5,0 808  ocen
5,0 10 1 808
3,0 2 krytyków
Proste pragnienia
powrót do forum filmu Proste pragnienia

Piękny temat. To pokazuje, że to nie odległość decyduje o tym czy ludzie są sobie bliscy.
Mogą być sobie obcy siedząc w jednym pokoju. Dopiero gdy jesteśmy nakierowani na
potrzeby i pragnienia drugiej osoby możemy tu mówić o bliskości. To co nas zbliża to
podobieństwa, a problemy są po to by nam to uświadomić. Nie ma innej metody, ponieważ
ludzkie ego zawsze szuka korzyści dla siebie. Tylko prawdziwa miłość kieruje człowieka do
źródła. Czyż nie ma większego szczęścia niż szczęście bliskiej ba najbliższej mi osoby? Tak
często o tym zapominamy pochłonięci życiem materialnym i zaspokajaniem własnych
potrzeb.

moni_kowalczyk

Tak jesteśmy pochłonięci zaspokojeniem własnych potrzeb.. Ponieważ nie ma innej możliwości -> tak już zostaliśmy skonstruowani i ten konstrukt jest DOSKONAŁY! Nie inaczej -> ego jest zawsze i jest niezbędne, im więcej ktoś rozwinięty duchowo tym jego Ego większe -dlaczego bo to ono jest motorem, ono napędza tę grę, przygodę zwaną życiem! I tego uczy właśnie kab.. oraz zdrowy rozsądek -pragnienia są po to aby je zaspokajać, cele po to aby je osiągać i to jest droga stałego rozwoju, wzrostu. Zaprzeczenie temu oznaczało by regresje, zwijanie się, bierność, wegetację, zatracenie. Bo każdy cel, każde pragnienie nawet takie aby pomóc innym, zbawić świat wynika z Ego bo tylko ono potrzebuje czuć że czegoś dokonuje -duch nie potrzebuje NICZEGO! Dlatego tu gdzie podróżujemy w czasie i sie wciąż zmieniamy potrzebujemy napędu -Ego- jesteśmy ludźmi nie duchami! Potrzebujemy i otrzymujemy to -koło wymiany się zamyka, bez tego nie miała by żadnego sensu idea życia, nic by się nie działo nic by się nie liczyło -totalne zero i bezruch! Ego to drogowskaz i wyzwanie => nie co należy odrzucić i zdeptać ->bo JEDYNYM obowiązkiem każdego tu jest dbanie o siebie, nie odpowiadasz za czyni innych, nie masz na nich wpływu, oni są wolni, odpowiadasz za siebie -> dlatego zaniedbanie siebie jest ...ech aż brak słów (wspomnę, że pierwotnym znaczeniem grzechu jest zaniechanie realizacji siebie -zresztą patrz przypowieść o talentach).

zjonizowany

Tak zostaliśmy skonstruowani, ale kabała mówi też o tym, że jest coś więcej. Nie chodzi by zniszczyć ego, ale mylisz trochę pojęcia, bo to nie Ego jest napędem. tylko zupełnie inna Siła, która jest przed nami ukryta i o to chodzi by ją odkryć. Ego nie stworzyło się samo z siebie, więc nie mam wielbić ego. A to co nas pcha lub goni do przodu to nic innego jak właśnie ta Siła, bo jeśli nie rozwinę się z własnej woli to zrobi to za mnie albo natura albo kolejne dodatkowe i dwa razy silniejsze ciosy: nazywane to jest walec rozwoju. Więc mam wybór albo dam się "zmiażdżyć" albo się wreszcie "urodzę". Bo to że jestem teraz w swoim ciele urodzonym 30 lat temu to wcale nie oznacza, że jestem już człowiekiem.

moni_kowalczyk

Fajnie piszesz, lubię Ciebie słuchać (też uważam, że to iż posługuję się ciałem w podobnym wieku, wcale nie oznacza, że nim jestem i mam się ograniczać do utożsamienia z nim). Nauczyłem się jakiś czas temu wykraczać myślą poza to jak mnie wychowano (i nawet nie lubię nazywać się człowiekiem i myśleć o sobie jak o człowieku -źle mi się kojarzy to ograniczone i zautomatyzowane pudło:P

zjonizowany

Słyszeć nie znaczy czuć i widzieć nie znaczy czuć. Nie ma też znaczenia wiek. Istniał pewien człowiek, który w wieku kilkunastu lat został uznany za wybitnego kabalistę, z którego dzieł korzysta do dziś kabała. I skoro już mówimy o wychowaniu, uważasz, ze udało Ci się wykroczyć poza. I sądzisz, że wszystkie twoje myśli są twoje? I sądzisz, że ciało też jest twoje? I wszystko co masz jest twoje? Wyjść poza siebie nie oznacza wyjść z ciała. Właśnie o to chodzi by w nim być nadal :)

