Nie lubię postaci Celine. Już w poprzednich częściach nie przypadła mi do gustu, ale w tej irytuje
mnie jeszcze bardziej.
Właśnie to bardzo podoba mi się w tej trylogii - budowanie postaci Celine. Od młodości zapowiadała się na neurotyczkę. W pierwszej części pokazano to bardzo subtelnie, w drugiej już troszkę wyraźniej, ale wciąż dodawało to jej swoistego uroku, natomiast w trzeciej proza życia, zmęczenie i wiek bardzo uwydatniły tę cechę charakteru. Okazało się, że w codziennym życiu dość trudno z nią wytrzymać, bo chce mieć kontrolę nad wszystkim i wszystkimi, mimo, że czasem nie daje sobie rady. Nie wierzy w męża, w jego umiejętności ogarnięcia pewnych spraw, nie chce też go tego nauczyć. Z jednej strony nie chce niczyjej pomocy a z drugiej życie ją przerasta.
Myślę, że związek dwojga ludzi jest tu pokazany w sposób kompletny - romantyczne spotkanie, rozstanie, tęsknota, drugie spotkanie, chemia, namiętność a później związek, rutyna, dzieci i wszystkie trudności z tym związane. Jak dla mnie samo życie.