Film dla miłośników psychodelicznych, chińsko-religijnych wizji, w stylu "Upadłe Anioły". Krotko pisząc, powiedzmy przez połowę filmu można jeszcze przebrnąć, z ciekawym montażem i dobrym podkładem muzycznym (Radiohead...), druga to już niestety harakiri dla niecierpliwych. Zanglizowane dialogi nie mają już tego `czegoś`, aktorzy zbytnio koncentrując się nad lingwistyką wypłukując z filmu duszę artyzmu. Josh Hartnett w dobrej formie, daje radę. Gęsty, ciekawy klimat miasta, średnio ciekawa, zbytnio rozciągnięta fabuła.. Film ujdzie w tłumie, ale raczej nie radzę spodziewać się wielkiego objawienia.