Prosta historia

The Straight Story
1999
7,7 54 tys. ocen
7,7 10 1 53715
7,8 44 krytyków
Prosta historia
powrót do forum filmu Prosta historia

Takiego kina po Lynchu trudno się było spodziewać: minimum dziwacznych wstawek przynależnych do poetyki snu jak w "Lost Highway" czy późniejszej od "Straight Story" "Mulholland Drive". W tym filmie artysta opowiada nam bardzo w gruncie rzeczy prostolinijną historię o pojednaniu dwóch zwaśnionych przed wieloma laty braci. Ponieważ obaj czują nadchodzący koniec swych żywotów, jeden z nich postanawia przemierzyć setki kilometrów na kosiarce do trawy (!) by dotrzeć do krewniaka. Pomysł nieco mocno w guście Lyncha (z kosiarką, rzecz jasna), jednak co począć, kiedy okazuje się, że to film oparty na faktach?
Reżyser z właściwą sobie fascynacją przedstawia proste życie rolników, farmerów i innych mieszkańców prowincji amerykańskich. Na tle tych dość pospolitych, ale jednak dobrodusznych ludzi, główny bohater (świetny Richard Farnsworth) wydaje się nieco od nich odstawać, często udzielając wielu przypadkowo napotkanym swoje rady życiowe. W kilku scenach widać, że w jego życiu sporo się działo; dręczy go poczucie winy, zarówno w kwestii sporu z bratem jak i innych krzywd wyrządzonych w swej burzliwej młodości. Wydaje mi się, że kluczem do jego przeżyć, które wyjawia, jest często pokazywany ogień: bohater często pali cygara, przepada za patrzeniem w ogień (i burze, który owy ogień wzniecają), także w scenie, kiedy zjeżdzą z dużą prędkością z drogi położonej na wyżynie, widać strażaków gaszących płonący dom. Może to tylko detale, ale czy powodem nieszczęść Straighta nie było jego zamiłowanie do ognia?
Rzecz ta utrzymana jest w spokojnym, kontemplacyjnym tempie, aby widzowie mogli napatrzeć się na piękna amerykańskich zachodów słońca i innych krajobrazów. Nietrudno domyśleć się, że Lynch - prywatnie także malarz - ma świetne wyczucie obrazu. Jest to bardzo ciepły jak na niego film, który ma do zaoferowania wiele mądrości życiowych, ale tylko dla tych, co owe wartości potrafią dostrzec w scenach niewybuchowych i niedeklaratywnych, a pełnych niedomówień i oszczędnych sentencji. Dlatego polecam, gdyż jest to produkcja wyjątkowa nie tylko w kinie Lyncha ale i ogólnie kinie amerykańskim, w którym pełno oczywistości.