Oglądałam ten film na Klubie Filmowym. Wspominam o tym incydencie bo mogłoby się wydawać, że na takich spotkaniach publiczność jest przygotowana na to co nastąpi. Zdziwiło mnie to, jak ludzie odnieśli się do końca filmu. Chcieli jasnej i klarownej odpowiedzi na pytania takie jak "Jak główny bohater wrócił do domu?", "Co zrobiła dziewczyna w ciąży"-i.t.p. Można pomyśleć że byli tym dziełem rozczarowani, ponieważ nie dało im jasnej odpowiedzi. Czy film zawsze musi mieć pełne zakończenie czy może pozostać dziełem otwartym? W końcu chyba po to człowiek ma wyobraźnię...
Dokładnie tak ale mam wrazenie ze te drobne wydarzenia nie są u Lyncha przypadkowe . Ponad to są to problemy zwykłych ludzi przeplatane jednak nicią pewnego idealizmu (uderzająca jest ufność i dobroduszność postaci jakie obserwujemy ale i uczciwość bez wazeliniarstwa)- może dlatego tak wzruszył mnie ten film- brakuje mi takiego stanu rzeczy w prawdziwym świecie.
PS Ludzie teraz są zabiegani nie mają czasu na myślenie, chcą mieć podane wszystko na talerzu, czarne albo białe
Mnie osobiście najbardziej wzruszyła scena w której Alvin opowiadał o rodzinie- porównanie do patyczków które osobno łatwo złamać. Historia o jego snajperskich wyczynach też zapada w pamięć, jednak najbardziej ciekawiło mnie osobiście czy brat dalej żyje. W scenie z księdzem na cmentarzu zaczęłam wątpić w sukces podróży. No i oczywiście świetne ukazanie postaci braci- tego że razem oglądali gwiazdy...