"Prosta historia" różni się od innych dzieł Lynch'a. Właściwie trudno dopatrzyć się stylu wcześniejszych filmów tego reżysera, no może w scenie z jelenim na szosie oraz tej z mechanikami bliźniakami wyczuwa się manierę znaną z "Miasteczka Tween Peaks". Metafora z gałązkami symbolizującymi rodzinę brzmi mądrze - opowiedziana jest we właściwej chwili i dobrze zaadresowana, wspomnienia wojenne starych mężczyzn wzruszają, wyczyn głównego bohatera budzi podziw i napełnia nadzieją, że zawsze jeszcze można odrzucić gniew, szukać zgody i .... zrobić coś naprawdę odjazdowego.
Nie rozumiem wcześniejszego komentarza, że film jest ciekawy, ale nudny. Gdzie tu logika? Poza tym, jeśli ktoś nie do końca rozumie film, to może jest to wina tego kogoś a nie reżysera, któremu jakoby nie udało się przedstawić sensu i fabuły. Bliższa jest mi opina, którą podsłuchałem po seansie: "Po tym filmie wydaje mi się, że większość ludzi jest dobrych".