrojerce swego spejs shipa.
A to Spec Jockey wiedział, że Shaw przyczyniła się do całego zniszczenia? Skąd? Przecież siedział wtedy za sterami statku.
Był istotą inteligenta i sobie to wydedukował - pozostałych członków załogi, którzy weszli do sterowni czy też na mostek, pozabijał. Uciekła tylko ona. Więc logiczne było to, że dała znać załodze Prometeusza o tym, co się stało i do czego dąży SJ. Zepsuła mu plan i się wkurzył.
Yup, przecież SJ jest istotą znacznie inteligentniejszą niż ludzie, w końcu to oni są naszymi stwórcami, którzy wedle wielu religii posiadają nadprzyrodzone zdolności.
W porządku. Ale dlaczego, skoro był istotą tak inteligentniejszą, nie wydedukował sobie, że tam gdzie pobiegł za tą laską (do kapsuły bezpieczeństwa) mogło kryć się 3-4 komandosów przyszykowanych i gotowych go w każdej chwili rozwalić?
Bo był pewien swojej siły? Jednym ruchem ręki zabijał człowieka. No i w chwili wściekłości nie kieruje nami tylko zdrowy rozsądek i wybieramy często inne rozwiązanie, niż wyjście najlepsze z logicznego punktu widzenia.
Aha, czyli jego najinteligentniejszość ustapiła tu miejsca potrzebie chwili ganiania za babą i ryzykowania na szwank ich całej dziejowej misji.
A od kiedy to inteligencja i bystrość nie mogą iść w parze z porywczością, nerwowością, agresją? Wydedukowanie tego, że Shaw przyczyniła się do ataku Prometeusza na jego statek to jedno. Jego chęć zemsty i usunięcia krnąbrnego człowieczka po wypadku - to drugie. Wg mnie obie te sytuacje są dość logiczne i spójne, nie wykluczają się.
A skąd wiecie, że on tam biegł żeby ją zabić? Może chciał ją zgwałcić - pewnie stwierdził, że przeleci dziewczynę, a potem dokończy misję mordowania ludzkości, w końcu po tylu latach bez seksu mogło go nieźle nosić ;-P
Skoro były tam inne statki, to ona mogła teoretycznie takim statkiem polecieć. Chciał wyeliminować zagrożenie a później wrócić do swojego niecnego planu. Jak zapewne zauważyłeś, jego podejrzenia były słuszne.
To jawne głupstwo ze strony scenarzysty, jedno z niedociągnięć, które składają się na porażkę filmu.
Jesteś pewien, że Elisabeth pozostałaby bez szans, gdyby ten zostawił ją w spokoju i poszedł do innego statku? A przedostatnią scenę może widziałeś, tę, w której wraz z Davidem odlatuje z LV-223? Czy było gdzieś jasno powiedziane, że gdyby Inżynier wsiadł do następnego statku i zaczął go uruchamiać, to nic by się w tym czasie nie stało? Czy Elisabeth niczego by w tym czasie nie zrobiła? Jako istota inteligentna i przesadnie przekonana o swojej wyższości nad innymi, Inżynier postanowił najpierw pozbyć się ostatniej żywej osoby, która mogłaby zagrozić w wykonaniu jego najważniejszego planu. Czy nadal wydaje Ci się to takie naciągane?
Co do drugiego pytania, to Fifield był najarany i wkręcił sobie złą fazę, a poza tym od początku wykazywał wielkie niezadowolenie i strach z powodu rzeczy dziejących się w miejscu, które odwiedzili. Jeżeli chodzi o Millburna, to czy wiesz, co to takiego pasja, z jaką wykonuje się rzeczy, do których czuje się, że jest się stworzonym? Millburn był biologiem i należy założyć, że nie wziął udziału w misji tylko ze względu na pieniądze, tak jak jego kolega z irokezem, lecz właśnie ze względu na zamiłowanie do poznawania organizmów żywych, do odkrywania zjawisk, z którymi nigdy wcześniej nie miał do czynienia, wykazał się brakiem zdrowego rozsądku i wyciągnął rękę do wężopodobnego stworzenia. Bardzo często jest tak, że ludzie ulegają emocjom i postępują irracjonalnie, mimo, iż zdają sobie sprawę, że ich poczynania mogą zagrozić ich bezpieczeństwu.
Jeżeli jeszcze coś wydaje Ci się w tym filmie nielogiczne czy naciągane, to pytaj śmiało, chętnie pomogę.
Hehe, ogólnie to bawi mnie troszkę jak ludzi próbują tłumaczyć tu wszelkie nielogiczności i idiotyczne sceny. Mam wrażenie, że gdyby nawet na niebie pojawił się konik Pony to i tak ktoś by to wytłumaczył. Hehe, fajna sprawa tak poczytać, tym bardziej jak ktoś zapętla sobie jeszcze w tych tłumaczeniach sznura. i jego wyjasnienie jeszcze potęguje nielogiczność danej sceny.
