Pewnie nie jest to myśl zbyt odkrywcza, ale własna - widzicie analogie pomiędzy "Tam, gdzie rosną poziomki" Bergmana a "Przejrzeć Harry'ego"? Koleś jedzie na uczelnie, gdzie ma być uhonorowany...czymś:P i rozmyśla o swoim życiu. Na tym oczywiście podobieństwo się kończy, rozbieżność pomiędzy prostytutką, martwym ciałem, a po prostu synową jest już zbyt duża, a to tylko początek góry lodowej:P Tak mnie się pomyślało. Com wiedziała, napisałam i z Wami się dzielę.
Allen często podkreślał że Bergmanowskie "Poziomki" to jego ulubiony film. Podobieństwo "Przejrzeć Harry'ego" do "Poziomek" jest niezaprzeczalne. Zresztą Allen często w swoich filmach nawiązywał do swoich ulubionych dzieł, np. "Złote czasy radia" to jego wersja "Amarcordu" Felliniego, "Zagraj to jeszcze raz Sam" to jego "Casablanca", "Wspomnienia z gwiezdnego pyłu" których akurat nie widziałem, to ponoć warjacja na temat "Osiem i pół". Tak też jest nie tylko z filmami, czerpie też z literatury, jak np w "Cienie we mgle" od Kafki. Można by tak wymieniać. Ale u Allena nie ma mowy o żadnych plagiatach czy coś w ten deseń. To rodzaj hołdu zmieszany z jazzową improwizacją, co w rezultacie stanowi punkt wyjścia.
Szczerze mówiąc to ten film podobał mi się nawet bardziej od "Poziomek" Bergmana. Tak samo jak "Złote czasy radia" bardziej od wspomnianego "Amarcordu".
Woody Allen miszcz !