Mam wrażenie, że obecnie ludziom się wydaje, że mogą mieć wszystko - ba nawet zasługują by mieć wszystko. G....prawda.
Kobiety zwłaszcza mają jakieś takie dziwne przeświadczenie, że można pogodzić wszystkie możliwe role i do tego wyglądać mega seksownie i mieć czas na rozwój osobisty. Życie to - według mnie- sztuka wybierania. Żeby wybierać - to trzeba poustawiać priorytety, bo inaczej wybierze się nie te rzeczy, które warto. Wolę robić jedną rzecz dobrze, niż spiep.... wszystkie naraz :). Źle pojęta emancypacja może być przyczyną wielu, wielu rodzinnych i osobistych tragedii. Nienasycone ambicje nie są niczym dobrym - są po prostu bardziej wyrafinowaną formą chciwości i nienasycenia własnego ego.
Piszę o kobietach, bo znam je lepiej :). Jeśli facet naprawdę kocha, to zaakceptuje wszystkie niedoskonałości. Stawanie na głowie nic nie da - wiem z doświadczenia. Dlatego miłe Panie - tylko luz i uśmiech nas uratują!
Twoja mądrość życiowa, o mistrzu, rozjaśniła mi drogę! Dzięki Ci, o Panie, składam dzięki.
Po pierwsze - nie mistrzu tylko mistrzyni, jak już, a po drugie - daruj sobie cynizm i sarkazm. Zadziwiająco często ludzie, którzy nie mają nic merytorycznego do powiedzenia drwią z tych, którzy mają....słabe
No dobrze, zatem ja merytorycznie... (mam nadzieję :) )
"Kobiety zwłaszcza mają jakieś takie dziwne przeświadczenie, że można pogodzić wszystkie możliwe role i do tego wyglądać mega seksownie" - ciekawa jestem, co leży u podstaw tej Twojej uogólnionej opinii o kobietach, jaka jest jej geneza?
Z moich kilkudziesięcioletnich obserwacji wynika, że kobiety (jak to u ludzi bywa ;) ) miewają RÓŻNE przeświadczenia.... A na pewno spora ich część (te "nieudupione w zarodku") wchodzi w dorosłe życie z różnymi pomysłami na siebie i różnymi manifestacjami siebie.
Dalej - tym, które oprą się dorabianiu im gęby, wyznaczaniu formuł i warunków ich istnienia przez pozostałych współbiesiadników życia , owo zróżnicowanie nie mija.
Inne - z silną potrzebą bycia akceptowaną ulegają i albo realizują Twój przepis na nie [miej priorytety, skoncetruj się na jednym, nie zjamuj się wieloma rzeczami na raz, bo spiep...., niech twoje ambicje nie będę wygórowane, bo to chciwość, pojmuj emancypację dobrze (swoją drogą -co to, u diabła, znaczy?) nie stawaj na głowie, miej luz i uśmiechaj się], albo przepis innych ludzi, acz również (jak Twój) kategoryczny.
"Jeśli facet naprawdę kocha, to zaakceptuje wszystkie niedoskonałości" - odnosząc się do tego Twojego zdania zacytuję Ciebie z innej części wypowiedzi: G....prawda albo inaczej - niezasadne uproszczenie.
Z mojego osobistego i zawodowego doświadczenia wynika, że wiele zwiazków (naprawdę a nie na niby ;)) kochajacych się ludzi rozpada się właśnie z powodu niemożności zaakceptowania niedoskonałości drugiej strony. Niedoskonałości, które z upływem czasu są coraz bardziej widoczne i zarazem wpływają na odczuwanie miłości.
Ostatecznie - nie od miłości (to przeciez UCZUCIE mające swoją dynamikę i kształt ) jest to zależne, a od stopnia natężenia tych niedoskonałości (one też miewają różną dynamikę rozwoju) ale PRZEDE WSZYSTKIM osobniczej umiejętności tolerowania u innych czegoś, co my uznajemy za ową niedoskonałość.
Zgodzę się z Toba tylko co do jednej kwestii. Co chwila w życiu dokonujemy wyborów. (Nawet dzieci to robią, ale je zostawmy, żeby nie komplikować wypowiedzi)
Jednak przekonana jestem co do tego, że jeśli mamy świadomość, WIEDZĘ o ŹRÓDŁACH naszych wyborów (ustalanie priorytetów to przecież też wybór) to zwiększamy szanse, co najmniej, na lepsze poradzenie sobie z sytuacją, gdy wybór okaże się chybiony.
I na koniec - miła Pani, coś mi się zdaje, że rad, których udzialasz innym kobietom, sama nie stosujesz - jakoś wyraźnie zabrakło Ci "luzu" w odbiorze rzeczywiście ironicznej (ale, że zaraz cynicznej?) wypowiedzi OjcaNieChrzestnego. :)
No ale te ktore nie daly się upupić zwykle koncza samotnie, z kilkoma rozwodami na koncie. Nie wierzysz? Poogladaj wiele znanych aktorek (czyli osob ktore z definicji nie daly sie upupić) na filmwebie. Prawie każda tak ma. Nadmierna niezaleznosc zawsze konczy sie samotnoscia i kilkoma rozwodami na koncie
Jesli nadal (podkreślam) przy pomocy stereotypów i uogólnien bedziemy oceniać zwiazki miedzyludzkie, to równie dobrze można kontrargumentowac następująco: te, które dały sie upupić tez czesto kończą samotnie - w zwiazku... lub poza zwiazkiem. [Patrz: Panowie niespecjalnie darzą je szacunkiem, czysto po prostu nawet ich nie zauważają, aż w końcu (formalnie lub nieformalnie) zamieniaja je na bardziej atrakacyjny intelektualnie, osobowościowo i fizycznie model. Poogladaj sobie związki otoczajacych Cię ludzi. :)]
A nadmierna zależność, którejkolwiek ze stron prowadzi do - w najłagodniejszej formie - utraty możliwosci rozwoju osoby zależnej, w skrajnej formie - tworzenia podwalin do rozwoju toksycznej, przemocowej relacji.