W pierwszym "wyjaśnieniu" to się zamotałeś, bo Space Jockey wcale nie zaczął gonić Elizabeth jak rozwalił ekipę (nie przejmował sie nią), a androida nie dobił tylko go olał. Także miał wyrąbane na to co robią tu ludzi, ilu ich jest, czy ktoś ucieka czy nie, czy żyje czy nie, co było dośc dobrze pokazane. Poza tym, skąd Space Jockey miałby wiedzieć, że Elizabeth jest "ostatnią żywą istotą" jak to napisałeś? Wiedział w ilu przylecieli, wiedział ile statków czeka na powierzchni? Skąd? Hę? On po prostu nagle postanowił zmienić zdanie i nie jak najszybciej odlecieć z planety tylko se ganiać w ciemno za nic nie znacząca kobietą.
A zaczął ją po prostu gonić tylko dlatego, że scenarzysta musiał doprowadzić do sytuacji, w której duzy facehugger będzie mógł zmierzyć się ze Space Jockeyem. Ot i zagadka rozwiązana. Na siłę na pałę.
Wiesz, tu nawet ni chodzi o dosłowność tych nielogicznych scen, a o czym sobie tak rozmawiamy. Tylko o to, że w perspektywie ukazania Spece Jockeyów istotami takimi jak zostały pokazane (dumne i aroganckie) te śmieszne sceny burzą charakter tychże istot, a przy tym powodują, że film wydaje się bardziej nijaki.
Hehe, o to chodzi, że nie są to wcale takie nielogiczności i idiotyczne sceny, jeżeli się trochę nad nimi zastanowić. Mnie bawi z kolei takie przyczepianie się do wszystkiego takich jak Ty, żeby tylko wytknąć filmowi rzekome nielogiczności, jakby nie wiem czemu miało to na dobrą sprawę służyć.
Z tego co pamiętam, to po rozbiciu się Prometeusza o statek Inżynierów, na powierzchni planety zostało tylko pomieszczenie awaryjne Meredith. To chyba oczywiste jest, że Inżynier chcąc wyeliminować ewentualnych niedobitków (nawet jeśli miałoby być ich więcej) będzie szedł właśnie tam, bo gdzie jeszcze mieliby się oni znajdować, w piramidzie? Jeśli nawet, to czy było gdzieś powiedziane, że gdyby załatwił Elisabeth, nie poszedłby gdzieś dalej, szukać innych ocalałych? Davida olał, bo jego głowa leżała oderwała od ciała, więc android w takim położeniu sam niewiele mógłby już wskórać. Co do Elisabeth, to nigdzie nie napisałem, że Inżynier zaczął gonić ją od razu po rozwaleniu pozostałych. Wtedy jeszcze nie doszło do zderzenia się obydwu statków, więc, choć mógł przewidzieć, że coś się stanie, wcale nie musiał (zaznaczam: nie musiał) od razu spodziewać się tego, że tak niekorzystnie dla niego potoczy się cała sytuacja.
W scenie na statku Inżynier może i był ukazany jako dumny i arogancki, ale czy nie miał powodu, by być takim, gdy zobaczył, jak zachowują się ludzie, po których być może spodziewał się zupełnie czego innego? I czy zawsze był tak arogancki?
Tak się zastanawiam, czy Ty jesteś w ogóle świadomy faktu, że jest to film Science Fiction, i że mnóstwo rzeczy w nim nie zostało wyjaśnionych po to właśnie, by ludzie zastanawiali się, dlaczego dana scena wyglądała tak, a nie inaczej? Zgadza się, jest w nim kilka elementów, które można by było poprowadzić inaczej. Ale czy scena, która nawet jeżeli wydaje się nie do końca sensowna, musi być powodem do takiego szczegółowego roztrząsania jej? Jeżeli coś takiego nie daje Ci spokoju podczas oglądania filmów SF, to może lepiej się odnajdziesz w klimatach fantasy czy filmach obyczajowych...
Nie będę się odnajdywał w klimatach obyczajowych, gdyż jest wystarczająco dużo filmów sc-fi, które nie zawierają nielogicznych scen. Niestety, Prometeusz nim nie jest.
A czepianie się rzekomych nielogiczności ma sens, gdyż logika jest pierwszym elementem, warunkiem, którą trzeba spełnić, żeby wejść na wyższy poziom i filmem np coś powiedzieć. By nakreślić głębokie sylwetki postaci, trzeba scenariusz napisać tak, by miał ręce i nogi. Tak było m.in. w "Łowcy androidów" i w "Obcym" i dlatego te filmy są klasyką, a "Prometeusz" zakurzy się na półce przeciętności. Chcesz się założyć, ze tak będzie? Tu nie trzeba wielkiej filozofii, by wiedzieć, że tak się stanie.
