Pomijając litery alfabetu w opisie filmu już nadto szufladkujące go do rangi gniota mam nadzieję,że nie będzie to kolejny "manifest" z niepotrzebnym sexem w roli głównej.W obsadzie jest aktorka z tych mniej grzecznych rólek znana stąd wahania normalnego człowieka co do filmu. Nie wiem ale boję sie rozczarowania....
Seks na ekranie ma definiować jakość filmu? - Czy po prostu nie pasuje Panu tematyka, wiec z góry krytykuje.
seks w filmie potrzebny jest jak świni siodło,mozna to obskoczyć ale tematyka musi to napiętnować i aktorzy zagrają to ostro bo taki jest manifest,tak to odczytaj
Seks w filmie ani nie obniża jakości filmu, ani go nie podwyższa. Mam wiec nadzieje, że nie jesteś zwyczajnie uprzedzony i sceny seksu w filmach wadzą ci również w heteroseksualnych relacjach, jeżeli tak nie jest, to będzie jasne, że przeszkadza ci jedynie tematyka filmu.
Osobiście nie ma ze scenami seksu problemu. Chociaż zgodzę się, że sceny seksu niewiele wnoszą do fabuły.
Obserwujemy proces pornografizacji mainstreamu. Po prostu. Jeszcze 10 lat temu szereg scen czy obrazów nie był umieszczany w kinowych filmach. Już nawet aktorzy mają tego dość bo to np. rujnuje im małżeństwa:
https://www.vanityfair.com/hollywood/2023/02/whats-the-matter-with-sex-scenes
Jeżeli Badgley czułby się niekomfortowo, to jak najbardziej popieram jego decyzje. Natomiast jeżeli aktorzy decydują się na sceny intymne, uważam dobrym pomysłem, jest udział koordynatora scen intymnych. Dobrze, że staje się to standardem zwłaszcza w USA, mam nadzieje, że i w Polsce tak się stanie. Nie jestem jednak za tym, aby tworzyć ponownie cenzurę, bo już przykład z historii kina udowadnia, że cenzura może być zbyt daleka.
Tu nie chodzi o to cenzurę tylko o to, że w 90% sceny seksu lub nagości (legendarne, bezsensowne sceny pod prysznicem) w filmach są całkowicie zbędne. W pewnym momencie zaczyna to po prostu drażnić.
Chodziło mi o to, że cezura, która swego czasu istniała w filmach, była uważam bardzo kuriozalna do tego stopnia, że zabronione było pokazywanie tańców sugerujących lub reprezentujących czynności seksualne, lub nieprzyzwoitą pasję. Przyznam, że znam tylko jedną legendarną scenę pod prysznicem z Psychozy, ale jestem zdania, że znakomicie podkreślała tytuł filmu. Bywają też filmy, które nie wyobrażam z racji tematyki, aby były pozbawione seksualnego podtekstu, polecam południowokoreański film pod tytułem Służąca z 2016 roku. Chociaż zgodzę się, że bywają też produkcje, w których sceny seksu nie są niezbędne.
Widziałam wczoraj i moim zdaniem część scen seksu - a jest ich za dużo i szczególnie jedna ociera się bardzo mocno o pornografię - po prostu nie ma żadnego uzasadnienia dla fabuły, była absolutnie zbędna w tym i tak dość krótkim filmie.
Dla mnie takie filmy to totalny syf.Pomijając już co mają do przekazania samą fabułą sprowadzają aktorów na poziom małpy. Pornole już sa o tyle lepsze,że są jakie są i nic nie udają,tu natomiast "aktorzy" udając udają ,że są lepsi od innych.
Za dużo? Są chyba trzy. Bardzo dosłowne, to prawda, ale fabularnie uzasadnione, bo film jest o relacjach intymnych, a sceny seksu były kluczowe dla pokazania charakteru głównego bohatera i tego, jak manipuluje innymi. Więc "absolutnie zbędnymi" bym ich nie nazwał.
Jeśli ktoś ma problem ze scenami erotycznymi, powinien najlepiej zamykać oczy. Nie są tym samym co porno i na pewno nie sprowadzają nikogo do roli małpy. Seks jest częścią naszego życia, służy wyrażaniu uczuć i jest przyjemny, dlatego jego obecność na ekranie w filmie dla dorosłych wodzów nie powinna nikogo dziwić.