moni_kowalczyk

Co do wielbienia -jestem daleki od czegoś takiego. Ceniąc sobie wolność (rozumianą jako najwyższą wartość) wychodzę z założenia, że tam gdzie jest jakiekolwiek uwielbienie tam nie ma już niezależności, a podległość (to mają do siebie wszelkie sekty i ideologie, że każą kierować wzniosłe myśli w stronę czegoś zewnętrznego, czyniąc z tego wyższą wartość -oddalając od własnej świadomości, oduczając samodzielnego i niepodległego myślenia -prowadzą jakby za sznurek, na smyczy, wg. danego, narzuconego sposobu myślenia, tym czasem każda jednostka jest wewnętrznie wypatrzona w duchowy autonomiczny system sterowania -wiedza i wszystko jest w nas jak wiesz -zostaliśmy odpowiednio wyposażeni w możliwości ogarnięcia tego co trzeba tyle, że wzrastamy każdy w swoim tempie, bo idąc poprzez wcielenia nikt nas nie pogania, nie ma czasu i nie ma po co i dokąd się spieszyć -zresztą z matematycznego punktu widzenia na końcu nie ma życia -jest bezruch czyli śmierć. Życie to zmiana, a doskonałość to pełnia, brak zmian, bo nie ma już czego ulepszać -dziesięć wymiarów wyczerpuje wszystkie możliwości -to tylko taka ciekawostka).

zjonizowany

Problem w tym, że w tym świecie nie wiemy co to jest wolność. Tu jesteśmy jak zwierzęta. Wszystko dokładnie jest i jest jak trzeba tak jak piszesz, ale my tego nie czujemy. Nie czujemy że jesteśmy w Nieskończoności. Nie jest to do ogarnięcia rozumem. Rozumem nie ogarniesz 10 wymiarów. I jeśli nie byłoby po co się spieszyć i po co iść naprzód nie byłoby nas w ogóle. Poza tym Stwórca właśnie jest w bezruchu, On nic już nie robi, jest niezmienny, odpoczywa, leniuchuje, więc Stwórca to śmierć?

moni_kowalczyk

Na to matematyka wskazuje -zresztą logika też. Można by rzec "Śmierć" tworzy swoje przeciwieństwo czyli nas, tak to powołuje "życie" czyli nas. Doskonałość i pełnia miłości aby zaznać życia wymyśla niedoskonałość i brak miłości (dzięki czemu jak w elektryczności -tworzy się różnica potencjałów między dwoma punktami dzięki czemu zachodzi ruch energii, wytarza się prąd -czyli u nas droga ku doskonałości, tj. ciągły rozwój, nauka, zmiana czyli życie -podróż w czasie). To fantastyczne co nie. Bóg jest we wschodnich tradycjach podobno nazywany "TO" bo nie do opisania. Będąc jednocześnie czymś i niczym -bo skoro Bóg jest wszystkim co jest to z naszego matematycznego punktu widzenia nie istnieje, jest niczym bo nie ma punktu odniesienia -to taka niepotrzebna dygresja ale jednak wyjaśniająca znaczenie ów świadomości własnego "ja" , która jest na całej tej drodze jedynym prawdziwym i stałym punktem odniesienia (czyli bogiem w drodze).
Zwróćmy uwagę, że dla Boga, który postrzega wszystko jako całość, naszą podróż do niego jako dokonaną jesteśmy już nim! To cała ciekawostka Jezusowego zagmatwania (Boga - człowieka).

zjonizowany

Aha -dodam, że nie znam tego z kabały. Kabała to dla mnie opcjonalna droga uzupełnienia wiedzy sięgającej poza świat materialny. Zresztą niewiele mi nie potrzeba (jestem starym duchem i tylko się jakby rozglądam znajdując dla siebie rutynowe zadanie jakim jest rozwój, pokonywanie samego siebie w wyznaczanych sobie dla satysfakcji wyzwaniach). Wiem, czym jest świat i nie szkoda mi czasu, ani nie strach śmierci (czyli łagodnego przejścia do wyższego międzyświęcia, skąd ma się szerszą perspektywie widzenia i możliwość powrotu jeśli się zechce oczywiście -bo wolna wola to świętość jaką na zawsze otrzymaliśmy -to wiem z dzieła pewnego naukowca badających ów wyższy duchowy świat).

Tu podrzucam o 10-ciu wymiarach (też z punktu widzenia nauki) http://www.youtube.com/watch?v=lY-Zv7hpsm0

Więc kabała to jedna ze ścieżek wiedzy, myślę, że nie może mieć monopolu na prawdę i najlepszą możliwą drogę.
Ponieważ samo życie tak zostało zaprojektowane, aby iść tylko w dobrym kierunku, czyli rozwijać się w wzrastać (poprzez każde doświadczenie). Może nam się wydawać, że się nie uczymy, ale duch tak (on później sobie to jeszcze przegląda i analizuje).