"Tak się zastanawiam, czy Ty jesteś w ogóle świadomy faktu, że jest to film Science Fiction, i że mnóstwo rzeczy w nim nie zostało wyjaśnionych po to właśnie, by ludzie zastanawiali się, dlaczego dana scena wyglądała tak, a nie inaczej"
Tak jak napisałem wcześniej. Każda scena filmu wpływa na jego charakter. Jeśli dwoje naukowców robi kici kici do nieznanej istoty to - pomijając już logiczność/nielogiczność sceny - jak to może wpłynąć na postrzeganie charakteru filmu? Jeśli widzę Space Jockeya goniącego za babą zamiast podjęcia dalszej próby spełnienia przerażającej misji, to automatycznie zmienia to ich postrzeganie z bezlitosnych, aroganckich i niezawodnych (co było pokazane podczas przebudzenia i wynikało również z tajemniczości we wcześniejszych filmach) w jakieś nie wiadomo co, które woli zadowalać się prywatną zemstą (tak stwierdzili Twoi koledzy), czy też - jak Ty piszesz - potrzebą wyczyszczenia wszystkiego co mogłoby zagrozić w tejże misji. Buta i ignorancja do ludzi, którą okazał w pomieszczeniu, a która wynikła z niegonienia laski i niedobicia niedobitków zamieniała się w docenienie wroga. Nawet jeśli wynikała z faktu, że ludzi zniszczyli mu statek to cały czar prysł, bo pokazał SJ jako istotę w ciągu chwili zmieniająca swoje podejście do rasy niższej (nienaturalność), a także istotę przegraną, a więc bezsilną.
Jeśli teraz ktos mnie spyta o moje wyobrażenie Space Jockeya - to pomyślę sobie - postać nijaka. Bo potężny inżynier, stworzyciel światów, ignorancka istota, która jednak biegała za babą, w sumie bez powodu. Pewien rodzaj kontrastu powoduje nijakość. Scott przyczynił się do nijakości postrzegania Space Jockeyów. Nawet jeśli uznam, że to wszystko miało ręce i nogi to było to nieciekawe.
Miał powód by ją ganiać - chęć zemsty. Pomszczenie zniszczenia swojego statku.
Co do Millburna - dlaczego nikt nie wpadnie na to, że to zwyczajnie mógł być głupi człowiek? Ot, tak zwyczajnie, bez instynktu samozachowawczego, nieostrożny? Ignorant, bez umiejętności przewidywania konsekwencji swoich nieostrożnych poczynań. Pamiętacie pierwszą scenę z jego udziałem? Siada jak gdyby nigdy nic przy stole z obcymi osobami, przedstawia się, zagaduje, jest rozchichrany i podniecony wyprawą, można rzec, że nawet za bardzo. Napaleniec. Więc może on po prostu miał taki charakter? Odkrywca, pcha się pierwszy, chętnie poznaje nowe, w szczególności gdy dotyczy jego dziedziny, czyli biologii.
Co do Millburna - i teraz wyobraź sobie, że masz kupę kasy, by zorganizować taką wyprawę. Wybierasz załogę... i oczywiście zabierasz ze sobą takiego pajaca... Dobrze myślę?
Przez jak długi czas widziałeś Inżyniera w tym filmie, by móc wydawać tak jednoznaczne opinie na temat rasy, której był przedstawicielem? 5 minut. I odnosisz się tylko do jednej sceny z końca filmu. Na początku też widzimy Inżyniera, który również jest dumny, ale jest też skłonny do poświęcenia własnego życia, aby dać początek innemu. Jak myślisz, dlaczego to zrobił? Czy w jego zachowaniu również widziałeś arogancję? Niczego tak naprawdę nie wiesz o tym, kim byli Inżynierowie, poza tym, co zobaczyłeś przez te pięć minut na ekranie i na podstawie tego myślisz, że posiadłeś już całą wiedzę na ich temat. Widząc, że Inżynier najpierw ignoruje bohaterkę, a potem biegnie, aby ją zabić, wyciągasz wniosek, że jest niekonsekwentny i nijaki. Jeżeli chęć zapobieżenia przez Inżyniera działaniom mającym pokrzyżować jego główne plany nazywasz zadowalaniem się jego prywatną misją, to niestety, ale to w Twoim rozumowaniu widzę brak logiki.
Nie będę się spierał, czy film za jakiś czas zostanie uznany za arcydzieło, czy nie, bo nie jest to wcale dla mnie ważne. Istotne jest to, że "Prometeusz" jest bardzo dobrze zrobionym filmem, czego nie zmienią nawet drobne nielogiczności, do których akurat wymienionych przez Ciebie scen bym nie zaliczył. Dziwi mnie natomiast, że próbujesz wytknąć temu filmowi jakieś błędy logiczne, a nie wspominasz słowa o tych występujących w "Obcym", którego przecież cenisz. Czyżbyś był przedstawicielem tej grupy znawców, którzy to uważają, że filmy Scotta sprzed trzydziestu lat są dziełami skończonymi i nie podlegają absolutnie żadnej krytyce? Mógłbyś być przynajmniej konsekwentny.
Widzę, że w przypadku sceny z Fifieldem, Millburnem i ich wężowatym przyjacielem uderzasz teraz z zupełnie innej mańki. Tylko nie wiem, po co. Czy przez zafascynowanie biologa obcą formą życia mam cały film odbierać w jakiś inny sposób? Film z powodu takiej sceny przestaje być dreszczowcem SF, a zaczyna być kiczowatą komedią, tak? Znów widzę tu brak konsekwencji i pewne zakłamanie, bo skoro uznałeś, że jednak zachowanie Millburna w takiej sytuacji było do zaakceptowania, to próbujesz doszukiwać się jakichś innych wad tej sceny, aby tylko dowieść, że nie miała ona sensu i wpływała negatywnie na cały obraz.
