Przede wszystkim wydaje mi się on mało realny, ponieważ rzadko życie nabiera takiego tępa i zaskakuje nas w tak dziwacznych sytuacjach. Jednak nie chodzi o to czy ma on być realistyczny czy nie. Sama postawa Pippy, jej odnajdywanie siebie poprzez dzieciństwo aż dorosłość jest fascynujące. W sytuacjach gdy zdawało się jej, że wszystko jest ok, że na tym właśnie polega życie szczęśliwego człowieka, nagle pojawia się informacja w naszej głowie, że to już jest koniec tego etapu. Choć w naszych głowach zostają wspomnienia (te złe są dla nas zmorą i męczą nieustannie) to należ ciągle mieć twarz skierowaną przed siebie. Nad oceną się jeszcze zastanawiam, bo muszę przemyśleć kilka technicznych spraw, natomiast od razu trzeba przyznać że Keanu jest tutaj do bani;p
To czy jest realny czy nie pozostawiam każdemu do własnej interpretacji. Mi wydaję się bardzo realistyczny. Bohaterka niezywkle mnie urzekła - świetna rola Robin Wright Penn.
Co do Keanu to niestety, z przykrością muszę stwierdzić że fatalnie wypadł. Uwielbiam Kijankę i nigdy nie dałam (i nie dam) złego słowa na niego powiedzieć. Ale w tym filmie... echhh... tak jakby po prostu był - i nic więcej. Wydawał się spięty - tak jakby był początkującym aktorem, którego zawstydza obecność kamery.
Raczej mial byc spiety. Ty bys nie byl jak malzenstwo sie rozpada i mieszkasz u matki? Doskonala rola, doskonaly film.