... pompatycznej muzyki, romantycznych zdjęć, zbytniej ekspresji powstał film, który, podobnie jak
"Przed wschodem słońca" robi olbrzymie wrażenie, wyjątkowo wzrusza, niezwykle zmusza do
refleksji i którego bez zająknięcia można określić arcydziełem. I w ogóle jednym z najlepszych
filmów o miłości w historii kina. Filmem bez łez, ckliwości i naiwności, które cechują komedie
romantyczne, za to z olbrzymim ładunkiem realizmu. 10/10. Nie potrafię się doczekać na "Przed
północą".
Z tym brakiem ckliwości i naiwności to już przesada. Może nie jest tak wyeksponowana jak w typowych filmach o miłości, ale jednak się pojawia. Główny bohater jest idealnym uosobieniem naiwności. Piotruś Pan, który żyje według zasady: wszędzie dobrze tylko nie tam gdzie jestem. Jestem bardzo ciekawa jak zniesie "rutynę" i do czego to doprowadzi w następnej części. Ale mam przeczucie, że trochę pokrzyczą, wyrzucą z siebie kilka truizmów wpisujących się w kryzys wieku średniego i dotyczących funkcjonowania już lekko postarzałego uczucia. Bo mimo wszystko, choć jest to fajny film, z dobrymi dialogami, ciekawą fabułą to jednak u siebie wrzucam go do kategorii bajki.