Sammy-Jo nie mówiła o filmie, o bohaterce filmowej. Przeniosła sie poza film i próbowała dokonać jakies socjologicznej analizy zwiazków miedzyludzkich i na podstawie wniosków, które jej wyszły z tej analizy (moim zdaniem wyjatkowo uproszczonej) wygenerowała równie uproszczone recepty dla kobiet - CO WZBUDZIŁO mój protest. Ponieważ powierzchowny, gruby ogląd zwiazków i kierowanie do kogokolwiek (kobiet lub MEŻCZYZN) tak dyrektywnych przepisów dot. tego jak "mają z kimś żyć" jest - moim zdaniem, delikatnie mówiac, duzym nieporozumieniem, a mocniej - naduzyciem.
Po 1 - nie 'równie dobrze', bo znacznie rzadziej ktos kto jest zwiazku czuje sie samotny, niz ktos kto nie jest w zwiazku. Zdarzac sie zdarza, ale to duzo rzadsze, wiec nie żadne 'równie dobrze'
Po 2 - a kto mowi o nadmiernej zaleznosci? Po co wyciagasz skrajne przypadki? My tu dowodzimy bardziej kwantyfikator OGÓLNY niż egzystencjalny kolezanko
Po 3 - Sammy-Jo z grubsza ma rację; chcesz nadmiernej niezależności = kończysz samotnie i widać to na przykladzie wielu a zaryzykuje nawet stwierdzenie że większości znanych aktorek - nałogowych rozwódek
1) " ..znacznie rzadziej ktos kto jest zwiazku czuje sie samotny, niz ktos kto nie jest w zwiazku..."
"Znacznie rzadziej" czyli w liczbach - jak rzadko? . Przytoczysz jakieś wiarygodne, rzetelne badania czy mam sie oprzeć o Twoją intuicję jedynie? (To przy okazji mojej potrzeby czerpania informacji z miarodajnych źrodeł)
Uznaję, że Twoja teza może być prawdziwa, ale tylko wtedy jesli uwzglednimy jeszcze jedną zmienną : SATYSFAKCJĘ w zwiazku. Tak, wtedy ci, którzy zyją w owym SATYSFAKCJONUJĄCYM dla siebie zwiazku, rzadziej czują sie samotni w porównaniu z tymi, którzy żyją sami.
2) A Twoje mówienie o NADMIERNEJ NIEZALEŻNOŚCI nie było wskazaniem na skrajne przypadki?! Zaznaczałam przeciez wyżej, że uzywam kontrargumentu z tej samej beczki, którą sam sie posługujesz.
Nie wiem, którzy to "Wy" tu dowodzicie i czego dowieść chcecie. Wskaz mi łaskawie literalnie jakiż to "kwantyfikator ogólny dowodzicie"
I przypuszczam, ze wiesz, skoro powołałes się na nomenklaturę logiki, że dowodzenie tezy/twierdzenia zawiarajacej ów ogólny (inaczej- wielki kwantyfikator ) sprzyja popełnianiu błedów i z łatwością można takie dowodzenie obalić - zwłaszcza , gdy rzecz dot. twierdzeń/ tez z zakresu nauk społecznych. Wystarczy przecież, a to nie trudne, znaleźć taką wartość zmiennej, która pokaże, że dane twierdzenie (teza) nie jest prawdziwe. Mówiąc prościej, gdy np. powiemy: [Wszystkie (wielki kwantyfikator)] Polki są zgrabne i ładne, to gdy powiem (a co wiecej - w poniższy sposób oceni mnie również mój mąż): " Jestem Polką i jestem niezgrabna i brzydka, :)), to teza o (wszystkich) Polkach zgrabnych i ładnych bierze w łeb.
Przeciwnie bedzie jesli zastosuje się mały kwantyfiktor np. : "niektóre Polki są zgrabne i ładne" albo " część Polek to zgrabne i ładne kobiety" wówczas mój przypadek nie podważy prawdziwosci tak skonstruowanej tezy. :))
3) Co do Sammy-Jo. - nie zauwazyłam, żeby mówiła cokolwiek o nadmiernej niezależności. TO TWÓJ KONSTRUKT MYŚLOWY nie jej.
Sammy mówiła, jak czytam wprost, o tym : co ludziom wydaje sie obecnie, jakie maja przeświadczenia wspólczesne kobiety, o wybieraniu, o koncentrowaniu sie tylko na jednym działaniu - w przeciwnym razie cos sie spie... , o źle pojętej emancypacji, o mężczyznach, którzy gdy naprawdę kochaja, darują kobietom WSZYSTKIE niedoskonałości, a także o skutkach nienasyconych ambicjach (mowa dalej o kobietach - jakby mężczyzn to zjawisko nie dotykało) No i przedstawia rekomendacje dla kobiet - m.in. bycie na luzie i usmiechanie się , które to zachowania maja je uratowac (od czego?, od kogo?).
Wszystkie (niezasadne moim zdaniem) uogólnienia dot. ludzi w tym: kobiet :) Sammy usprawiedliwia finalnie tym, że na kobietach się zna. Cóz - sam fakt, że jest się kobietą, nie jest tożsamy z wiedzą o innych kobietach. No chyba, że Sammy jest socjolożką ( w co wątpię) i od lat prowadzi badania naukowe dot. zmian ról, postaw, potrzeb wspołczesny kobiet ( przy okazji pytanie - których kobiet -tylko Polek...czy wszystkich kobiet na świecie?!) i wpływu tych zmian na trwałość zwiazków.