Nawet jeżeli by uznać, że tak jak twierdzisz, drobne błędy logiczne całkowicie rzutują na odbiór filmu, to takie błędy muszą się w nim przede wszystkim pojawić. Jak dla mnie, pełna charakterystyka bohatera, ocena motywów jego działania i ich zmienności, podczas gdy nic o nim nie wiesz, jest tylko subiektywną oceną, dyktowaną Twoimi osobistymi odczuciami i wyobrażeniami, które być może błędnie zostały Ci przez coś zasugerowane. Tak naprawdę za mało wiesz, żeby stwierdzać, że Inżynier był taki, jak sam go postrzegasz.
"Jak dla mnie, pełna charakterystyka bohatera, ocena motywów jego działania i ich zmienności, podczas gdy nic o nim nie wiesz, jest tylko subiektywną oceną,"
A czym ma być? Gdyby Scott nakręcił Space Jockeyów przychodzących z odsieczą na konikach Pony, to też byś wyszedł z założenia, że jest ok, bo przecież nic o nich nie wiedzielismy, więc koniki Pony jak najbardziej mogą być? Moje wyobrażenia nie sa do końca osobiste, myslę, że pokrywały się z oczekiwaniami wielu osób zainteresowanych tematyką, którzy teraz zreszta wyrażają dezaprobatę. I nie wmawiaj mi, że "wiem o Space Jockeyach wszystko" na podstawie 5 minut. Nigdzie nie stwierdziłem, że wiem wszystko i na takiej podstawie oceniam. Akurat w ich temacie Scott miał ogromne pole manewru pójścia w wielu kierunkach, ale stworzenie jakichś super szybkich skaczących jak ninja wojowników-osiłków (w dodatku za małych) niestety nie zbiegło się za bardzo z moimi oczekiwaniami, dokładnie w taki sam spośób w jaki nie zbiegło się z ich wizerunkiem ujeżdżających koniki Pony. A pewne rzeczy tu zoobowiązywaly, tym bardziej, że sam najpierw w Obcym stworzył poniekąd jakiś tajemniczy ich wizerunek. Nadal widze nie zrozumiałes, że za pomocą jednej sceny można kształtować całą estetykę filmu czy postaci. W tym wypadku sceny nie do końca sesnownej.
Wiesz, jeśli ktoś robi brutalny mroczny horror to nie wstawia tam śmiesznej sceny, choc była by ona w swiecie filmu możliwa, bo to zniszczyłoby cały charakter tego filmu. Jeśli biolog byłby zainteresowany obcą formą zycia, to neich to zainteresowanie wyrazi w inny sposób, a nie za pomocą tak idiotycznej (i nielogicznej) sceny, nie pasującej do charakteru takiego filmu. I nie uznałem, że jego zachowanie jest do zaakceptowanie. Napisałem "pomijając logiczność/nielogiczność" czyli innymi slowy "gdyby uznać za logiczną', co nie oznacza, że ją uznaję za logiczną.
Co do błędów logicznych, nie wiem, w "Obcym" nie widziałem żadnego, nie wiem o co Ci chodzi. W "Prometeuszu" zaś są i nie sa drobne jak to napisałeś. Pan Michał Walkiewicz w swojej recenzji napisał, że są wielkosci jaja strusiego i dlatego to on pisze dla Filmwebu, Filmu itp., a ja uważam go za autorytet.
Aha, wygląd i zachowanie Inżynierów z "Prometeusza" nie pokrywają się z Twoimi wcześniejszymi wyobrażeniami tych postaci, więc to czyni film nielogicznym... Może powinieneś napisać do Ridleya Scotta zażalenie, że nie zrobił filmu pod Twoje oczekiwania. A nie, przecież nie trafił też w gusta innych osób zainteresowanych tematyką. Ale skoro już wypowiadasz się za innych, to pamiętaj, że przy całej tej ilości osób niezadowolonych, większość jednak stanowią ci, którym film się podobał (patrz: oceny w serwisach filmowych; nie tylko na Filmwebie).
"A pewne rzeczy tu zoobowiązywaly, tym bardziej, że sam najpierw w Obcym stworzył poniekąd jakiś tajemniczy ich wizerunek."
- Do czego niby zobowiązywał fakt umieszczenia w "Obcym" skamieniałego Inżyniera w skafandrze, siedzącego za sterami statku kosmicznego? Do przedstawienia go w "Prometeuszu" dokładnie w taki sposób, jaki by odpowiadał oczekiwaniom Twoim i innych fanów? A jakie są to oczekiwania? Mnie się wydaje, że obraz Inżyniera ukazany w „Prometeuszu” świetnie nawiązuje klimatem do skamieniałego pilota z „Obcego”.
