Jak w temacie. Fabuła jest dosyć prosta - najpierw sekwencja z tym dużym ludkiem i
wodospadem - a potem właściwa linia wydarzeń: przylatują, eksplorują, walczą, próbują uciec,
większość ginie, ktoś tam ucieka a dalej nie wiadomo co. Ale widzę wyraźnie, że Scott chce
powiedzieć coś więcej niż tylko to co widać na ekranie pod postacią efektów specjalnych.

Film przypomina mi "odyseję kosmiczną" (elementy takie jak: sekwencja wstępna, relacja
człowiek-maszyna i wiele filozoficznych zagadnień). Ale "Prometeusz" wydaje mi się dużo
słabszy. Głównie dlatego, że nie wiem o co tak naprawdę chodzi w tym filmie. Oglądam go bez
znajomości "Obcego" na pamieć, nie jestem znawcą sci-fi (wolę raczej filmy "o normalnych
ludziach" ;) ). Nie wiedząc czym/kim był ten stworek-inżynier co to z niego wylazł potem obcy,
nie wiedząc gdzie trafi dr Shaw, nie wiedząc wielu innych rzeczy czuję, że zmarnowałem 2h
swojego życia. W 2h można zawrzeć kawał dobrego kina, a tu czuję się - jako widz - niejako
oszukany. Bo niby tu jakaś przewodnia myśl (filozoficzna?) jest, ale odnoszę wrażenie, że
reżyser jej jeszcze do końca nie wymyślił i próbuje to ukryć za zasłoną tajemniczości.

Wracając do pytania z tematu - jeśli znajdzie się ktoś uprzejmy, niech mi wytłumaczy o czym ten
film tak naprawdę jest i czy powstał po coś innego niż zarobienie hajsu poprzez nakręcenie
megaprodukcji (jakiś przekaz?)