4. Nie dziwie się, że spodobała Ci sie jej wypowiedź. Wielu meżczyznom, którzy maja silną potrzebę dominacji w zwiazku tego typu stwierdzenia podobają się. Ale przypuszczalnie świętym oburzeniem zaregowaliby na podobne uogólnienia dotyczące współczesnych mężczyzn.
Należę do tych tak niezależnych ( przeczytaj poniższe i powiedz -za bardzo, za mało, w sam raz?) ;) kobiet, które nie potrafią przejśc obojętnie, gdy ktoś (bez znaczenia kobieta czy meżczyzna) generalizuje, wzmacniania stereotypy i głosi tezy na zasadzie : " Powiem wam kobiety/ meżczyzni.... słuchajcie!. Bo sie znam na kobietach/ meżczyznach, bo jestem kobietą/ mężczyzną".
I nie ma dla mnie znaczenia jakiej płci dotyczą tak tworzone "mądrości" Powtarzam uparcie - generalizacje generowane na podstawie własnego podwórka i stosowane w ocenach innych ludzi prowadzą jedynie do naduzyć (na tym sie rzeczywiscie troszkę znam :) -z racji wykonywanego wiele lat zawodu).
1) To jest wrecz oczywiste, kiedys nawet czytalem o tym artykul, ze wiekszosc ludzi czuje satysfakcje ze swojego zwiazku. Ciezko mi na szybko znalezc statystyki, ale bedziesz miala chyba na tyle honoru zeby nie brnac w to dalej, bo przeciez jest oczywiste, ze praktycznie kazda statystyka obroni mojej tezy a nie Twojej
2) Tu to juz calkowicie pojechalas. Dowodzenie ogolnego kwantyfikatora nie sprzyja zadnym błędom, co Ty w o ogóle opowiadasz. Poducz sie lepiej matematyki a nie humanistycznych bzdur (nauki spoleczne); Ogolny kwantyfikator nie dowodzi sie na przypadkach (bo tylko wtedy Twoje teksty o sprzyjaniu bledow bylyby zasadne) :D. Dowodzi się albo zakladajac tezę przeciwną i dochodząc do sprzeczności (dowód niewprost), albo np. działając na symbolach i przekształcając równanie do postaci oczywistej. I tutaj nie ma opcji, zeby bylo jakies 'sprzyjanie błędom' bo nie dowodzi się sprawdzajac kazdy przypadek :D
3) Jesli nie zauwazylas, zeby Sammy Jo pisala o nadmiernej niezaleznosci to chyba nie mamy juz o czym rozmawiac, bo ja z malo inteligentnymi ludzmi z reguly nie rozmawiam, to strata czasu
Gratulacje i tak długo (jak na Ciebie) trzymałeś na wodzy swoje tendecje do odbijania własnych trudnych emocji na innych. Zanim odpowiedziałam na Twój post poczytałam sobie kilka Twoich innych tutejszych wypowiedzi wiec wiedziałam, że predziej czy później uzyjesz i tej rozmowy do odbarczenia się. Ciekawa byłam jak długo wystrzymasz. Udało Ci się az do 3 własnego postu. W innych wypowiedziach szło to szybciej. Znaczy jest progres. Ale nie powiem, tak trzymać, bo metoda, jaką stosujesz przypomina ćpanie albo lekozależność. Na chwile przynosi ulgę , ale problem nie znika i znowu trzeba kogoś próbować zdeprecjonować, zdezawuować, obrzucic inwektywami i trzasnać... drzwiami albo w pysk.
Wiem, ze z powodu swojego zachowania tutaj juz raz zostałes zbanowany. Założyłes kolejne konto. Może zatem warto pomyślec wreszcie o innym sposobie radzenia sobie.
Ps. I jeszcze jedno - na marginesie - w miejscu, w którym czyjes wypowiedzi zapisane zostaja trwale i łatwe sa do odszukania, nie warto udawać kogos kim sie nie jest. Twoja (nie) znajomość logiki i matematyki została tutaj co najmniej dwa razy zdemaskowana przez ludzi, którzy rzeczywiscie swobodnie poruszają się w tych dziedzinach. Ich podobnie jak mnie odsłałes do nauki, odpowiedzili Ci pieknym za nadobne. Ja to zostawię tylko z takim komentarzem jak wyżej.
deklinacja, aż muszę Cię pochwalić. Bardzo mądrze i lekko się wypowiadasz i mam tu na myśli wszystkie Twoje wpisy w tym temacie i ogólnie Twoją osobę. Z przyjemnością się Ciebie czyta, zwłaszcza, że ludzie obecnie niestety rzadko potrafią dyskutować czy choćby nawet sprawnie wyartykułować swoje poglądy w więcej niż pięciu zdaniach. Osoby potrafiące pisać są często wyszydzane, a aprobatę zyskują krótkie, proste acz bardzo często nieprzemyślane wypowiedzi. Wiele osób chętnie je podłapuje i powtarza, bo to łatwe, szybkie, wygodne, a daje pozór posiadania jakiegoś zdania. Prowadzi to jednak niestety do rozpowszechniania często zwyczajnie błędnych twierdzeń, natomiast powtarzający je bezmyślnie ludzie w ogóle się nie rozwijają. Miło jest dla odmiany poczytać kogoś, kto potrafi się wypowiadać, samodzielnie myśli i wyciąga wnioski - posiada aktywny umysł, że tak to ujmę :), a w dyskusji nastawiony jest na faktyczny dialog, a nie walkę.
