Prawdopodobnie mamy do czynienia z najlepszym utworem w filmografii Lommela. To reżyser którego standardy nigdy nie sięgały wysoko, ale tutaj ewidentnie przeszedł sam siebie.
Opowieść rozpoczyna się jak poprzedni hit kasowy reżysera ("The Boogey Man"): od sceny z dzieciństwa bohaterki. Podgląda ona przez dziurkę od klucza poczynania własnej matki, prostytutki. Niespodziewanie jest świadkiem napadu szału w jaki wpada jej klient. Szamotanina kończy się śmiercią kobiety co wywołuje szok dziecka. Gdy Olivia (bo tak miała na imię dziewczynka) dorasta, nadal mieszka w tej samej okolicy (niedaleko londyńskiego mostu i przystani). Jest kurą domową pomiataną przez męża. W głowie coraz głośniej wybrzmiewa jednak głos jej matki, pełen agresji do mężczyzn. Prowadzi on do sytuacji w której bohaterka przywdziewa skąpą sukienkę i gdy jej mąż pełni nocną zmianę, wyrusza na łowy...
Jakkolwiek zagmatwane by to nie było kino, Lommelowi udało się w końcu wytworzyć atmosferę napięcia nie opuszczającą nas do samego końca seansu. Postarał się by nic w tej opowieści nie było pewne: ani przynależność gatunkowa (to thriller, czy raczej melodramat?), ani dalsze wydarzenia. Już samo przesłanie jest dużo trudniejsze do rozgryzienia niż oczywista feministyczna przypowieść zawarta w późniejszym "The Devonsville Terror". Nic tu nie jest jasne i to wielka zaleta filmu.
Twórca nie zostałby sobą gdyby nie umieszczenie w centrum dzieła swojej żony oraz ukazanie zabójstw najdziwniejszymi przedmiotami świata (między innymi wazonem). Żadne z tych rzeczy nie przeszkadza, bo Suzanna Love poradziła sobie z rolą świetnie, a dodatkowo była w stanie zagrać sporą ilość scen erotycznych oraz kilkukrotnie zabawić się własnym wyglądem, przechodząc małe transformacje. Jeśli zaś chodzi o krwawe sceny to owszem są one dość groteskowe, ale nie zburzyły powagi obrazu. Zresztą jest ich tutaj bardzo niewiele, bo pierwsze skrzypce gra klimat.
Całość to rzecz nietuzinkowa.Jednak wszystkie niesamowite wydarzenia można spokojnie poddać interpretacji. Widać że w duchu Lommela pozostało coś z Fassbindera. Oczywiście czasami trudno to zauważyć zza zasłony kina gatunkowego, ale warto spróbować.