Myslalem, ze wersja rezyserska bedzie lepsza - mylilem sie. Moge wiec z czystm sumieniem napisac: najgorszy film Scotta - i to nie jest tylko gorszy, on jest beznadziejnie zly. Zamysl na opowiesc byl niezly, ale juz scenariusz, rezyseria to bezwarunkowe DNO. Pisze z czystym sumieniem - DNO. Co gorsza, nie tylko sprawy techniczne sa zle, ale i aktorstwo, a tego juz pojac nie moge. Aktorzy graja, a raczej udaja ze graja tak jakby to byl jakis idiotyczny serial - calkowicie bezplciowo, z taka "serialowa" szczegolna maniera - nie wiem jak to wyjasnic, ale du(p)ni aktorzy w ten mierny sposob staraja sie zawsze wywlywac pseudoemocje. Para glownych bohaterow po prostu irytuje amatorszczyzna przekazu, normalnie jak na akademii ku czci. Poziom ze-nu-ja-cy - casting zawalony z kretesem. Przez caly film ani razu (!) nie poczulem sie zaanazowany w to co sie dzialo na ekranie, rownie dobrze moglbym ogladac transmisje z opadow sniegu w Alpach. Nuda, wszechogarniajaca glupota scen i logiki scenariusza, idiotyczne, nienaturalne zachowania postaci, fatalne dialogi. DNO, DNO, DNO i szok patrzac na to kto ten film rezyserowal.
Plusy: dobrze zagrana postac androida (jedyna rola, ktora jakos sie bronila) i niezle zdjecia (zdjecia jako zdjecia, a nie efekty, bo te sa przecietne do bolu).
bogactwa mowa, blyskotliwych ripost, oryginalnych porownan, nowatorskich dialogow tu nie zauwazylem wiec w czym przejawiaja sie te genialne dialogii? dialogi byly poprostu zwyczajne bez rewelacji i nowatorstwa.
Praktycznie wszystko co mówił David było tak genialne, że wgniatało w fotel.
"Czyż nie każdy życzy śmierci swoim rodzicom?"
"Oglądałem twoje sny"
"- Dlaczego mnie stworzyliście?
- Bo mogliśmy.
- Co byś zrobił gdybyś to samo usłyszał od swoich stwórców?"
Miazga. A było tego więcej. Albo teksty Shaw które pod koniec krzyczała do Inżyniera. Czy "Tam nic nie ma." Weylanda. Ten film to całe zbiorowisko genialnych sentencji.
"Czyż nie każdy życzy śmierci swoim rodzicom?"- chyba tylko debil, co nie szanuje rodziców
"Oglądałem twoje sny"- też mi super zdanie
"- Dlaczego mnie stworzyliście?
- Bo mogliśmy.
- Co byś zrobił gdybyś to samo usłyszał od swoich stwórców?"- mało oryginalne
"Tam nic nie ma."- to też było
"Temperatura drastycznie spada, załóżcie hełmy i ogrzejcie się"
"Zawsze miałaś negatywny stosunek do życia"
"Panowie trzymajmy się razem"
"Ellie, nie, co ty robisz?"
Mógłbym tak wymieniać bez końca.
Kultowe dialogi, wejdą do języka potocznego.
No zajebiście, uważaj bo w Odyseji Kosmicznej czy Ojcu Chrzestnym absolutnie każde zdanie to mistrzostwo świata.
Nie, ale filmy te mają porządną fabułę, muzykę, a nie wszystko na odjeb, żeby zaspokoić fanów Aliena, co i tak nie wyszło.
Gdyby Goldsmith albo John Barry żyli to oni powinni zrobić muzykę. Może ma porządną fabułę, ale niczym nie zaskoczył. Prawie wszystko zostało pokazane w zwiastunach, klipach, materiałach z planu.
"Prawie wszystko zostało pokazane w zwiastunach, klipach, materiałach z planu."
Tu akurat masz trochę racji, nie powinni byli tak dużo pokazywać. Co nie zmienia faktu, że ja gdy szedłem na seans czułem się jakbym już film widział, a i tak zaskoczył mnie w wielu momentach i genialnie się na nim bawiłem.
Przede wszystkim to, że film będzie tak dobry, że będzie miał taki klimat i że będzie tak trzymał w napięciu. No i że będzie tak obrzydliwy.
Obrzydliwy? Mówisz poważnie?
Chyba, jako maniak zombiaków, jestem skrzywiony.
Toż to się kwalifikuje pod PG13 max.
Eee? W życiu nie widziałem żadnego filmu z zombiakami, który byłby bardziej obrzydliwy niż Prometeusz. Prawdziwa groza nie polega na wylewaniu hektolitrów sztucznej krwi i kilogramów flaków, ale na umiejętnej reżyserii i umiejętności wykorzystania tych elementów. Scott pokazał, że jest w tym mistrzem, młodzi reżyserzy biorący się za horrory powinni się od niego uczyć.