Reagowanie na zakłamywanie rzeczywistości jest bardzo ważne. Nie da się go przecenić.
Trafnie to ujęłaś. M.in. dlatego tego typu filmy wydają mi się równie prawdziwe jak "Mission Impossble". Każą nam - przemysł rozrywkowo-medialny, tzw. autorytety - marzyć o rzeczach wielkich (z reklamy), pięknych (celebryci, moda itp.) i mądrych (płynięcie z nurtem), ale ludzie rozumni widzą i wiedzą swoje, a cała ta sieczka, nad którą wielu wzrusza się nieraz do nieprzytomności, to takie "opium dla ludu". Tak odebrałem Twój głos w sprawie.
"...ale ludzie rozumni widzą i wiedzą swoje..." - a co ludzie rozumni widzą i skąd ludzie rozumni te SWOJE wiedzą? :)
Wierzenie komuś to nie jest dla mnie wystarczająca podstawa uznania, że coś istnieje lub nie istnieje. :)
Ale tym razem po prostu wiem :), że w procesie tworzenia i organizacji wiedzy, ludzie używają złożonego procesu poznawczego zwanego myśleniem. Tyle, że jest to NARZĘDZIE do (mówiąc z grubsza) przetrwarzania/ transformacji informacji.
Zaś ja nie o narzędzie pytałam, a o źródła tych informacji.
Pytanie było o tyle zasadne, że wyżej wskazując na: „media, tzw. autorytety... każące ( dlaczego każące?) nam marzyć o rzeczach wielkich, pięknych i mądrych (płynących z nurtem – co to znaczy?)” stwierdziłeś, że akurat te źródła to chłam, „opium dla ludu” i nikt (jak to ujałeś) rozumny nie będzie się o nie opierał.
Zatem powtórzę: jakie są właściwe źródła dla "ludzi rozumnych" lub inaczej - skąd "ludzie rozumni"
czerpią informacje i w oparciu o co selekcjonują te źródła, by wreszcie na koniec SWOJE wiedzieć?
To drążenie ma taki sens, że im wiecej tego typu pytań stawiamy (sobie też), tym zwiększamy szanse na tworzenie takich sądów i opinii o rzeczywistosci, które mają w niej solidne umocowanie i oddają w pełni jej złożoność.
Ps. Na marginesie i wracając do początków rozwoju procesu poznawczego.. Mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną, że rodzic, który na pytanie dziecka: "DLACZEGO coś jest i jest takie, jakie jest", a poźniej: "SKĄD mamo/tato to wiesz....?" odpowiada: "bo tak" lub "bo jak tak mówię", "no bo wiem" zamyka mu w gruncie rzeczy drogę, lub, co najmniej, mocno ją ogranicza, do dobrego rozwoju owego procesu poznawczego.
Dziękuję za ocenę tego co zrobiŁAM, ale nie na ocenie mi zależało.
Chodziło mi o to, żebyś sprecyzował: 1) w oparciu o co dzielisz ludzi na rozumnych czyli tych, którzy "swoje wiedzą" i tych innych, którzy "wzruszają sie do nieprzytomności całą tą sieczką...", 2) podpowiedział własciwe źródła czerpania informacji dla tych drugich.
Ale ok, nie ma obowiązku dzielenia się ze mną własnymi przekonaniami na ten temat ani prowadzenia dalszej dyskusji...
Ludzie rozumni czerpia swą wiedzę z czytania ksiazek, kontemplacji, obserwowania zycia i krytycznego na nie spojrzenia.
Wyznaczanie priorytetów w życiu jest ważne, to prawda. Dla kobiet często odnalezienie właściwej równowagi w życiu jest trudne, to prawda. Ale to nie znaczy, że nie powinny próbować. Od tego mamy partnera życiowego, żeby właśnie uczestniczył w naszym życiu i pomagał nam uczynić je możliwie najpełniejszym.
Moim zdaniem największym błędem Celine nie było to, że chciała i rodziny, i kariery (których pogodzenie zresztą szło jej nie najgorzej, dopóki była w Paryżu), ale to, że nie rozmawiała z Jesse'em o tym, co ją drażni, że drobne wyrzuty nawarstwiały się latami, drobne poświęcenia urastały w jej głowie do coraz większych i większych, a Jesse stał się w jej oczach "skrytym macho". A gdyby te kwestie zostały wcześniej poruszone, gdyby ona obdarzyła Jesse'ego większym zaufaniem w kwestii opieki nad córkami - ich relacja na pewno wyglądałaby inaczej i rozmowę o przeprowadzce rozpoczynaliby z innego punktu. Nie z perspektywy "ja tyle dla ciebie poświęciłam, a ty prosisz o więcej", ale raczej z perspektywy tego, co jest dla obojga najlepsze. Konflikt interesów istniałby nadal, ale oboje mogliby być gotowi na inne kompromisy.
Zalezy co masz na mysli mowiac “wszystko”. Mozna miec szczesliwa rodzine, kariere, pieniadze. To sa rzeczy, na ktore ma sie wplyw i to miec mozna. Jesli piszesz ze nie mozna, to moim zdaniem probujesz sie pocieszyc szukajac wyjasnienia na wlasna niedole. I te kolejne wypowiedzi sugerujace, ze kobieta ma sie podporzadkowac bo inaczej konczy sama - szczyt zenady i myslenie rodem ze sredniowiecza, wiec o czym tu gadac?
Wycieczka osobista na temat moje rzekomej niedoli wyjątkowo nietrafiona i nieuprzejma. Chyba to jednak nie ja mam problem....