"Akurat w ich temacie Scott miał ogromne pole manewru pójścia w wielu kierunkach, ale stworzenie jakichś super szybkich skaczących jak ninja wojowników-osiłków (w dodatku za małych) niestety nie zbiegło się za bardzo z moimi oczekiwaniami"
- kolejny Błąd Scotta i spółki, że wymyślili napakowanych kolesi o białej skórze, która wygląda, jak odlana z sylikonu, w dodatku za małych(?), ale dlaczego mieliby być więksi? I w którym momencie filmu oni skakali jak wojownicy ninja? bo sobie tego nie przypominam. Scott i reszta wybrali jeden konkretny kierunek w tworzeniu postaci Inżynierów i efekt tego jednym się podoba, a innym nie i musisz się z tym pogodzić. Stworzyłby obcych o innym wyglądzie, to znów byłyby narzekania, że mają czułki, albo ich oczy są za bardzo wyłupiaste. Co do motywów działania - jest mnóstwo dróg interpretacji, dlaczego po przebudzeniu Inżynier zachował się tak, a nie inaczej. Ty wybrałeś najprostszą akurat dla siebie i niestety nie potrafisz jej zargumentować, tylko wyjeżdżasz z jakimiś konikami Pony, co jest trochę żenujące.
"Wiesz, jeśli ktoś robi brutalny mroczny horror to nie wstawia tam śmiesznej sceny, choc była by ona w swiecie filmu możliwa, bo to zniszczyłoby cały charakter tego filmu. Jeśli biolog byłby zainteresowany obcą formą zycia, to neich to zainteresowanie wyrazi w inny sposób, a nie za pomocą tak idiotycznej (i nielogicznej) sceny, nie pasującej do charakteru takiego filmu."
- Od kiedy to zabronione jest umieszczanie w horrorach jakichś humorystycznych, rozładowujących napięcie scen (pomijając fakt, że "Prometeusz" horrorem na pewno nie jest, no chyba, że ktoś odczuwa strach na widok stworzeń pokazanych w tym filmie)? Powiem Ci, że takie zabiegi świetnie wpływają na dynamizm akcji i niezwykle ją ubarwiają. Sprawiają, że film nie jest monotonny. Idąc Twoim tokiem rozumowania, nie wypada wprowadzać w komedii wątku czyjejś śmierci, albo w filmie akcji wątku romantycznego, bo to zabije całkowicie ich charakter, zgadza się?
To zdumiewające, że mimo, iż wytłumaczyłem Ci, czym mogło być spowodowane zachowanie Millburna, Ty wciąż łudzisz się, że owa scena była całkowicie pozbawiona sensu... Powiedz mi, czy propozycja Janka, by Meredith się z nim przespała nie psuło za bardzo charakteru tego filmu? Bo to w końcu nie jest film erotyczny, tylko "mroczny, brutalny horror". Janek grający na harmożce w takim razie też był nie na miejscu, bo to w końcu nie biografia czarnoskórego grajka, tylko "mroczny, brutalny horror", czyż nie?
A więc w "Ósmym pasarzerze Nostromo" nie widziałeś żadnych błędów logicznych... No to zacznijmy od sceny analogicznej do tej z "Promka", która tak Ci się nie spodobała. Pod koniec filmu Ripley uruchamia systemy mające wysadzić statek w powietrze. Gdy do wybuchu zostaje kilkadziesiąt sekund, ona przypomina sobie, że nie ma przy niej kotka, więc zamiast zadbać o własne życie i udać się czym prędzej do kapsuły ratowniczej, ta idzie szukać go po krętych korytarzach statku, wiedząc przecież, że kręci się po nich również obcy(!).
Inna "głupia" scena - także mająca sporo wspólnego z tą z "Prometeusza" - to ta, w której Kane odkrywa jaja na statku obcych i widząc, że jedno z nich się otwiera przystawia do niego głowę, żeby wprost na niego wyskoczył facehugger.
Zdaje się, że Ash od początku całej wyprawy wiedział o ukrytym jej celu i był odpowiedzialny za dostarczenie do firmy broni biologicznej, na którą "przypadkowo" mieli się natknąć na LV-426. Dlaczego, gdy Kane już leżał w ambulatorium z facehuggerem przyklejonym do twarzy, tamten nie pozabijał po kryjomu całej załogi, doprowadzając tym samym misję do skutku, tylko czekał, aż Ripley przejrzy jego plany i razem z czarnym go unieszkodliwi?
Mam wymieniać kolejne absurdy występujące w "Obcym"? Myślę, że te wystarczą, przynajmniej na tyle, aby uznać go za film nielogiczny i niewiarygodny. Mnie jednak takie sceny nie zrażają i nie wpływają zbytnio na całościowy odbiór obrazu. A dlaczego? Zauważ, że przynajmniej dwie ostatnie sytuacje warunkują dalszy przebieg akcji tego filmu. Gdyby na Kane'a nie skoczył facehugger, pozostali nie biegaliby z miotaczami po pokładzie za obcym przez pozostałe kilkadziesiąt minut. Gdyby Ash zabił wszystkich członków załogi, film za szybko by się skończył, a nasza Ripley nie została by bohaterką tak uwielbianą przez miliony fanów.
Możesz pogodzić się z tym, że Twojej uwadze umknęły tak nielogiczne elementy filmu, który przecież sam uznałeś za klasyka? Jak to w ogóle było możliwe, że nie zwróciłeś na nie uwagi?
A Pan Michał Walkiewicz to, rozumiem, jest jakimś bogiem? I argument, że pisze dla filmwebu ma go niby stawiać w lepszym świetle? Tak się składa, że czasem przeczytam jakąś recenzję lub artykuł z Filmwebu i zazwyczaj śmiać mi się chcę, jak widzę, czego to te pisarczyki nie wymyślą. Ja jak chcę obejrzeć jakiś film, to i tak go obejrzę i nie muszę wcale czytać tekstu, w którym recenzent słabo ocenia produkcję, w której coś mu nie podpasowało.
