Brytyjski dramat oparty na prawdziwej historii. Dosc ciekawej, choc niestety miejscami ukazanej w bardzo naiwny sposob (np wiezienie przedstawione jest niczym jakas sielanka dla oskarzonej gdzie wszyscy jej wspolczuja).
Kiranjit Ahluwalia bedac mloda dziewczyna wyjechala z Indii do Angli, gdzie poslubila mieszkajacego tam od lat Hindusa. Film zaczyna sie scena pozaru, ktory wywolala zona, by zabic swojego meza. Ten trafia z powaznymi oparzeniami do szpitala, a kobieta do wiezienia. Dopiero pozniej kiedy juz zapadl wyrok okazuje sie, ze byla przez wiele lat bita i ponizana. Pewna grupa kobiet chce nadac sprawie rozglos i wnioskowac o apelacje.
Inna sprawa ze glowna bohaterka byla na poczatku tak glupia i naiwna, a do tego zabraniala mezowi pic alkohol (tez bym sie wkurwil ;) ze jakos specjalnie nie przejalem sie jej problemami. Najwiekszym plusem byl udzial bollywoodzkiej gwiazdy Aishwary Rai - wprawdzie smiesznie dukajacej po angielsku ale za to jakze pieknej.
A na drugim planie jak zwykle niezawodna Miranda Richardson.
Mogl wyjsc naprawde dobry sadowy dramat, ale przez naiwnosc, brak suspensu i zbyt wiele zbiegow okolicznosci wyglada to jak telewizyjna produkcja ku pokrzepieniu serc.