Mylisz się. Można mieć wszystko, można mieć rodzinę, dobrą pracę i czas by o siebie zadbać i tak, zasługujesz na to by mieć te wszystkie rzeczy. Są dzisiaj tysiace kobiet, które to udowadniają i nie mówię tu o żadnych aktorkach czy innych milionerkach tylko zwykłych kobietach, które spotykasz codziennie w sklepie. Nie jest łatwo, trzeba mieć dyscyplinę, trzeba wierzyć w siebie i nie dać sobie wmówić, że się nie da. Kiedyś się rzeczywiście nie dało, kiedyś kobiety musiały być 2 razy lepsze od faceta by przyjęto ją gdzieś do pracy poza sprzątaniem i pielęgniarstwem i wtedy faktycznie było ciężko robić coś prócz tej jednej rzeczy ale to już przeszlość.
A z podejściem jedna rzecz a dobrze... czyli co? Tylko dzieci a mąż pracuje tak? A jak mąż odejdzie do młodszej to co wtedy? Alimenty nie są na twoje utrzymanie tylko na życie dzieci. Albo jak umrze? Zycie to nie sztuka wybierania tylko sztuka myślenia z wyprzedzeniem. Możesz dzisiaj mieć fajną dobrze płatną pracę i nie musisz być zaraz prezes wielkiej firmy, możesz być lektorką, projektantką, programistką. Siedzenie w domu z dziećmi i gotowanie obiadu to jest marnowanie życia. Dzieci kiedyś dorosną i co będziesz robić? Bez żadnej pasji i pracy? O czym mąż będzie z tobą rozmawiał? Emancypancja to bardzo ważna rzecz, żal mi kobiet które tego nie rozumieją. Nikt nigdy nie akcpetuje wszystkich niedoskonałości, to bajka disneya księżniczko. Uczymy się z nimi żyć i staramy się nie zwracać na nie uwagi ale życie to nie bajka. Uroda przemija i mężczyźni dostrzegają coraz więcej wad. A siedzenie w domu z dziećmi to żadne poświęcenie tylko lenistwo.
dzięki za post. Źle mnie zrozumiałaś - nie pisałam o siedzeniu w domu z dziećmi, ale o zgubnych skutkach perfekcjonizmu.
We wszystkim można się zatracić - ze szkodą dla pozostałych dziedzin życia. Uważam, że umiar to odpowiednie słowo w tym kontekście. Praca - tak - ale z umiarem (nie kosztem rodziny), sport - tak (ale z umiarem nie kosztem zdrowia i innych obowiązków). Nie uważam, że można mieć wszystko.... Może przez moment tak, ale potem się traci pewne rzeczy - młodość, zdrowie, urodę. Trzeba trochę pożyć, żeby do tego dojść. Ale cieszę się, że jest w tobie tyle zapału....powodzenia :)
" Praca - tak - ale z umiarem (nie kosztem rodziny), sport - tak (ale z umiarem nie kosztem zdrowia i innych obowiązków). Nie uważam, że można mieć wszystko.... Może przez moment tak, ale potem się traci pewne rzeczy - młodość, zdrowie, urodę. Trzeba trochę pożyć, żeby do tego dojść. Ale cieszę się, że jest w tobie tyle zapału....powodzenia :"
I ten cytat powinien zakończyć tą całą miejscami zupełnie nie potrzebną dyskusję pod twoim postem . LUDZIE NIE MOŻECIE MIEĆ WSZYSTKIEGO ! Niezależnie co byście nie mówili i czego nie robili są rzeczy które stracicie BEZPOWROTNIE takie jak zdrowie,uroda,siły kilku "przyjaciół " pewnie w swoim życiu . Więc już nie możecie z czystym sumieniem powiedzieć że będziecie mieli wszystko .
I podobnie jest z miłością i karierą . Nie można w równym stopniu poświęcić czasu karierze i rodzinie bo nam dnia nam po prostu zabraknie . Trzeba ustanowić jakieś priorytety, a jeśli już takie ustanowimy to nie marudzić potem że np " Faceci boją się niezależnych kobiet " . Jeśli praca jest dla ciebie najważniejsza w środku nocy wyskakujesz z domu żeby dokończyć projekt a dla faceta masz może godzinę w ciągu dnia to ty się nie dziw że facet odejdzie bo nie wytrzyma . Z drugiej strony jeśli powiedziałaś chłopu kiedyś że ty będziesz dzieci wychowywać a on niech zarabia,a po 20 latach wyżywasz się na nim że ty kariery nie zrobiłaś . To to jest już chamstwo .
Dzięki :)))
Na filmwebie to jest najzabawniejsze, że niektóre dyskusje trwają dosłownie latami :)
Temat jest zawsze otwarty bo przecież ludzie odkrywają te same filmy w różnym czasie . :) Mnie zawsze interesuje co inni mają do powiedzenia o filmie który zamierzam obejrzeć . Właśnie zastanawiam się czy obejrzeć ten film a jeśli już czy zaczynać od tego czy może od początku ? Lubie filmy o miłości ale znowu mam dość przewidywalnych rom-comów choć z drugiej strony lubię jednak happy endy . Co myślisz ? Czy to filmy dla mnie ? Czy może jednak nie ? :)
Polecam Ci "Destination wedding" z doborową obsadą - Keanu i Winoną. Nie wiem, czemu w Polsce w ogóle nie grali go w kinach (od razu poszedł na DVD). Wbrew pozorom nie jest taki przegadany, jak przed północą (jest tam dużo gadania oczywiście, ale bez zadęcia). Moim zdaniem jest po prostu uroczy, niepoprawny i momentami bardzo zabawny. Ośmiesza także poprawność polityczną i "mowę nienawiści", a także chyba popularne w USA wesela wyjazdowe, na które ciągnie się gości. Przede wszystkim jednak jest to film o nadziei, lęku przed miłością i akceptacji własnych słabości, wad i śmiesznostek. Oglądałam go już 3 razy i na tym nie poprzestanę ;)
To ten z 2018 tak ?