Okej. Czyli obrzydliwość czy groza? Mnie się zawsze wydawało, że obrzydliwość = widok flaków w zbliżeniu, groza = ciemny pokój i coś miękkiego, lepkiego pod nogami, może flaki?!. hm.
Prometeusz jest zarówno obrzydliwy jak i straszny, przez cały czas trzyma w napięciu, można powiedzieć, że jest horrorem idealnym, bo ledwo da się usiedzieć w fotelu. Współczesne horrory nie oferują ani obrzydliwości, ani strachu, ani napięcia, są co najwyżej zabawne.
Scott jest mistrzem i nie zapominam o tym. Ale między mną i Prometeuszem nie zaiskrzyło. Może innym razem.
Trochę na to liczę. Oglądając Prometeusza miałem wrażenie, że brakuje z godzinę kluczowego materiału. To samo było z Królestwem Niebieskim.
Pewnie tak, ale Streitenfeldowi udało się stworzyć niezły klimat motywem przewodnim. Nawiązania do klasyki przyzwoite.
Hehehehe, średnio lubię i ojca i odyseję, za to w fight clubie każde zdanie jest koszące.
Szkoda, że Twoja wypowiedź jest całkowicie bezwartościowa. Zapytasz dlaczego? Odpowiem: przejrzałem Twoje oceny filmów. Wiele gniotów oceniłeś jako arcydzieła filmowe wszechczasów - ocena 10, niestety takie ocenianie filmów jest bezwartościowe....
Do tego wszystkiego dorzuciłbym wyobrażenie Scotta o kilkuletniej misji w kosmosie. Brak lekarzy, prawdziwych najemników, naukowców świadomych wagi wydarzenia. Bohaterowie to zbieranina przypadkowych leszczy, wrogo do siebie i do misji nastawionych. Rozumiem, że za sto lat, kilkuletnie podróże w czarną d*pę kosmosu będą chlebem powszednim i każdy kto chce zarobić (irytujący geolog z irokezem) załapie się na najważniejszą wyprawę ludzkości. Z tego co pamiętam w Aliens (tak wiem, inna seria) wysłali oddział Marines, tutaj mamy oddział przedszkolaków. Wiem, że to były inne okoliczności, ale Prometeusz miał odkryć inną, potencjalnie potężniejszą cywilizację. Wypadało zabrać ze sobą coś więcej niż miotacz ognia.
W skrócie: "Znaleźliśmy ślady obcej cywilizacji na ziemi! Wskazują, że ta cywilizacja pochodzi z tego księżyca tej planety! Lecimy na ten księżyc 2 lata! Znaleźliśmy ślady cywilizacji i trupy obcych istot, ale nie ma z kim pogadać... lipa...Trzeba zachlać i wracać do domu"
Naukowcy...
Żadnego ksenobiologa czy kogoś będącego wstanie nawiązać kontakt.Plus Weyland z prośbą"możecie coś zrobić żebym nie wykitował...i może jakąś operacje plastyczną".Doborowy skład)))))))))))))
Kolejna polska super gwiazda światowej sławy wypowiedziała się na temat "miernego" filmu. Panie dasz mi autograf?
Bardzo się cieszę z tego powodu. Wasza krytyka jest żałosna. Jeżeli tacy z was wielcy znawcy to polecam wam nakręcenie lepszego filmu niż Prometeusz.
Ale żeś polecił)))Ja nie produkuję filmów.Ja je oglądam i oceniam.Czego nie rozumiesz?
Szanuję oczywiście Twoje zdanie, wszytko jest kwestią subiektywnego odbioru, ja jednak oceniam ten film trochę pozytywniej. Zgodzę się, że powiela on swoją fabułą pewien schemat (bardzo kojarzył mi się z Alienem), co faktycznie mogło zostać negatywnie odebrane a mnie się właśnie ten zamysł podobał. Uważam również, że gdyby pominąć wykonanie, to chyba każdy zgodzi się, że głębszy sens - sam pomysł, skłania do pewnych refleksji. Wreszcie zakończenie, według mnie genialnie splata się z serią Alienów - ciekawie po tylu latach zobaczyć genezę, pierwsze etapy rewolucji Obcego ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Mi się wydaje że to jest tylko luźne nawiązanie do sagi obcy. Ten Deacon z zakończenia prometeusza nie jest powiązany z xenomorphami z filmów alien. Statek z filmu Ósmy pasażer nostromo razem z jajami rozbił się miliony lat przed akcją filmu Prometeusz. Alieny istniały dużo wcześniej a ten z zakończenia promka to po prostu jeden z rodzajów.