Reżyser "Prostą historię" opowiada w sposób klasyczny - żadnych szaleństw plastycznych, zagadek scenariusza czy demonicznych obrazów z pogranicza jawy i snu, które były znakiem firmowym Davida Lyncha. (Do tej pory nie wiem kto zabił Laurę Palmer!). Prostota środków wyrazu potęguje siłę oddziaływania filmu, który otwiera nasze serca, stęsknione za mistycznym dotknięciem.
Bohater "Prostej historii" rusza w trasę, by oczyścić duszę. Ludzie napotykani po drodze stają się okazją do rozrachunku z życiem, zarówno z dobrymi, jak i dramatycznymi zdarzeniami. Alvin zasypia jednak wpatrując się w rozgwieżdżone niebo - znak to, że i Kant jest patronem autorów filmu. Farmer wie, że nie pozostało mu już wiele dni , z tym większym zachwytem smakuje każdą chwilę. (Jak on pali cygaro!)
Uwaga! David Lynch to niebezpieczny reżyser. Po obejrzeniu "Prostej historii" możemy zapragnąć radykalnej zmiany w naszym życiu. A nie każdy jest gotów na przebudzenie. "Bowiem nie przez działanie, czy medytację można osiągnąć zbawienie, lecz przez świadome widzenie. Że złotą kolię, którą pragniesz zdobyć, nosisz już na szyi. A wąż, który leży na ścieżce, to tylko kawałek patyka" - nauczał Anthony de Mello. Prawdziwy Alvin Straight, który umarł w 1996 roku, na pewno wjechał na swojej kosiarce do nieba.