Dzięki chętnie obejrzę lubię filmy o związkach międzyludzkich . Tylko że niestety większość rom comów są to straszne "klisze " które mnie osobiście irytują . On chce a ona nie . Jak już ona chce to on już nie . Jak oboje chcą to nagle pojawia się "wielka przeciwność losu . Z drugiej strony "ciężkie" melodramaty i zrzucanie wszystkich problemów świata na bohaterów też mnie denerwuje . Bo jednak film oglądam po to żeby się odprężyć a nie wkurzyć . Więc mam bardzo ograniczone pole manewru dlatego wdzięczny jestem za każdą sugestie .
A że się tak wtrącę, to chodzi Ci o to czy oglądać ten film czyli trzeci z trylogii, czy czy oglądać w ogóle wszystkie trzy? Bo jeśli mogę poradzić, to osobiście bym polecała pierwszy (Przed wschodem słońca) i nawet dosyć drugi (Przed zachodem słońca), ale to po pierwszym, bo są tam jednak odniesienia do pierwszego. W drugim jest trochę całkiem interesujących życiowych obserwacji. Natomiast trzeci zdecydowanie najmniej. Mi się on w ogóle bardzo mało podobał. Głównie ze względu na to jak wypadła tu bohaterka - strasznie irytująca postać z pretensjami o wszystko, a w gruncie rzeczy bez powodu. Całość taka uproszczona. Trudno być w jakikolwiek sposób po jej stronie - panny wiecznie niezadowolonej z pretensjami. Nie ma jakiejś równowagi, by można poczynić jakieś ciekawe obserwacje i uznać, że trochę racji ma i ona, a trochę i on. Jedyna wnioskiem jest chyba taki najprostszy, że jak ktoś chce od życia wszystkiego czyli mieć ciastko i zjeść ciastko, to zawsze będzie rozczarowany. Oczywiście są takie osoby, ale czy z ta dziewczyna z poprzednich części stałaby się taką po kilku latach nie jestem do końca przekonana. Ta z poprzednich części wydawała się jednak mądrzejsza.
Ciekawym filmem według mnie traktującym o związkach damsko męskich, o tym jak to się różnie w życiu układa, z dużą dozą skłonienia do zastanowienia nad tym, co jest ważne (oczywiście niekoniecznie dla każdego to samo, ale właśnie z naciskiem na te indywidualne priorytety, które są bardzo istotne), co można poświęcić, czego się nie da, co jakie ma konsekwencje itd. jest film https://www.filmweb.pl/film/Skrawki+%C5%BCycia-1995-6242 . A filmem dotyczącym i związków męsko-damskich, ale idącym głębiej w inne tematy jest https://www.filmweb.pl/film/Stone-2010-509843 z tymże to nieco wymagające kino. Nie każdemu przypadnie do gustu.
A już maksymalnie uwielbiam https://www.filmweb.pl/film/Droga+do+szcz%C4%99%C5%9Bcia-2008-419862 co również bym poleciła.
"A że się tak wtrącę, to chodzi Ci o to czy oglądać ten film czyli trzeci z trylogii, czy czy oglądać w ogóle wszystkie trzy? Bo jeśli mogę poradzić, to osobiście bym polecała pierwszy "
No myślę że dla pełnego obrazu tej historii dobrze by było obejrzeć wszystkie części . Ale to raz że muszę mieć czas dwa że nastrój na taki poważniejszy było nie było film .
Dzięki za propozycje filmów z pewnością się zainteresuje . :)
Tzn. wiesz, nie tyle musisz obejrzeć wszystkie trzy części co liczy się kolejność. Pierwszy film zupełnie sobie poradzi bez kolejnych, ale oczywiście już żeby zrozumieć pewne kwestie z drugiego trzeba wcześniej zobaczyć pierwszy. A co do trzeciego, to hmm...poniekąd trochę się odnosi do poprzednich, ale może i dałoby radę obejrzeć go bez poznania pierwszego i drugiego.
Co do tych moich innych propozycji, to może "Skrawki życia" najbardziej by Ci podeszły, bo dwa pozostałe nie wiem czy nie uznałbyś za zbyt poważne. No ale spróbować zawsze możesz, jeśli akurat będziesz mieć ochotę :)
" Uroda przemija i mężczyźni dostrzegają coraz więcej wad. "
Nie ma to jak mężczyzn spłycać nie ? Bo to chamy wzrokowcy patrzą tylko na cycki i d**** a jak pojawi si u ciebie zmarszczka to z miejsca cie zostawi lub weźmie kochankę "
Za dużo mądrości z seriali bierzesz . :) To wy bardziej zwracacie uwagę na każdy swój kilogram i każdą zmarszczkę niż facet który kocha . Prędzej koleżanka za twoimi plecami skomentuje ile to ty nie przytyłaś niż facet który cię kocha . No chyba że ty w życiu do tej pory miałaś do czynienia tylko z nażelowanymi chłoptasiami z siłowni to nie dziwie się że masz takie mniemanie o facetach .