"Twoim tokiem rozumowania, nie wypada wprowadzać w komedii wątku czyjejś śmierci, albo w filmie akcji wątku romantycznego"
Wiesz co, naprawdę trudno z Toba dyskutować. Czemu Ty tak bierzesz to wszystko dosłownie? Nie chodzi mi o dosłowne wprowadzenie jakiechs scen. Chodzi mi o etstetykę sceny. Można wprowadzić smierć, jesli będzie ona śmieszną śmiercią (np. czarny humor). Możesz wprowadzić scenę podrywu jesli będzie ona zgodna z estetyką filmu (a nie np w stylu American Pie)
"Od kiedy to zabronione jest umieszczanie w horrorach jakichś humorystycznych, rozładowujących napięcie scen (pomijając fakt, że "Prometeusz" horrorem na pewno nie jest, no chyba, że ktoś odczuwa strach na widok stworzeń pokazanych w tym filmie)"
Nie jest zabronione, ale wprowadzenia śmiesznej sceny dla rozładowania atmosfery w horrorze robi się tylko chyba w filmach dla mas. Owszem, "Prometeusz" nie jest horrorem, ale nawiązuje do pewnej etstyki filmow przede wszystkim mrocznych i brutalnych. Sceny nielogiczne, o których rozmawiamy, swoją nielogicznością oddalają go nie tylko od tej estetyki, ale nawet od estetyki poważnego filmu sc-fi.
"w dodatku za małych(?), ale dlaczego mieliby być więksi?"
gdyż w pierwszej części "Obcego" SJ pokazany jest jako istota o wiele większa.
"i efekt tego jednym się podoba, a innym nie i musisz się z tym pogodzić"
Tak samo jak Space Jockeye na konikach Pony. Pewnie jednym by sie spodobały, drugim nie. Ciekawe tylko czy taki pomysł byś krytykował bo "nic o SJ nie wiedzielismy, więc Scott miał prawo wymyśleć takie coś". Tą częścią wypowiedzi zwracam uwagę, że Twoje główne argumenty sa dośc liche - to takie wyjaśnienei, jesli nadal nie rozumiesz aluzji do Pony.
Co do "Obcego", sceny z kotem nie pamiętam, scena z jajem właśnie doskonale podkreśla różnicę pomiędzy tym filmem a "Prometeuszem". Kane nie skacze przed potworem jak idiota wołając kici kici, Kane nie ma takich podstaw by się bardzo bać, bo nie ma tam żadnych rozerwanych ciał, a cel ich misji jest nieznany. Po trzecie Kane czuje się bezpieczny, bo nie ma widocznego żadnego zagrożenia, a nie może zakładać, że coś na niego zaraz skoczy z jaja i jeszcze rozbije mu kombinezon i zacznie go dusić. Kane czuje się relatywnie bezpieczny, podchodzi blisko bo myśli, że nawet jeśli pojawi się zagrożenie będzie w stanie szybko się wycofać. Zauważ, że atak tu jest kompletnie niespodziewany, w przeciwieństwie do Prometeusza. Zresztą nie może spodziewać się smiertelnego niebezpieczeństwa od jajka. Ta scena w sposób perfekcyjny oddaje zafascynowanie Obcym i jego tajemniczość i bynajmniej nie jest nielogiczna. Zachowanie gości z 'Prometeusza" jest diamtralnie inne. Skakanie jak głupki przed istotą, o której wiedzą, że może ich zabić, gdzie obok sa rozerwane ciała jakichs istot i gdzie jeszcze wcześniej srali ze strachu.
Co do androida. Postac Asha to najciekawsza (rownież psychologicznie ) postać w Obcym. Ash miał do wykonania pewne zadanie, ale był to jeden z pierwszych androidów w świecie Obcego i w dodatku wadliwy, co też odkryła Ripley i poruszała ta kwestię szeroko nawet w II części. Pamiętaj, że głownym celem nie było wybicie członków zalogi, ale dostarczenie obcej formy życia do korporacji. Nikt przy zdrowych umysłach nie mógłby się spodziewać, że sześć członków kompletnie nieuzbrojonego statku handlowego będzie w stanie podjąć walkę z Obcym (w gruncie rzeczy to nie byłi, zostali rozwaleni w drobny mak). Po co miałby Ash wykańczać członków zalogi, tym bardziej, że po przedostaniu się Obcego na Nostromo Ash studiował juz tą istotę i mógł zacząć zbierać o niej informację? I zapewne miał takie wytyczne od korporacji. To było bardziej sensowne niż zabijanie członków załogi.
Po prostu wymyśliłeś sobie niby ta nielogiczność na podstawie zakończenia filmu, a nie na podstawie założeń.
Co do Pana Michała Walkiewicza. Każdego można objechać tak jak Ty to zrobiłeś, ale jeśli napiszesz taką recenzję jak on i zaczniesz współpracowac chocby z gazetką szkolną, to uznam Twoją obiekcję za wartościową.
