Przecież film do bólu powiela stare "szablony" z filmu Stanleya Kubricka "2001: Odyseja Kosmiczna" który de facto też nie jest filmem samoistnym ze względu na zakończenie i otwarcie obligatoryjnej furtki do sequela.
1. Nieznajomość załogi o kierunku i celu misji.
2. Zabicie załogi przez sztuczną inteligencję, nieomylnego komputera HAL-9000
3. Wyskok z kapsuły bez hełmu.
4. Brak zakończenia w pełnym tego słowa znaczeniu.
5. Niewyjaśniona tajemnica Monolitu a tu mamy Czarną Maź.
6. Nawiązania do początku powstania gatunku homo sapiens i życia po życiu.
Sam Scott w zapowiedziach powiedział, że w Prometeuszu inspirował się swoim ulubionym filmem sf 2001: Odyseją Kosmiczną (a może nawiązywał?). Ja bym dodał też (o ile to było celowe) charakteryzację Pearca przypominającą starego Dawida w zakończeniu Odysei, co było już przegięciem (wygląda zbyt oldschoolowo).