" A siedzenie w domu z dziećmi to żadne poświęcenie tylko lenistwo. "
Proponuje wychować dziecko samemu ( a nie przez żłobki i komputer ) i dopiero potem wypowiadać się na ten temat i obrażać matki . ( nie mylić z "madkami 500+ z insta )
Cóż taka jest rzeczywistość, że to mężczyźni dużo częściej zdradzają i odchodzą do mlodszych a nie na odwrót ;) z czego to się bierze skoro nie z tego, że są wzrokowcami i liczy się dla nich przede wszystkim wygląd? Nie mówię, że są chamami ale taka ich natura, jak się przed tym kobieta nie zabezpieczy w postaci wlasnych przychodów albo braku intercyzy to ma przerąbane bo za wychowywanie dzieci rząd jeszcze matkom nie płaci ani emerytura za to nie jest wyższa (tylko niższa, bo musisz z pracy zrezygnować).
Ok masz rację, to jest poświęcenie a nie lenistwo, zagalopowałam się tutaj w osądach bo jest więcej matek, które dają z siebie 110% w wychowywaniu dzieci niż takich, które nic nie robią ale niestety, za to poświęcenie jest małe wynagrodzenie bo tak jak mówiłam, dzieci dorastają, mąż do mlodszej i taka kobieta zostaje z niczym ;) Smutna rzeczywistosć.
"Cóż taka jest rzeczywistość, że to mężczyźni dużo częściej zdradzają i odchodzą do mlodszych a nie na odwrót ;) z czego to się bierze skoro nie z tego, że są wzrokowcami i liczy się dla nich przede wszystkim wygląd? Nie mówię, że są chamami ale taka ich natura, jak się przed tym kobieta nie zabezpieczy w postaci wlasnych przychodów albo braku intercyzy to ma przerąbane bo za wychowywanie dzieci rząd jeszcze matkom nie płaci ani emerytura za to nie jest wyższa (tylko niższa, bo musisz z pracy zrezygnować). "
Ciągle sugerujesz że mężczyźni to dranie którzy tylko krzywdzą i niszczą kobiety bo ty tak mówisz . Ja nie wiem jakie ty masz doświadczenia życiowe ale jeśli takie jak sugerują twoje wypowiedzi to znaczy że nie miałaś NIGDY do czynienia z mężczyznami a z CHŁOPCAMI syneczkami mamusi . I teraz wszystkich pchasz do jednego wora bo łatwiej stwierdzić że wszyscy mężczyźni są "be " niż że to ty źle szukasz .
Na kilkadziesiąt małżeństw jakie znam tylko jedno skończyło się rozwodem i to nie z powodu zdrady . Jak mi to wytłumaczysz ? Co kobiety są głupie i pozwalają się zdradzać na prawo i lewo bo KAŻDY facet zdradza ? Z takim podejściem to na prawdę nie ma sensu wchodzić w żaden związek .
Jeszcze jedno . Z kim zdradzają mężczyźni jak nie z innymi kobietami ? Wszystkie są wolne i bez zobowiązań ? Naprawdę tak myślisz ?
Nigdzie nie napisałam, że to dranie i tylko niszczą kobiety. Sam to sobie dopowiadasz. To nie ja tak mówię tylko biologia i badania statystyczne. Mężczyźni mają 10x więcej testosteronu a co za tym idzie popęd seksualny jest wyższy, nie chodziłeś do szkoły? Nie napisałam, że są be, napisałam że taka jest natura. Natura nie jest be, nie jest dobra ani zła, lew nie zabija antylopy dlatego, że jest zły tylko dlatego, że taki jest jego instynkt, ja to w pełni akceptuję ale ty masz z tym chyba problem. Są faceci, którzy nie zdradzają bo niższy testosteron, wartości, wychowanie, a są faceci, którzy zdradzają tak samo jak kobiety ale z uwarunkowań biologicznych mężczyźni zdradzają CZĘŚCIEJ niż kobiety (co nie znaczy, że zawsze).
Przestań mnie atakować, zachowywać się napastliwie i przypisywać mi słowa, których nie napisałam. Nie napisałam, że każdy facet zdradza, napisałam że taka jest tendencja że mężczyźni częściej zdradzają dlatego kobiety powinny się zabezpieczyć finansowo bo miłość miłością a życie życiem.
Mężczyźni zdradzają z mlodszymi kobietami, niezamężnymi (nie zawsze) ale takie są statystyki. Często te młodsze kobiety same mają nadzieję, na związek z tym mężczyzną (czasami im się to nawet udaje a po kilku latach same są zdradzane - karma ;))
"Mężczyźni zdradzają z mlodszymi kobietami, niezamężnymi (nie zawsze) ale takie są statystyki. Często te młodsze kobiety same mają nadzieję, na związek z tym mężczyzną (czasami im się to nawet udaje a po kilku latach same są zdradzane - karma ;))"
Chętnie bym te statystyki zobaczył . Wiesz statystyka to wspaniały argument tylko jakoś rzadko ten kto się nią podpiera te "swoje " statystyki przedstawia . Tak samo ja mogę stwierdzić że widziałem statystyki gdzie mężczyźni zdradzają żony z kobietami również zamężnymi bo i jednej i drugiej stronie to pasuje )
Wierzysz mi na słowo ? :) Choć w tym wypadku to akurat prawda czytałem takie statystyki tak samo jak i badania w których stwierdzono że co prawda mężczyźni nadal zdradzają częściej ale kobiety ostatnimi laty doganiają nas w tym temacie i wcale nie zawsze są nie zamężne .
Nie przytaczałem tych argumentów wcześniej bo nie mam linków na potwierdzenie słów . No ale skoro ty możesz podpierać się statystykami z sufitu....
