No coz jeszcze mozna dodac...wspaniala muzyka, to napewno, calkiem ladne zdjecia i wogole wielka klasa rezysera.Mimo wszystko jest w tym filmie troche z dawnego Lyncha...to jego specyficzne poczucie humoru i operowanie obrazem.Chec zrobienia tego filmu odbieram jako chec wyciszenia sie i takiej lekkiej medytacji nad naszym zyciem.Bardzo dobra ku temu okazja jest samotna, dluga podroz...podczas ktorej wielokrotnie musimy przezywciezyc wlasne slabosci i w koncu dochodzimy do celu...
chcialbym w to wierzyc ze dzieki samotnej, dlugiej podrozy, podczas ktorej musimy przezwyciezyc wlasne slabosci, w koncu osiagamy prawdziwy cel, chcialbym wierzyc ze podczas tej podrozy spotkam samych dobrych i pomocnych ludzi i osiagne ten cel o ktorym marzylem,
przeciez to wszystko co napisalem powyzej to zupelna nieprawda i omamy,
w filmach hollywodzkich nawet jeden czlowiek moze swoim wysilkiem ocalic swiat przed zaglada, zdobyc milosc upragnionej osoby i zyc happily ever after etc, czy to znaczy ze wszyscy rezyserzy ktorzy kreca takie filmy to wielcy rezyserzy?