Oczywiście, że pomysł z konikami Pony bym skrytykował (mimo, że byłyby być może równie tajemnicze, co Inżynierowie), bo Pony są bohaterami dziecięcymi i nie pasują do takiego filmu, to przecież logiczne. Co do Inżynierów, którzy przecież wyglądają całkiem przekonująco, chodziło mi o to, że nie potrafisz powiązać ze sobą dwóch scen, tej z początku filmu oraz z końca, ani zastanowić się, co mogło się dziać między nimi (a przypuszczalnie oddzielały je tysiące, jak nie miliony lat), tylko wybierasz najprostszą drogę i w najwygodniejszy dla siebie sposób szydzisz sobie z zachowania ostatniego Inżyniera, jakbyś dokładnie poznał jego profil psychologiczny i wiedział, co go motywowało do takiego działania. Zdaje się, że kilku użytkowników podało już tu różne wersje, bardziej lub mniej poważnych sytuacji, które mogłyby skłonić go do podjęcia takiej decyzji i choć większość z tych opcji można by spokojnie uznać jako wystarczająco wiarygodne, to Ty z dziecięcym uporem dalej próbujesz wszystkim wcisnąć, że zachowanie Inżyniera było totalnie nielogiczne, bo nie trafiło w Twój gust. Tylko dlaczego nie potrafisz zrozumieć, że przed przebudzeniem Inżyniera, zanim załoga Prometeusza trafiła na LV-223, mogło mieć miejsce milion różnych wersji zdarzeń, a twórcy filmu celowo żadnej z nich nie pokazali?
"Nie jest zabronione, ale wprowadzenia śmiesznej sceny dla rozładowania atmosfery w horrorze robi się tylko chyba w filmach dla mas"
- Tego nawet nie skomentuję, bo "Prometeusz" rzeczywiście nie jest filmem dla mas, tylko dla grupki wybrańców...
W ogóle świetne zasady umieszczania takich a takich scen w takim a takim filmie; widzę, że na tym też znasz się najlepiej... Kurczę, szkoda, że Scott nie mógł skonsultować z Tobą tego, jak ma wyglądać jego film.
W "Obcym" zobaczyłeś skamieniałego Inżyniera przy sterach i stąd wysnułeś wniosek, że wszyscy Inżynierowie mają być od razu kolosami? I to jest właśnie dowód na to, że zasugerowawszy się jedną sceną stworzyłeś sobie jedną i skończoną wizję przedstawicieli tej rasy i wszystko, co w "Prometeuszu" miałoby wyglądać inaczej, będzie bee. Wiesz, chyba rozumiem Cię już całkowicie w tej kwestii. Tu nie chodzi o zarzucanie filmowi braku logiki, tylko o to, że zobaczyłeś coś totalnie innego, niż to, co spodziewałeś się zobaczyć.
Szkoda, że sceny z kotem nie pamiętasz, choć to dziwne, bo cała końcówka filmu kręciła się wokół tego wątku, ale cóż...
Co do Kane'a, to czy naprawdę nie miał powodu, żeby nie odczuwać żadnego zagrożenia? Przecież dostali z planety sygnał SOS, więc na pewno liczyli się z tym, że mogą się tam natknąć na coś niebezpiecznego. Widać zresztą było zaniepokojenie w zachowaniu każdego z członków załogi. Kane, nie dość, że postąpił głupio, zapuszczając się samemu do mrocznego pomieszczenia z jajami, to jeszcze, jak ostatni kretyn postanowił zajrzeć do środka jaja, którego nigdy wcześniej nigdzie nie widział, i które w dodatku zaczęło się otwierać, gdy ten się do niego zbliżał. No, to było rzeczywiście mądre. W przypadku Fifielda i Millburna, to nie skakali oni przed stworzeniem jak idioci, ani nie wołali do niego "kici kici" - po co takie przejaskrawianie? Fifield był ostro zestrachany i sam na pewno nie wyciągnąłby do niego ręki. Millburn (piszę Ci to po raz kolejny; może teraz w końcu załapiesz) zachował się jak jeden z wielu typowych naukowców z klapkami na oczach, którzy poza zamiłowaniem do swojego zawodu nie widzą świata, jaki jest wokół nich. To, że nie zachował żadnych środków ostrożności, prawdopodobnie sugerując się niewinnym wyglądem stworzenia, na pewno nie było rozsądne, ale nie należy stwierdzać, że niemożliwe. Wielu jemu podobnych ludzi zbagatelizowałoby narzucone im sposoby zachowania się w niebezpiecznej sytuacji z powodu przesadnego podekscytowania, czy przez błędne przekonanie o swoich umiejętnościach jako specjalistów w danej dziedzinie. Myślę, że Millburn też był święcie przekonany, że zdoła uniknąć ewentualnego ataku stworzenia, tak jak być może wiele razy wcześniej unikał ataków węży na Ziemi, które przypominały mu tego, którego spotkał na obcej planecie.
Co do rozerwanych ciał, to wcześniej ich wiek został oceniony na około 2000 lat, więc może po prostu naukowcy nie sądzili, że po tak długim czasie, coś złego może im się przytrafić, a tym bardziej ze strony niewinnie wyglądającego węża. Czego nie można powiedzieć o członkach załogi Nostromo, którzy odebrali sygnał SOS, oznaczający, że ktoś potrzebuje pomocy (i to być może z powodu jakiegoś poważnego zagrożenia).