"To nie ja tak mówię tylko biologia i badania statystyczne. Mężczyźni mają 10x więcej testosteronu a co za tym idzie popęd seksualny jest wyższy, nie chodziłeś do szkoły? Nie napisałam, że są be, napisałam że taka jest natura. Natura nie jest be, nie jest dobra ani zła, lew nie zabija antylopy dlatego, że jest zły tylko dlatego, że taki jest jego instynkt, ja to w pełni akceptuję ale ty masz z tym chyba problem. "
Coś ty się tak uparła na ten wygląd i wiek no ? Wy kobiety macie z tym z tym zawsze ewidentny problem i wmawiacie facetom że to my mamy z tym problem dlatego wy musicie się starać bo my was zostawimy bo będziecie miały zmarszczki . :) A nie przyszło ci kiedyś do głowy że facet może zdradzić bo ma po prostu czasem dość tych gadek ?
-" A starzeje się, a mam zmarszczki jestem brzydka "
- "" Nie jesteś ""
- " Jestem A ty na mnie wcale nie zwracasz uwagi . Jolka mi powiedziała że mam celulitis
"" Gdzie ?! ""
- " Gdzie no gdzie na d***ie ! A ty na mnie wcale już nie patrzysz . A na tą Maryśkę wczoraj to się gapiłeś "
- "" Miała dziwaczny makijaż to się gapiłem ""
- " Nie kłam ! Podobała ci się ta silikonowa lalka . Też mam sobie cycki zrobić ? "
- ""Ale ...""
I tu urywam tą uroczą scenkę z życia bo teraz cokolwiek facet nie powie nie ma szans z tego wybrnąć . :)
A niektóre z was potrafią tak na okrągło . Który facet coś takiego wytrzyma ? Albo rzeczywiście odejdzie albo oszaleje .
Uwierz mi gdybym miał wybierać z pomiędzy kobietą urodziwą niczym miss świata ale głupią jak but a przeciętną ale inteligentną zabawną mądrą z którą się dogaduje wybrałbym tą drugą na 100 % . Wygląd jest ważny owszem . Dla kobiet niby nie ? Ale z wiekiem nawet mężczyzna zaczyna sobie sprawe zdawać że to nie wszystko . No chyba że jest totalnym niedojrzałym głąbem .
A jeśli kobieta sama stawia się w roli tylko "ładnej lalki " to takich facetów sobie znajdzie czemu nie . Jest ich pełno . Ale nie możesz mówić od razu że WSZYSCY nawet nie możesz mówić że WIĘKSZOŚĆ bo takich statystyk nigdzie nie znajdziesz .
"Mężczyźni zdradzają z mlodszymi kobietami, niezamężnymi (nie zawsze) ale takie są statystyki. Często te młodsze kobiety same mają nadzieję, na związek z tym mężczyzną (czasami im się to nawet udaje a po kilku latach same są zdradzane - karma ;))"
Znam związek ( właściwie znałem facet już nie żyje ) gdzie mąż ze swoją DRUGĄ żoną przeżył 40 lat aż do śmierci . Ba i ta żona druga nawet dużo młodsza od pierwszej nie była z tego co wiem . O tym że zostali ze sobą dla dzieci też nie ma mowy bo przez połowę ich związku małżeńskiego syn był już dorosły i nie mieszkał z rodzicami .
Więc jak widzisz znowu podpierasz się stereotypami i statystykami . A przecież nie żyjemy statystykami . :)
Dla przykładu załóżmy hipotetycznie że statystycznie co 10 małżeństwo się rozpada . To czy jeśli ustawimy w rzędzie 10 par to mamy pewność że to 10 się rozpadnie ? Chyba odpowiedź jest jasna . :) Więc wybacz ale nie wierzę statystykom wiara w statystykę jest tym samym co wróżenie z fusów .
Proszę statystyki: https://ifstudies.org/blog/who-cheats-more-the-demographics-of-cheating-in-ameri ca Jeśli link się nie wyświetli to wpisz sobie po prostu infidelity statistics wyskoczy ci multum stron. Procentowa ilość się różni ale jedno pozostaje niezmienne - mężczyźni zdradzają od kobiet częściej. Nie są to dane z sufitu (tak jak twoje) więc cały ten wyprodukowany przez ciebie bełkot puszczę mimo uszu. Miłego dnia.
Dziewczynko żyj dalej w świecie swoich statystyk ja mam własne doświadczenia i mam gdzieś że statystycznie to czy tamto . Bo ja statystykami nie żyje ! Powiedz mi jedno jeśli statystycznie co 4 facet zdradza ( dane z dupy ) to znaczy że jeśli ustawisz w rzędzie 4 pary to czwarty mężczyzna będzie zdrajcą ? Nie !
Więc twoje statystyki są gówno warte poza tym są to statystyki jeśli dobrze widzę amerykańskie więc nie możesz w 100 procentach przekładać ich na grunt polski . Wiesz Polska to mimo wszystko społeczeństwo bardziej tradycyjne od postępowych amerykanów ( dla niektórych zacofane ) mniej małżeństw się rozpada itp .
A co do tych twoich statystyk jeszcze to znam przykłady kobiet mężatek które tak traktowały swoich mężów w związkach tak że tamci długo po rozwodzie nie mogli psychicznie się podnieść . Znałem taką co z żony marynarza dość majętnego stała się lumpiarą której opieka dzieci zabrała bo je zaniedbywała tylko piła z gachem . Inna z mężatek "które nie zdradzają " wg ciebie . Dorabiała rogi mężowi przez parę lat , Więc naprawdę wolisz nie wiedzieć gdzie ja mam w tej sytuacji statystyki . Też potraficie być perfidnymi sukami wiem to z autopsji . Tak czy inaczej dyskusję uważam za zamkniętą bo twoje tz "argumenty " na potwierdzenie tezy jak to mężczyźni krzywdzą strasznie biedne kobiety mnie nie przekonują . Za dużo widziałem !