Nie będę oryginalny, ten film całkowicie mnie zauroczył. Genialna rola Richard Farnsworth (żeby każdy aktor miał tak udane zakończenie kariery). Geniusz Lyncha objawił się w zupełnie innej formie, niż zwykle, ale w tym chyba tkwi istota geniuszu - Lynch udowodnił, że oprócz mrocznych i pogwatwanych filmów, potrafi również nakręcić w sposób wyświenity, z klimatem, film opowiadający prostą - lecz jak interesującą - historię (dodajmy, że autentyczną). Trzeba naprawdę mieć talent, by utrzymać widza przy ekranie, gdy akcja wlecze się jak ślimak (a raczej kosiarka) :-) Lynch to doskonale potrafi. Film obowiązkowy do obejrzenia przez każdego kinomaniaka. Kilka scen powaliło mnie na podłogę (ze śmiechu), jak dialog przy domku Alvina jego kolegi z jego sąsiadką, wybieranie numeru pogotowia przez sąsiadkę przy leżącym na podłodze Alvinie ("Jaki jest numer na 911?") czy wreszcie popisowy monolog kobiety, któa potrąciła jelenia :-) Jest też kilka "perełek", życiowych mądrości, ale nie przytoczę ich tutaj - niech każdy sam je usłyszy od Alvina :-)