Zwierzę się, iż podobno mym celem tego życia jest zjednoczenie -jakby zrozumienie siebie, spójne sterowanie, zgodność z górnego poziomu (tak to rozumiem, iż chodzi o świadomość, która składa się z kilku min. ukrytych części). Powstaje pytanie czy kabała przybliży mnie do zagadnień tego życia czy oddali, wysublimuje poza nie. Jeśli dzięki tej tajemnej wiedzy mam zostać wyzwolony z charakterystycznego dla Ego poczucia "ja" to mi się nie spieszy -bo to wiem, że będę miał wcześniej czy później po śmierci. Natomiast tu jestem po coś, nie mogę będąc na Ziemi myśleć o wieczności, o przysłowiowym "niebie" a będąc tam myśleć o Ziemi. Bo to irracjonalne -to tak jak by mając rower górski zamiast nimi się cieszyć myśleć o sportowym aucie, które i tak kiedyś jest obiecane (jeśli tak zrobię to zapewne, kontynuując ten zły zwyczaj nieumiejętności bycia w teraźniejszości już mając auto będę tęsknił za rowerem lub wrotkami, bo wszystko ma swoje dobre i złe strony -gdyby tak nie było nie było by tej różnorodności -nie było by potrzeby tworzenia życia na ziemi gdyby "raj" wystarczał. Cieszenie się tym co się ma i umiejętność odnajdywania się w zastanej rzeczywistości to wg. mnie sztuka życia. Nieuniknione są przejścia wyżej i każdy będzie miał swój czas, swój raj, do którego po cóż się spieszyć skoro jedyne odczucie to odczucie teraz, inne nie jest dostępne. Aby było jak najlepsze pozostaje się odnaleźć, przystosować, pogodzić z życiem tu, a nie uciekać za życia do wyższych światów co obiecuje kabała dla wytrwałych jej studentów. To moje zdanie. Oczywiście rozumiem, że jednostki już nazbyt znudzone tym życiem (znam takie) usiłują już umysłem wyrwać się gdzieś tam w nieznane. Ale to będzie zawsze ucieczka -bo cóż tu są, się zdecydowały być, zaistnieć zwykle znów jako ludzie by czegoś się nauczyć, odbyć jakąś rozwojową misję, a nie narzekać i szukać furtki by opuścić lekcje.

zjonizowany

Nie spieszyć się to dokładnie zastój, przystosować się tu to brak rozwoju czyli czekanie aż zrobi to za mnie walec :D czyli czekanie na ból i ciosy :D Nie ma możliwości tęsknić stamtąd za czymś stąd. Bo to co się osiągnie zostaje już na zawsze. To tylko ego teraz tak pokazuje, że skoro nie ogarniam rozumem to jest to niemożliwe do osiągnięcia. Bo przecież ja rozum jest wielki największy :D

moni_kowalczyk

Masz rację, taż wydaje mi się dziwne aby stamtąd (wyżej) tęsknić za tym co było tu (niżej). To tak jakby będąc na uniwerku tęsknić za liceum, lub będąc dorosłym i wolnym za dzieciństwem (ograniczeniami). Niemniej tak to słyszałem z książek Michaela Nevtona (zajmującego się regresją hipnotyczną -cofaniem świadomości do czasu/miejsca z przed wcielenia -w możliwość czego początku wątpiłem do czaku gdy okazało się to łatwe do sprawdzenia i poznałem ludzi, którzy przez to przeszli i wszyscy mi odradzili, bo podobno powtórne przeżycie własnej /choćby w stanie hipnozy/nie należy do przyjemnych -bo jest tak samo realne jak prawdziwe).

Wspomniałaś o walcu tak skądś go znam (nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło -przynajmniej u mnie widać to szybko bo podobno jestem urodzony pod szczęśliwą gwiazdą i jakby chroniony -to zaleta trójki*).

*-a Ty pod patronatem jakiej liczby odbywasz to wcielenie: http://www.astrohoroskop.net.pl/index.php?go=12
Gdybyś była tak dobra i podała mi choć 2 ostatnie liczby z czterocyfrowego wyniku ww. kalkulatora numerologicznego to było by mi Ciebie o wiele łatwiej zrozumieć, bo znał bym Twój plan, znaczy dążenie -ostatnia cyfra to pragnienie duszy).
Jestem relatywistą -co otwiera mnie na tolerancje dla interpretacji i dążeń odmiennych od moich, innymi słowy uznaję że dla każdego jest dobre co innego. Nasze dusze mogą mieć różniące się cele i w kabale, jak i ezoteryce będziemy upatrywać czego innego, bo zmierzamy różnymi drogami rozwoju w tym wycinku programu edukacji jakim jest dane krótkie życie.

moni_kowalczyk

Czy słusznie założyłem, że posiadasz drugie imię?