Bardzo ciekawy film w klimacie specyficznego brytyjskiego odłamu, kreowanego m. in. właśnie przez Guya Ritchie'ego (też "Human Traffic, "Trainspotting"). Najmocniejsze strony to niezwykle dowcipne dialogi i dobra muzyka (ale dużo lepsza była w "Lock, Stock..."). Nie lubię tego, ale trudno tych dwóch filmów ze sobą nie porównywać. Jak dla mnie żaden nie jest wyraźnie lepszy, ale +/- wolę "Porachunki". Miały one trochę IMO bardziej błyskotliwy scenariusz. W "Przekręcie" do pewnego momentu jest on rewelacyjny, zresztą mimo sennej pory nie raz śmiałem się na głos :) Ale trochę za dobry ten wstęp i z czasem pojawia się wrażenie 'spłaszczenia', film stoi w miejscu nawet robi się na swój sposób 'schematyczny', a powinien z czasem rozwijać się. Tu właśnie odstaje od "Porachunków".

Krótko kwestia Tarantino, bo sprawa identyczna jak przy "Porachunkach". To, że są jakieś podobieństwa z "Jackie Brawn" czy mniej ze "Wściekłych psów" to za mało by mówić o europejskim Tarantino. Bo filmy Ritchie'go są na tyle oryginalne, że nie trzeba go z nikim porównywać.

Tłumaczenie. Cholera, KRRiT najwyraźniej wymyśłiła jakieś absurdalne przepisy! Po kilku filmach można było pomyśleć, że TVP unika przekleństw (to śmieszne 'kurde' w "Upadku" czy niedawno w "Prawie Bronksu"), ale jak się okazuje inne stacje też. A jak może być TAKI film beż przekleństw?!!?! I to zaczynający się o 23.05. Dla mnie idiotyzm nieuzasadniony, no bo polskie "Psy" czy inne "Chłopaki nie płaczą" mogą bluzgać z ekranu, a obcojęzyczne już nie, jaki w tym sens? Kurde, do jasnej ciasnej? Nie, KURWA jego mać!