Jeżeli chodzi o Asha, to jak wyeliminowanie wszystkich członków załogi miałoby mu przeszkodzić w przeprowadzaniu badań nad obcym stworzeniem? Jaki był sens wodzenia wszystkich za nosy, tym bardziej, że Ripley zaczęła w końcu coś podejrzewać, a ostatecznie doprowadziła do konfrontacji z nim, w wyniku której został unieszkodliwiony przez Murzyna i jego plany poszły na marne? A mógł przecież zwyczajnie wszystkich wyeliminować i spokojnie zająć się obcym. Zaś pomysł wykorzystany w filmie zupełnie bez sensu. Dziwi mnie, jak możesz tego nie widzieć.
Co do tematu Pana Michała Walkiewicza, to widzę tu typową reakcję zafascynowanego kimś człowieka na krytykę jego idola: "Skoro krytykujesz, to sam zrób to lepiej". Nie jestem recenzentem i nie muszę pisać recenzji, by ktoś mógł docenić moją pracę. Dla mnie subiektywna ocena filmu jakiegoś recenzenta nie jest wyznacznikiem jakości filmu. Wolę obejrzeć film i sam ocenić, jaki on jest. Tobie też proponuję włączyć w końcu samodzielne myślenie, a nie sugerować się tym, co przeczytasz w recenzji.
Ogólnie ten film jest dziwny i bez sensu ale może taki miał być? dla bez mózgich amerykańców.
Do wielu rzeczy w tym filmie można się przyczepić, końcówka mnie zadziwiła niby prometeusz miał na pokładzie 17 osób z tego co pamiętam, zginęło chyba 6 osób podczas całego filmu a gdy kapitan statku i jego 2 pomocników zdecydowało o tym by rozbić statek tylko szefowa się katapultowała a co z reszta załogi czyżby Ridley Scott zapomniał o nich???
Z całej załogi przeżyli tylko Elisabeth i David. Meredith, mimo, iż się katapultowała, chwilę później została zgnieciona przez toczący się statek Inżynierów. W momencie rozbicia się Prometeusza, zginęli znajdujący się na nim Janek i dwóch pilotów. Inżynier, chwilę po przebudzeniu załatwił Weylanda, Ford i żołnierza z karabinem. Hollowaya spaliła Meredith miotaczem. Millburna zabiło wężopodobne stworzenie, które weszło mu do gardła. Fifielda ostatecznie zabił Janek przejeżdżając po nim transporterem, a przynajmniej dwóch żołnierzy załatwił tamten, gdy zmutowany pojawił się przed wejściem do statku. Mamy 14 osób. Można przyjąć, że pozostałe trzy również zabił Fifield, podczas gdy ci do niego strzelali. Pamiętam, że któremuś wbił w plecy siekierę i nim rzucił. Na innego skoczył z pojazdu, więc ten pewnie też nie przeżył. Czy zostało pokazane czy nie, jak ginie jeden czy dwóch gości, myślę, że to nieistotne.
zgadzam się z autorem posta w 100%!!!! film durny a ludzie próbujący go tłumaczyć to bezmózgie istoty!!!!byłem na filmie z 3 lekarzami i dwoma prawniczkami , każdy z nas miał ubaw po kolana!!!ludzie obudźcie się
W takim razie dlaczego space jockey zginął w kapsule ratunkowej a nie za sterami z rozpruta klatka jak to było w ALIEN ?! to nie był ten statek czeka nasz jeszcze dalsza cześć historii ??
Więc dlaczego zamierzał zniszczyć Ziemię, proszę Szanownego Pana? Pozdrawiam serdecznie.
A może rzeczywiście sprzeciw Inżynierów przeciwko wszelkiego rodzaju zboczeniom ...z wiedzy Inżynierów,występujących jedynie na ziemi w całym wszechświecie spowodował ich gniew.Dawid w swojej estetyce jest jednak z lekka gejowski i oto mamy przyczynę urwania głowy)
Biorąc pod uwagę obecne tendencje, możemy spekulować odrodzenie Sodomy i Gomory w czasach przyszłych, proszę Pana. Zatem nie dziwi obrzydzenie na twarzy bladego Pana bez włosów. Pozdrawiam serdecznie.
Jeszcze raz wytłumaczę...homofobia z łaciny oznacza dosłownie "strach przed człowiekiem".I to słowo zostało mimo błędnego znaczenia wykorzystane dla potrzeb mniejszości seksualnych .
mimo to jest używane powszechnie w tym znaczeniu, zostało zatwierdzone przez radę języka polskiego, dlatego też użyłem sformułowania 'humanofob'.
ahahahha, a to musiał mieć opóźniony zapłon bo jak rozwalił całą ekipe to jej od razu nie zaczął gonić, lecz siadł za sterami i fru na Ziemię
I to jest najtrafniejsza odpowiedź. Poza tym mógł pomyśleć, że to ona stoi za zniszczeniem jego statku, więc zanim wsiadł w inny, żeby wyruszyć na ziemię chciał wyeliminować wszystkie zagrożenia.