Chyba nie zrozumiałam tego filmu. Co było w nim tak rewelacyjnego? Dlaczego tak się skończył? Alvin pojechał do brata po to, żeby go przeprosić a nawet to nie jest pokazane na filmie. Może mi to ktoś wytłumaczyć?
jak to nie a ostatnia scena? :D bracia rozumieją się bez słów ... Lyle widząc jak poświęcił się Alvin, żeby go zobaczyć godzi się z nim a do oczu cisną mu się łzy
to jest właśnie prosta historia, a w jakże wymowny sposób pokazuje o tym, co w życiu jest najważniejsze. że duma przestaje się liczyć i jesteśmy gotowi do niewyobrażalnych poświęceń dla tych, których kochamy. bohater boi się, że straci brata nim zdążą się pogodzić, więc wyrusza w tą niezwykłą podróż. sama opowieść o łamaniu patyków opowiedziana napotkanej dziewczynie na mnie wywarła duże wrażenie. a przeprosiny, o których piszesz nie były już potrzebne - co tu do rozumienia? czy gdyby ktoś zrobił coś takiego dla Ciebie strzelałabyś focha i czekał aż padnie Ci do stóp czekając na przebaczenie?
Powiedział widz uduchowiony, po głębokim, ciepłym i wzruszającym filmie, którego jakis sk**** pie*** w d*** miał czzelnosc nie docenić :)
Może rewelacyjne jest to, że nie trzeba było marnego patosu i wzruszających przeprosin, żeby ten film miał wystarczająco silne przesłanie? Uważam to za jeden z największych atutów 'Prostej historii'- tam więcej mówią gesty, czyny, obrazy niż słowa. Jakaś odtrutka po przeciętnej holywoodzkiej gadaninie, z której mało zapamiętujesz, a nie czujesz już nic.
To, że w filmie coś nie jest pokazane, nie oznacza, że się nie wydarzyło.
Więcej wrażliwości, uwagi dla subtelności, domysłów! Nie za dużo nam przegadanych scen? A ta cisza aż krzyczy emocjami... :)