Bohaterowie jacyś upośledzeni - sami pakują się w kłopoty na własne życzenie. "Naukowcy" nie potrafiący zadbać o najbardziej podstawowe środki bezpieczeństwa? Mało tego, widząc obcą formę życia... podchodzą ją pogłaskać. No, ręce opadają...
Nie są wyjaśnione motywy działania Davida. Niby jest robotem i mógł po prostu kierować się swoistą "ciekawością", no ale przydałoby się, żebyśmy poznali logikę, jaka przyświecała jego czynom. Chyba że było to wytłumaczone, ale mi umknęło.
Wszystko jest takie na pół gwizdka. Lecimy sobie w kosmos, lądujemy, badamy jakieś próbki (oczywiście wsadzając w nie łapy bez żadnych zabezpieczeń). Znajdujemy martwych Obcych. Ale do końca nie bardzo wiadomo, czemu oni zginęli. Znajdujemy żywego Obcego - a ten po prostu próbuje wszystkich zabić. Rola Weylanda, choć sprawiał wrażenie znaczącej postaci, ogranicza się do obudzenia się i wyzionięcia ducha dwie sceny później. Ogółem, rozwiązanie wszystkich wątków i zagadek filmu (poza tą główną, która pewnie będzie tematem sequelu) jest mocno rozczarowujące.